Wszyscy dzisiaj radośnie uprawiali turystykę więc i mnie to nie ominęło. Postanowiliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym i w drodze nad morze odwiedzić babcię Gosi mieszkającą niedaleko Płot. Pogoda była super jednak wiatr naprawdę dawał się we znaki i wiał intensywnie z północy. Mimo to o 7:40 ruszyliśmy w kierunku Goleniowa. Byliśmy tam przed zakładanym przeze mnie czasem więc spokojnie wykorzystując opuszczone szlabany przejazdu kolejowego zrobiliśmy krótką przerwę na batonika. Dalej już na Żółwią Błoć i generalnie rejon zapomniany przez resztę świata. Jakość dróg fatalna, męczyliśmy się prawie 30 km aby dostać się do drogi 106. Sielankowe wioseczki warte były jednak zobaczenia. Potem na rondzie przed Golczewem odbijamy na wschód i po kilkunastu kilometrach dojeżdżamy do babcinego Mechowa. Licznik wybija 95 km. Czas na przerwę, czas na OBIAD! Jak to u babć bywa same frykasy więc jedliśmy do oporu. 1,5 h łakomstwa wystarczy, czas się ruszyć więc zbieramy manatki i ruszamy nad morze. Pierwsze 15 km do Gryfic to jakaś masakra. Akurat przechodził front i wiatr dosłownie zrywał czapki z głów. Za Gryficami trochę się uspokoił więc swoim tempem kręcimy na północ do Rewala. W Rewalu (135km) przerwa na gofra a po szamanku ruszamy dalej w kierunku Dziwnówka. Od tego momentu wiatr nam sprzyja albo przynajmniej nie przeszkadza więc jedzie się rewelacyjnie. Błyskawicznie mijamy Trzęsacz, Pobierowo i meldujemy się w Dziwnówku. Zajeżdżamy na plażę w celu uzgodnienia dalszego planu podróży. Jako plan maximum uznaliśmy dojazd do Kamienia Pomorskiego i dalej pociągiem na Szczecin. Zamiary przekuliśmy w czyny i ruszyliśmy szeroką nowobudowaną drogą do Kamienia. Jesteśmy jednak sporo przed czasem i za bardzo nie wiemy jak jego nadmiar wykorzystać. Wpadamy więc na wariacki pomysł aby złapać kolejny pociąg ale w Wolinie. Mamy co prawda pewien zapas czasu ale guma lub jakiś defekt na trasie może spowodować, że zrobi się bardzo "ciasno". Mimo to ryzykujemy (a co!) i uderzamy na Wolin. Kręci się dobrze choć drogi nie rozpieszczają. Gosia dzielnie walczy z kryzysem i nie poddaje się. Trud został wynagrodzony i docieramy w końcu do Wolina. Tam mały kebab i herbata bo zimno się zaczęło robić no i w pociąg i do domu. Dumny jestem jak paw z mojego dyrektora sportowego bo taki dystans to już nie przelewki. Jak jeszcze weźmie się pod uwagę że aż do Rewala mieliśmy not toper pod wiatr to tym bardziej gratuluję Gosi pobicia życiówki! :) Muszę ją wkręcić w ściganie bo ma dziewczyna predyspozycje :D
Żółw w Żółwiej Błoci
Niestety zdjęcie nie oddaje wichury jaka się zerwała przed Gryficami
...fajna wycieczka i dystans mówi swoje.Fajnie masz...moja żona niestety woli auto.Wsparcie bliskiej osoby jest nie ocenione...i tu jestem sam :-( Gratki.
WoW, gratulacje dla dziewczyny bardzo długiego dystansu i życiówki, zakupuj jej szosę i do boju. Może będzie tak dobra i w peletonie będziemy mieli już dwie mistrzyni!! :-)