Pobudka o 4:30, zapakowaliśmy auto i ruszyliśmy do Świnoujścia. Na miejscu startu byliśmy sporo przed czasem ale dzięki temu mogłem się spokojnie przygotować, również psychicznie :) Pogoda nie rozpieszczała temperaturą a zimny i silny wiatr nie zapowiadał, że będzie lekko. Jeszcze kilka rozgrzewkowych kilometrów i na start.
8:48 rusza moja grupa. Tempo na początku niezbyt mocne, na Łobzie było ostrzej. Pierwszy odcinek do Międzyzdroi mija błyskawicznie, lecimy 35-45. Puls dość spokojnie, na zmianach wyżej, ale ogarniam temat z rezerwą. Za Międzyzdrojami zaczyna się zestaw górek numero uno. Na podjeździe jednak bez szarpania, bardzo asekuracyjnie. Spodziewałem się szarpnięcia a tu zonk. W drugiej połowie hopy wychodzę na zmianę, jadę swoim treningowym tempem (po co się zarzynać skoro grupa tak się czaruje). Na szczycie odwracam się za siebie... a peleton 20 metrów za mną. Zwalniam i dołączam, na ucieczki za wcześnie. Na kolejnym podjeździe znów to samo. No nic, przynajmniej siły oszczędze. Poznaje w końcu Patryka Windaka (też z M2), którego Romek kazał się trzymać bo jest mocny. Na jednym ze zjazdów tak się profesjonalnie składam, że brodą kasuję sobie dane w liczniku :P
Jak robi się bardziej płasko idzie już ostrzej, rzadko schodzimy poniżej 40stki i idą piękne zmiany. Tak dojeżdżamy do Międzywodzia (avs ponad 38km/h a ja czuję się zaskakująco świeżo a "na kole" się nie woziłem) gdzie odbijamy na południe. Wiatr uderza nas w morde. Lecimy na krótkich kilkusekundowych zmianach aby jakoś doczłapać się do Wolina. Parę osób już zaczyna opuszczać kolejki, widać oznaki zmęczenia a u mnie wszystko w normie. Mój dzień? W Wolinie do checkpointu prowadzi nas jakiś gość, który zna trasę. Śmigamy przez bramkę i dalej na Świnoujście ekspresówką.
Grupa już się trochę miesza, gubi, rwie... zaczyna mnie to denerwować. Na pierwszym podjeździe za Wolinem (czyli zestaw górek numero due) Patryk wyrywa do przodu. Reakcji brak. Myślę sobie... jest szansa. Skaczę za nim i urywamy się reszcie. Tempo wzrasta i zaczyna się ciężka praca. Jechać we dwójkę a jechać w dwunastkę to koooolosalna różnica. Mimo to powiększamy przewagę i łykamy kolejnych zawodników. Współpraca układa się znakomicie i mimo porywistego wiatru szybko dojeżdżamy do ostatniego punktu zwrotnego gdzie w końcu wiatr zaczyna pomagać. Super. Co z tego jak dziura dziurę dziurą pogania. Jakoś przelatujemy przez te wyboje, odwracam się do tyłu... a grupa ma do nas spooorą stratę, majaczą na horyzoncie - nie dogonią, ucieczka się udała :) Przez zjazdem na mete zaczynamy sprint. No i powtórka z Łobza, wlatuję rozpędzony w zakręt, ponad 4 dychy na pace, konkurent ze mną łeb w łeb, a czuję, że mam pod nogą... i przed koło wpada mi jakiś "turysta" z dzieckiem z dystansu rodzinnego machający wszystkim uroczyście, że finiszuje. Zaklnęłem tylko głośno i niestety Patryk mnie objechał. Straciłem jedną sekundę do drugiego miejsca w kategorii. Ale podium jest :D
Dzięki kolego za współpracę!
Wyniki:
M2 szosa 85km - 3/12
OPEN szosa 85km - 12/104
Jutro dekoracja na promenadzie w Świnoujściu :)
Kolegom i koleżance też super poszło:
Magda 1 miejsce M2 MINI
Grześ 1 miejsce w M3 MEGA
Mateusz 3 miejsce M2 MEGA
Tomek 5 miejsce w M3MEGA
no i
Trenejro deklasuje konkurencję:
1 miejsce MEGA w M2 i OPEN
GRATULACJE!
A teraz fotorelacja autorstwa mojego ukochanego dyrektora sportowego, dzięki Gosiu! :)

Magda, Romek i Tomek szykują się do startu

Humory dopisywały, morale wysokie :P

Trenejro i Grzesiek ruszają na mega

Tomek i Mateusz na starcie

Autor już przyszykowany i uzbrojony :)

Start mojej grupy

Ujęcie numer 1

Ujęcie numer 2

Liderka Magda

I poszłaaa....

No i felerny finisz... bez komentarza...

Ech...

Ściągawka :)

A o to dyrektor sportowy i fotoreporter - Małgosia.
HZ: 1%
FZ: 25%
PZ: 75%