Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Adam aka maccacus z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 37039.83 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 27.27 km/h i ciągle mi mało...
Więcej o mnie.

Follow me on Strava

2017 button stats bikestats.pl



W poprzednich odcinkach:

2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maccacus.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2015

Dystans całkowity:288.61 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:09:51
Średnia prędkość:29.30 km/h
Maksymalna prędkość:59.60 km/h
Suma podjazdów:659 m
Suma kalorii:5848 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:57.72 km i 1h 58m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
102.20 km 0.00 km teren
03:34 h 28.65 km/h:
Maks. pr.:51.10 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:480 m
Kalorie: 2116 kcal

Idealnie!

Sobota, 11 lipca 2015 · dodano: 11.07.2015 | Komentarze 1

Dokładnie tak się dzisiaj jechało. Przede wszystkim trzy raz przed jazdą powiedziałem sobie, że "masz ku*wa jechać lekko i kropka!" No i tak pojechałem.

Wcześniej nikt się nie zgłosił do wspólnej jazdy więc olałem godzinę 9-tą i wyjechałem o 10:00. Zjechałem sobie do Głębokiego i dalej przez Pilchowo i Tanowo aż do Dobieszczyna gdzie odbiłem na północ na Nowe Warpno. Trasa płaska jak stół ale nawet mi to pasowało. W słuchawkach przygrywały chilloutowe kawałki Chicane'a, które były doskonałym podkładem muzycznym pod iście pocztówkowe krajobrazy bliskie sercu każdego kolarza: gładka nitka asfaltu, soczysta zieleń lasów i łąk i lazurowe niebo. Dawno nie czułem się tak szczęśliwy jak dziś na siodełku nawijając spokojnie kolejne kilometry. Noga w dodatku suto zregenerowana po wtorkowych przepałach naprawdę dobrze kręciła i mogłem sobie jechać lekko i przyjemnie. W N. Warpnie podjechałem na przystań i zrobiłem którką przerwę na foto i batona no i telefon do bazy żem dojechał, nie zdycham i mam się dobrze. Potem nawrotka i po śladach z powrotem do Dobieszczyna. Na rozjeździe, jako, że czułem się wciąż świeżo, wybrałem wariant dłuższy i pojechałem na Glashutte. Noga za Glashutte zaczęła już trochę zamulać ale daleko mi było do zgonów jakie łapałem jeszcze niedawno typu gaśnie światło i 20km/h... Spokojnie delikatnie zluzowałem i kręciłem sobie dalej. W Grunhof odbijam w kierunku Pampow a potem w bok na Mewegen. Stamtąd już rzut beretem do Blankensee i już przekraczam granicę zbliżając się do Buku. Powrót trochę już zaczynał boleć, zwłaszcza tyłek, ale wszystko pod kontrolą i dojechałem zmęczony ale nie zaorany. Przed Miodową jeszcze chwila na puszkę z colą i wymęczyłem ten ostatni podjazd.

Jestem mega zadowolony z dzisiejszego wyjazdu. W sumie dobrze, że nikt się nie zgłosił bo znając życie jadąc z kimś zaraz zaczęłyby się skokeny i inne harce a tak zrobiłem 3,5h idealnego tlenu. Dodatkowo zmuszałem się do jedzenia (pierwszy baton 30km, drugi baton 45km, banan 80km) i chyba dzięki temu uniknąłem bomby. Należę chyba do tego typu kolarzy, którzy muszą dużo jeść i dużo pić w trakcie.


W Nowym Warpnie lans na molo :D


Dane wyjazdu:
51.01 km 0.00 km teren
01:39 h 30.92 km/h:
Maks. pr.:52.10 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:179 m
Kalorie: 1501 kcal

Do odcięcia

Wtorek, 7 lipca 2015 · dodano: 07.07.2015 | Komentarze 3

Dzisiaj z Piotrkiem, drugim Piotrkiem, Michałem i nowym kolarzem, który się do nas wkręcił na zbiórce na Głębokim Michałem T., księdzem :) Także dzisiejszy trening jechaliśmy ze wsparciem aniołów hehe. Miało być lekko mówili, miała być strefa aktywnej regeneracji mówili, miały być gruszki na wierzbie...

Co było?

Gaz od Wołczkowa pod 40km/h bez odpuszczania na hopkach plus mocniejsze zaciągi. Dałem radę utrzymać się na kole do Lubieszyna. Dalej odpuściłem i zostałem z Michałem T. Koksy pokręciły na skrzyżowaniu na światłach na Grambow i widząc, że odpadłem poczekali kilkaset metrów dalej ale podjechałem do Michała i powiedziałem, że jadę z nowym kolegą na Bismark a dalej falbankami do Blankensee bo raz, że nie dam z nimi rady a dwa, że niech jadą swoje i nie męczą się z moimi zwłokami. Tak też uczyniliśmy i pokręciłem z Michałem T. ścieżką na Bismark w dużo spokojniejszym tempie. Nie minęło jednak kilka chwil a już wesoła gromadka napierdalatorów zjawiła się za moimi plecami i z uśmiechem na ustach oznajmili, że mnie nie zostawią i jedziemy razem (czyli czekają mnie dalsze kilometry kolarskiego wpierd.... ahahahahha). No i reszta trasy tak to właśnie wyglądała. 

- Ok... jedziemy luźno - oznajmił Piotrek
- No no... bo ja też miałem odpocząć a już się gotuje! - dodaje drugi Piotrek
"Ehe...kuwa tu mi czołg jedzie" se myślę...
Po czym po kilkuset metrach luźniejszego tempa znów się rozkręca... ja dysze, oni dyszą... w oczach kolarski szał, wszyscy dostają szajby, zaciąg, ogień, smak metalu w ustach, hopa jedna druga... spływam... kilkaset metrów jazdy solo i doganiam Michała oddelegowanego do doholowania mnie do peletonu. Kolega podciąga mnie do grupy i w tym miejscu znów należy wrócić do początku dialogu i tak w kółko, i tak w kółko aż do Szczecina.

Do Głębokiego dojechałem praktycznie zarzygany, ale dojechałem!
Potem zimna cola i nestea, pogaduchy no i powrotny atak na Miodową.

W sumie fajny wpierdol wyszedł huehuehuehue. Nogi bolą ale to dobrze, bolą znaczy weszło :P Za jakiś bliżej nieokreślony czas na pewno będzie progres.

Dzięki Koksy! 



Dane wyjazdu:
39.63 km 0.00 km teren
01:21 h 29.36 km/h:
Maks. pr.:59.60 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 89 kcal

Skwara dzień drugi

Niedziela, 5 lipca 2015 · dodano: 05.07.2015 | Komentarze 3

Pojechałem wieczorem, grubo po finiszu dzisiejszego etapu TDF. Dodatkowo zmotywowany kibicowaniem na szczecińskich zawodach triathlonowych w których startował Michał. Pierwsza część mocniej a po nawrotce jak mi noga podała.
Trasa identyczna jak wczoraj. Upał niewiele mniejszy niż w ciągu dnia.
Kogoś mijałem na powrocie na Miodowej, krzyknął "Siema!" ale nie rozpoznałem kto to... Ktoś w starym niebiesko-biało-czarnym stroju Saxo Banku - przyznawać się! :D

Dane wyjazdu:
39.33 km 0.00 km teren
01:26 h 27.44 km/h:
Maks. pr.:56.90 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 808 kcal
Rower:

Skwara

Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 05.07.2015 | Komentarze 0

Gorąco gorąco gorąco. Jest lato musi być gorąco. Tempo raczej lekkie do średniego żeby się nie przegrzać.
Trasa: Warszewo, Głębokie, Wołczkowo, Dobra, Buk, Blankensee, Buk, Dobra, Wołczkowo, Głębokie, Warszewo.


Dane wyjazdu:
56.44 km 0.00 km teren
01:51 h 30.51 km/h:
Maks. pr.:51.80 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1334 kcal
Rower:

Z Pietrkami

Czwartek, 2 lipca 2015 · dodano: 02.07.2015 | Komentarze 1

Popracowy wypad z Piotrem B. i Piotrem S. Założeniem miała być dla nich jazda w strefie maksymalnie drugiej i równo więc skuszony obietnicami równego tempa i specjalnym miejscem na tyłach pojechałem...
Spotkaliśmy się o 17 na Głębokim gdzie zebrała się też ustawka. Do Buku więc pojechaliśmy w większym peletonie. Jak na środek tygodnia to sporo wiary było, koło dwudziestu chłopa. Oni w Buku odbili na Niemce a my pojechaliśmy w prawika za namową Piotrka B. bo podobno droga na wdzięczną wioskę Stolec jest obecnie w dużo lepszym stanie niż kiedy jechałem tam ostatni raz jakoś 5 lat temu. No faktycznie asfalt już bez takich kraterów jak drzewiej ale uważać nadal trzeba. Zgodnie z planem chłopaki jechali swoje tempo a ja pilnowałem czy komus bidon nie wypadł. Jechało się dobrze i równo, pulsaka nie brałem ale czułem że jadę fajny chwilami mocny tlen. Po dojechaniu na szosę na Dobieszczyn przyszło trochę pomęczyć się z przeciwnym wiatrem. Jakieś 4 kilometry przed mostkiem wyszedłem nawet i ja na zmianę żeby rozprowadzić chłopaków na premię. Rozprowadziłem na miarę moich możliwości ale nie było takiej tragedii. Na kilkaset metrów przed mostkiem zaatakował Piotrek B, za nim poszedł kompan a ja puściłem korby oglądając spektakl. Sprint jednak poszedł za wcześnie i akcja zamieniła się raczej w mini ucieczkę a mostek padł łupem Piotrka B. W Tanowie chwila przerwy na cole i dalej już na Głębokie z mocniejszą końcówką. Miodowa poszła mi dość mozolnie ale stabilnie bez zdychania no i potem rozjazdowo do domu. Super trening, jestem mega zadowolony. Fajnie było znów powozić się w peletonie i potem w naszym trzyosobowym pociągu. W milczeniu patrzeć jak pękają kolejne kilometry a w uszach tylko szum wiatru i opon. Tego mi było trzeba.
Dzięki koksy!