Zaraz po pracy wskoczyłem na rower i pokręciłem na Blankensee i falbanki. Jasnego starczyło akurat. Szaroburo zaczęło robić się dopiero za Skarbimierzycami jak gnałem rozpędzony w stronę Mierzyna. Dziś mocno, noga zakręciła a puls w ludzkich zakresach. Chyba drgnęło coś do przodu. Drogi suche tylko w lasach i "dolinkach" wilgotno.
Jednak sie udalo wyskoczyc na godzinke. Drugie podejscie zakonczone sukcesem. Pomeczylem troche Miodowa i przypalilem na zjazdach. Puls wysoko ale tak krotkie wypady wole zrobic na ostro.
Tydzień upłynął mi na naukach przedślubnych więc nawet na spinningi nie dałem rady pójść - 5 wieczorów z rzędu zajętych. Liczyłem na dzisiaj. Z rana było ok, lekko pruszył drobny śnieżek ale drogi czyste i suche. Wyjechałem i zrobiła się zamieć. Jeszcze się łudziłem, że pokatuje Miodową ale po trzech kilometrach drogi zrobiły się białe, koła zaczęły się ślizgać i musiałem pogodzić się z myślą o powrocie do domu. Gdzie ta wiosna... :(
Trzeci raz z rzędu niedziela z Głębokim. Nie żałowałem bo choć pogoda pod psem (wilgotno, mglisto, około 0 stopni) to frekwencja dopisała - na oko było coś pod czterdziestu chłopa i jedna pani. Za Bock spotykam Tomka ale tylko krótko się witamy. Taką grupą kręciliśmy do Locknitz gdzie się porwało ale większa część pojechała dalej w kierunku Prenzlau. Za Brussow w miejscowości Carmzow pada decyzja o nawrotce i po śladach wracamy do Szczecina. W Dobrej żegnam się i odbijam na Bartoszewo dokręcić do setki. Potem jeszcze Miodowa (nie było tragedii :)) i powrót obwodnicą śródmiejską na Pogodno. Tempo już sporo wzrosło w stosunku do tego co było dwa tygodnie temu. Chłopaki rozkręcali się za Locknitz pod cztery dychy i w sumie przez większość trasy na liczniku było od 33 do 42 km/h - nieźle. Strach się bać co będzie jak większość przejdzie na szosy. Wysiedzone ponad 3 i pół godziny w siodle. Super. Było trochę przypalanek ale głównie tlen, jestem zadowolony. Wytrzymałość nienajgorsza jak na tą porę roku ale siła kuleje jak ja pierd.... Na sztywnych górkach gdzie idzie mocniej i trzeba depnąć to zwyczajnie nie mam z czego. Czas znów wrzucić w treningi serie na Miodowej.
Dzis ostro z Karolina choc niby basic. Jak widac poziom zalezy od konkretnego instruktora. Na szybkosci dokrecilem tak mocno ze zachcialo mi sie wymiotowac - w grupie to czlowiek ma duzo wieksza motywacje :) Niezle dojechalem nogi, jutro zasluzony dzien lenistwa.