Plusy: sucho i słonecznie Minusy: PIZGA MROŹNYM WIATREM
Trening z gatunku masochistycznych. W sumie chyba każdy kolarz ma coś z masochisty. Bo pomimo faktu, że dzisiejsze 1,5h było sponsorowane przez ból, gile do asfaltu, bolące gardło, odmarzające palce i uszy, ścierpła z zimna twarz od wmordewindu to człowiek jakoś w tym cierpieniu odnajduje perwersyjną przyjemność. Ciężko się kręciło po wczoraj, widać było po pulsie że się nie zregenerowałem więc próbowałem się nie przelać ale różnie to mi wychodziło. Udało się zamknąć 500km w grudniu. Było to moje skromne założenie więc jestem zadowolony. W styczniu plan minimum to 800, optimum 1000km.
Moje ja przed Blankensee
Uchwyt bardzo poprawia ergonomie, warto!
Wypadałoby jakoś podsumować ten rok 2015 ale za bardzo nie ma co podsumowywać ;). Ostatnie dwa lata były obfite w poważne zmiany w moim życiu i ważne decyzje co niewątpliwie wpłynęło na moje podejście do kolarstwa - zwyczajnie pasja zeszła na dalszy tor. Jednak kilka miesięcy temu uczucie na nowo rozkwitło i pomału rosło w siłę. Pod koniec roku zostałem wcielony do nowej kolarskiej ekipy na lokalnym podwórku co przypieczętowało plan odbudowania formy na sezon 2016. Dodatkowo udało mi się ogarnąć w końcu rolki więc jestem w stanie przeprowadzać jako tako regularne treningi zimowo-bazowe które mam nadzieję zaprocentują na wiosne. Najważniejsze, że moje dwie Dziewczyny wykazują dużą wyrozumiałość w stosunku do silnego nawrotu cyklozy u taty - to mnie jeszcze bardziej motywuje. Oby energii i zapału nie zabrakło a będzie dobrze :)
Rozwiązałem problem z kadencją. Poczytałem trochę na forum przeanalizowałem instrukcję montażu no i wychodzi na to, ze znalazłem przyczynę problemu. Kluczem do jego zrozumienia jest ten schemacik: Ludzie na forum piszą, że czasem pomagało podłożenie z jednej strony czujnika jakiejś podkładki żeby podnieść lub opuścić czujnik i tym samym wiązkę aby "trafić" w komputerek. U mnie pomogło zamontowanie uchwytu, który wysuwa komputerek przed kierę. Przetestowałem na rolkach i sygnał był stabilny a przez cały trening ani razu nie zniknęła mi kadencja. Widocznie trafiłem w założone przez producenta kąty.
Trening w strefie 70-75%. Stabilnie, bez szarpnięć. Na kompie leciała kompilacja Raphy i całkiem fajnie mi się do niej kręciło. Krótkie kilkuminutowe filmiki idealnie przyspieszają mozolny trening. Poza tym zaczynamy poważny wytop więc koniec z jedzeniem po 19:00.
Rozruchowo po świątecznej pauzie. Miało być dłużej ale znów kwestie zawodowo-rodzinne zweryfikowały założenia. Dobra chociaż godzinka. Kadencja świruje coraz bardziej. Czy to możliwe, aby skończyła się bateria po zaledwie 1000km w tym większość wyjeżdzonych w warunkach domowych czyli temperatura pokojowa? Komputerek nie sygnalizuje problemów z baterią kadencji (a ma taką funkcję). Objawy są takie, że albo czujnik z licznikiem nie chcą się sparować (czyli "zero" od kadencji miga) a jak już czasem zaskoczy (o dziwo przy kręceniu korbami do tyłu) to zaraz gubi sygnał i pokazuje ciągle zero obrotów. Trochę jestem rozczarowany biorąc pod uwagę renomę producenta.
Z trudem wynegocjowany wigilijny trening :) Pogoda zacna, choć wiatr dawał się we znaki. Trochę odcięło mnie na końcówce bo miałem jechać tuż po śniadaniu ale z powodu rodzinno-domowych zobowiązań miałem dwugodzinne opóźnienie podczas którego nie uzupełniłem kalorii i zabrakło paliwa.
Nogi jak z betony, puls jak u nieboszczyka i ogólnie ciało mi dziś mówiło "pier*olę nie kręcę". Ale pokręciłem. Przy okazji obejrzałem sobie film o jakim wspominali kiedyś na wrześniowym treningu chłopacy:
Polecam bo film inspirowany prawdziwą historią. Mocno i brutalnie pokazany kolarski dopingowy półświatek w damskim peletonie. Kobietki jak widać nie zostają w tyle za facetami.
1: 35% 2: 60% 3: 0% 4: 0% cad: 88 (ale czujnik zwariował i działał tylko pierwsze 2 minuty)
Kto dziś nie był na rowerze niech żałuje. Pogoda jak na grudzień lux! 10 stopni i dość słonecznie :) Niestety kiepsko mi się dziś jechało kondycyjnie, czułem się jakiś przemęczony ale swoje pojechałem i 2,5h pękło. Zapiąłem nowe koła ale jakiegoś diametralnego skoku nie odczułem. Być może powodem było moje zmęczenie i noga nie chciała kręcić a być może zalety kół semi-aero odczuje dopiero przy wyższych prędkościach, których dziś nie osiągałem hahaha. Ładnie się toczą choć pewnie spora w tym zasługa nowych, sprężystych opon. Za to hipnotyzująco się wyglądają, uwielbiam ten efekt wirujących kontrastowych grafik na obręczy :D
Tak. Ewidentnie morale wysokie. Wstałem dziś o 4:15 rano, potem 12h w robo (w tym 9h trasy na drugi koniec wybrzeża), potem Iza pochłonęła tatę wieczorem a jak już Mama się zlitowała i pomogła małą księżniczkę uśpić to tata zamiast zalegnąć na sofie i wypić browara... rozłożył rolki i dokręcił chociaż godzinę. Motywacja jak na razie nie opuszcza :) A browara piję teraz, z czystym sumieniem hyhyhy.
Pożyczyłem sobie filmik o którym wspominał Grześ w swoim wpisie czyli o to to: Nie zrobiłem pełnego treningu bo nie miałem tyle czasu ale pierwsze 45 minut poszło zgodnie z planem co dało popalić bo interwałów było bez liku. Fajnie chłopaki jadą.