Od środy praktycznie na walizkach więc nie było czasu na rower. Wczoraj wieczorem wróciłem do Szczecina więc musiałoby chyba lać jak z cebra, żeby mnie odstraszyć dziś od treningu. A że całkiem ciepło dzisiaj choć wieje jak w kieleckim (ponad 30 km/h) to se pokręciłem. Najpierw po mieście, potem na Dobrą, z Dobrej na Lubieszyn i nawrotka na Szczecin. Tam powiało w plecy więc pocisnęłem mając gdzieś pikający pulsometr. Wiatr i hopki też nie pomagały mi utrzymać odpowiedniego pulsu ale jest lepiej niż poprzednim razem. Samopoczucie dobre.
PS. Czy ktoś wie co się dzieje z forum szosowym (www.forumszosowe.org)??? Od paru dni wisi komunikat o wygaśnięciu domeny... i nie mam co czytać wieczorami ;) HZ: 7% FZ: 54% PZ: 39%
Dzisiaj w czystym tlenie. Najpierw 5 minut na wiośle rozbudzić ciało. Rower: 10 min rozgrzewka 80W, 110-130 HR 55 min 160W, 145-155 HR, kadencja 90-110 10 min 60W, rozjazd 110-120 HR
Pierwszy wypad wchodzący w skład przygotowań do 2012. Miało być lekko z Erykiem, który jako jedyny nie odmówił propozycji sobotniego pokręcenia. O dziwo na Głębokim zjawił się jeszcze Paweł a chwilę później drugi Paweł - oboje wybrali dziś szaleństwa po lesie ale postanowili nas odprowadzić do Dobrej po asfalcie :). Chłopaki robili dziś za konie pociągowe bo ja kompletnie nie miałem formy i jakieś żałosne prędkości wyzwalały we mnie baardzo wysokie tętna... Wiozłem się więc na kole i gawędziłem z Erykiem. Przed dobrą górale odbili w las a my pojechaliśmy w stronę Bartoszewa. Po wjeździe do Sławoszewa czuję, że mi tylne koło zaczyna rytmicznie bić. Myślałem, że jakiś kamyk sie przylepił albo coś... Niestety: kapeć. Ale spoko! Mam dętke! Fajnie. Tylko pompkę zapomniałem przykręcić do nowej ramy :D - Nie ma problemu, mam tu zajebiaszczą pompkę, od trenera dostałem! - pocieszył mnie Eryk. Pompka zajebiaszcza ale albo my nie umiemy pompować albo jakaś trefna bo za cholerę nie chciała dymać przez wejście na Presta :) Telefon do assistance: Sargath z Axisem nie odjechali daleko więc nawrócą i nas uratują. W końcu pojawili się na horyzoncie i wtedy poszło już z górki, rachu ciachu i już koło z nową dętką zapięte na ramie. Pokręciliśmy sobie jeszcze do Bartoszewa i racji straty ponad godziny darowaliśmy sobie plany podjazdów na Sąsiedzkiej i po powrocie na Głębokie rozjechaliśmy się do domów. W domu podpompowałem mocniej koło i zajechałem jeszcze do Synkrosa po dętki. Dzięki koledzy za jazdę i pomoc - uratowaliście mi dzisiaj tyłek :)
A teraz idę przykręcić pompkę co bym jej już nie zapominał ;)
Ogólnie dyspozycja fatalna... Trzeba się wziąść za przygotowania bo niektórzy to widzę, że szykują atak na peleton Pro Tour albo co najmniej Continental ;) Masakrycznie szybko wkręcały mi się tętna powyżej progu. Wystarczyło zbliżyć się do 30 km/h i momentalnie HR skakało powyżej 160... Jak sobie przypomnę kondycję z Łobza to aż się łza w oku kręci :P No ale jakby nie patrzeć ponad miesiąc praktycznie nie siedziałem na rowerze a moja aktywność fizyczna była bliska zeru.
No to pierwsza jazda za mną :) Wczoraj zakupiłem ostatnią część potrzebną do "rozruchu" kubka czyli tylną przerzutkę. Niestety wbrew planowanej 105 musiałem zadowolić się Tiagrą. A to z powodu napędu 9rzędowego... Po konsultacjach z obsługą sklepu a potem "telefonie do przyjaciela" (dzięki Romano ;)) upewniłem się, że 10-rzędowa przerzytka nie obsłuży poprawnie całego zakresu 9-rzędowej kasety. Smutno trochę ale w końcu nie sprzęt a technika czyni zawodnika więc i na Tiagrze z tyłu objade kilku koxów :D
Ogólnie wymiana framesetu odchudziła moją maszynkę o całe 0,7 kg! Sporo, a stara rama też nie należała do najcięższych. Dodatkowo pewnie lżejsza sztyca, carbonowy widelec kilka gramów dołożyły i się uzbierało. Owijkę dałem ostatecznie białą bo zawsze mi się takie podobały. Wymieniłem też mostek bo była promocja na całkiem niezłe Pro LT o średnicy 26mm dopasowanym do mojej kiery. Tak, to rzadki szosowy standard i wcześniej męczyłem się na mostku 25,4 dopasowanym "na styk", przez co przy mocniejszych sprintach kiera trzeszczała... Teraz jest cicho i sztywno. Przez zimę pokatuje jeszcze stary napęd a na wiosne razem z kasetą i łańcuchem postaram się wymienić korbę na coś lepsiejszego.
A co do jazdy... Fajnie, że nie czuję jakbym jeździł na nowym rowerze. Pozycję mam bardzo zbliżoną i wygodną - czyli rozmiar trafiony. Za to prowadzenie jest już zdecydowanie inne. Myślałem, że tylko pro dostrzegają jakieś subtelne różnice w jeździe na różnych geometriach ale nawet taki laik jak ja jest w stanie to odczuć. Nowa rama jest bardziej zwarta, krótsza, ma bardziej sportowe kąty i na początku trochę mi latała kierownica na boki, było troszkę nerwowo, maszyna szybciej reaguje nawet na drobne ruchy kierownicą. Po kilku kilometrach przyzwyczaiłem się i jest BOSKO! Rower jest zwrotny, sztywny i mimo to bardziej komfortowy niż poprzednik. Teraz tylko do weekendu i skręcić trzeba jakieś 40-60 kilometrów nacieszyć się sprzętem :D
Niestety spinnigiem... Ale była za to okazja do odwiedzenia mojej siłowni w której nie byłem od huhu... lipca? :D
Forma beznadzieja, ale będzie lepiej. Dziś bardziej sprawdzałem ciało co i jak po takiej przerwie. 10 min rozgrzewka na HR 120-130, obciążenie 80W 60 min właściwego kręcenia HR 150-160 (120-150W) plus kilka krótkich akcentów na HR 170-190 (300-400W). Oj ciężkie były te "akcenty". Spociłem się konkretnie. 10 min rozjazd jak rozgrzewka
HZ: 12% FZ: 47% PZ: 43%
Oby tylko w zimę determinacji wystarczyło to na wiosne będzie z czego jeździć :)