Wczoraj byłem za bardzo zmęczony po niedzielnym plenerze ślubnym więc odpuściłem. Dzisiaj już nie mogłem. Ale się niebo coś chmurzyło więc pojechałem na "ekstremalne" szlaki Puszczy Wkrzańskiej. Raz nawet na jednym zjeździe wyjechał mi przed koło jakiś rajder na góralu, który nieźle popylał tymi leśnymi ścieżkami. Depłem w korby i heja za nim. Na prostych bez problemu nadrabiałem bo noga miała spooory zapas mocy ale na zakrętach, zwłaszcza tych technicznych dostawałem w dupę. Blok psychiczny - koła w poślizgu a przy prędkości 40km/h przelatujące kilka centymetrów obok kierownicy pnie drzew mnie przeraziły. Heblowałem grubo na serpentynach a potem goniłem na prostych. Ale fajnie było się tak wyhasać. Potem lanserska runda Arkonką i na Błonia no i do dom.
Tak więc lasy to nie dla mnie. We kasku komarzyska, buty uwalone. Pyłki, piaski, owady maści wszelakiej w moich nieogolonych kopytach to nie jest zbyt estetyczny widok :D A i tak trzeba powiedzieć, że las był względnie czysty, bez błota. Wyścigi MTB to ja sobie daruje. Szkoda zdrowia. Dzisiaj jechałem zachowawczo a i tak wystarczy jakiś korzeń pod liśćmi aby wystrzelić przez kierownicę. Za dużo w tym wszystkim ryzyka i za dużo zależy od ślepego szczęścia. Szosa to jest to :]
PS. Ładne przewyższenia wyszły jak na godzinę jazdy.
HZ; 24% FZ: 44% PZ: 29%
Komentarze (7)
Krzysiek spoko... to moje subiektywne odczucia. Mnie MTB po prostu nie kręci. Tak jak mówisz technika jest kluczowa ale żeby ją mieć to trzeba kilosów w terenie wykręcić. Ja jeżdżę w las okazyjnie stąd moja niechęć do ścigania się i ogólnie osttzejszej jazdy w terenie. Wolę szosę i ona daje mi więcej satysfakcji. :)
Przesadzasz kolego. To czy Cię korzeń zaskoczy, jak bardzo mocno na zakrętach heblujesz i jak wysoko latasz to się w MTB technika nazywa. Wszyscy wiedzą trening czyni mistrza.
Nie chcę tu zaczynać dyskusji wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkanocnymi.