Zimnoooo. Pojechałem prosto po pracy. Czuć już jesień w powietrzu oj czuć. Założyłem bluzę termoaktywną pod trykot ale to było za mało. Północny wiatr robił swoje. Kręciło się dobrze i noga była swieża także cieszyłem się jazdą i podkręcałem na hopkach. Licznik dalej kaput. Włączył się dwa razy na kilka kilometrów po czym dalej odmawiał posłuszeństwa. Ale leci już do mnie nowy komputerek. Początkowo czaiłem się na Garmina ale ceny kompletnych zestawów to jakaś parodia więc dałem sobie spokój i szybko wybiłem z głowy ten pomysł. Jako rozwiązanie najbardziej optymalne do moich celów i ambicji uznałem Sigmę Sport ROX 5.0. Ma wszystko czego chcę czyli oprócz standardowego licznika także puls i kadencje na jednym monitorze. Nic mi więcej do treningów nie trzeba. Jak córka jeszcze posiedzi te kilka dni w brzuchu to może pod koniec tygodnia pojadę na jakiś mały test.
Trasa: Warszewo - Głębokie - Wołczkowo - Dobra - Lubieszyn - Dołuje - Mierzyn - Centrum - Warszewo
Winter is coming...
Komentarze (2)
Też się zastanawiałem nad ROX 6.0 ale w wersji z kadencją ceny zaczynały się od 499 zł, 5.0 w pełnej wersji wyrwałem za 349 więc różnica jest, zaoszczędziłem na jakąś sensowną używaną przerzutkę na którą obecnie poluję :)
Potwierdzam i wczorajszy przeszywający wind i dobry wybór sigmy. Miałem taki sam wybór i wybrałem Roxa 6, w niezłej promocji zresztą (+CAD) i jestem absolutnie zadowolony. Gdyby Garmin zszedł z 1/3 ceny może wtedy bym się zastanawiał. Ps. Ta pani to Winter? ;) Pilnuj córy! :)