Trening #10 mocno
Tradycyjnie na początku lekko, rozgrzewkowo i szczerze mówiąc ten "prolog" nie napawał mnie optymizmem na dzisiejszy trening: nogi ciężkie, ospałe, cieżko rozbujać do 30stki... Myślę sobie no trudno, trza jechać, może jakoś się rozkręcą.
Ruszyłem na Głębokie. Tam w sklepiku zaopatrzyłem się jeszcze dodatkowo w małą butelkę wody niegazowej, którą prawie całą od razu opróżniłem. Potem niezbyt przeze mnie lubianą ścieżką do Tanowa a potem już nuuuuuuuudny i dłuuuugi odcinek do granicy w Dobieszczynie. Po drodze łyknęłem kogoś na trekingu z aspiracjami szosowymi, całkiem żwawo pomykał. Wyminął mnie później gdy miałem postój na granicy ale po dwóch minutach znów ruszyłem w "pościg". Lubię kręcić, jak jest kogo gonić, zawsze to jakaś motywacja i człowiek dostaję dodatkowego pałera.
Po kilku kilometrach skręciłem na Glashutte. Mniej więcej od tego rozjazdu (30km) czułem, że w końcu się fajnie rozgrzałem. Pulsometr wskazywał jazdę na granicy stref z lekkim akcentem na wysiłek nad progiem tlenowym. Pot ściekał po okularach ale nogi dobrze podawały a ciało dobrze się czuło - moc nie spadała wraz z kolejnymi kilometrami, a wręcz przeciwnie. Nie zapominałem też o regularnym nawadnianiu i szamaniu na trasie małych porcji mleczka - nie wtedy kiedy zachce mi się pić/jeść, ale na zaś. Mam wrażenie, że dzięki temu nie odczułem uczucia głodu czy permanentnego spadku mocy. Będe musiał przetestować te menu na kolejnych średnich i dłuższych trasach.
Wracając do trasy: minąwszy Glashutte szybka dzida do Grunhof, dalej ściężką rowerową do Pampow. Zmarszczka przed Pampow wzięta dynamicznie i szybko i bez większego zmęczenia. Następny przystanek to Blankensee a potem odbiłem na pofałdowaną ściężkę do Hohenfelde. Stamtąd na Bismark i ściężką wzdłuż szosy do przejścia granicznego w Lubieszynie. Początkowo miałem odbijać w Dołujach na Bezrzecze ale zrezygnowałem z tego pomysłu ze względu na słabą nawierzchnię. Pojechałem więc główną szosą aż do rogatek Szczecina. Tempo od Lubieszyna w przedziale 35-44 km/h. Bardzo bałem się na tym kawałku odcięcia, ale nogi były całkiem świeże. O dziwo aż do "mety" w centrum Szczecina jechało się naprawdę dobrze.
HZ: 4%
FZ: 34%
PZ: 61%
Tętno max na podjeździe przed Pampow.