W końcu pogoda dopisała i razem z moją dziewczyną wykorzystaliśmy ten czas na od dawna planowaną wycieczkę do Trzebieży. W sumie w samą miejscowość przejeżdżaliśmy już kilka razy ale zawsze "przelotem". Tym razem chcieliśmy dojechać nad sam brzeg Zalewu Szczecińskiego i zobaczyć plażę. Udaliśmy się w kierunku Głębokiego a potem ścieżką rowerową do Tanowa. Tuż za Tanowem odbiliśmy na Tatynię a potem już prosto na północ. Po ok. 30 kilometrach dojechaliśmy do celu. Do plaży prowadzi niezbyt komfortowy odcinek ośmiokątnych betonowych płyt, które nieźle nami wytrzęsły. Potem krótko asfaltem i byliśmy na plaży i promenadzie. W sumie poczuliśmy się miło zaskoczeni bo spodziewaliśmy się dzikiej plaży a tam znaleźliśmy całkiem nieźle zagospodarowane kąpielisko i małą promenadę. W knajpce przy kąpielisku zamówiliśmy kebaba na tacy z frytkami - bardzo dobry! I w ludzkiej cenie. Posiedzieliśmy sobie trochę przy stoliku podziwiając widok na Zalew. A widoczność była dzisiaj dobra i bez problemu w oddali majaczył drugi brzeg i wzgórza na wyspach Wolin i Uznam. Nawet wodolot przeleciał w kierunku Świnoujścia. Po posiłku zabraliśmy się w drogę powrotną ale spontanicznie wybraliśmy jednak drogę przez Police na wprost do Szczecina. Nie był to zbyt trafny wybór bo nawierzchnia średnia a ruch spory ale przynajmniej nie było nudno (nienawidzę wracać tą samą trasą, którą przyjechałem). Tuż przed Policami wyprzedzał nas autobus. Bardzo chciałem sobie go złapać, przygotowałem się, zarzuciłem blat i tuż po tym jak zaczął mnie omijać poszła rura. Niestety po kilkunastyu metrach wyrwałem bloki z pedałów i cudem uniknąłem wywrotki szorując butami po asfalcie na stojaka i próbując wyhamować. A nie było to łatwe zadanie bo przy 50 km/h jechałem sobie na tych blokach jak na łyżwach :D. Obyło się na szczęście bez wywrotki i szlifów ale sytucja wyglądała bardzo poważnie. Będę musiał dokręcić mocniej sprężyne w pedałach bo coś mi się wydaje, że to zbyt słaba siła zapięcia spowodowała tą usterkę. No i pierwszy raz podjechałem sobie po górkę przesącińską. Nie jest to jakiś mega wyczyn ale podjazd jest dość sztywny i dosyć długi. Jak dobierze się odpowiednie przełożenie to daje w kość. Gosia jechała dzielnie za mną po tych hopkach trzymając moją ucieczkę "na smyczy" aby w odpowiednim momencie mnie skasować ;P Bardzo fajna wycieczka, dawno sobie tak lajtowo nie jeździłem.
Promenada w Trzebieży
Zakłady chemiczne w Policach
MiG-21 MF w Przesącinie - ech... jedne z piękniejszych maszyn projektu Mikojana i Guriewicza