Wczoraj wieczorem Eryk zaproponował wypad w poniedziałkowy wieczór. Dałem znać też pozostałym ale tylko Roman potwierdził obecność. Z powodów zawodowych organizator spóźnił się trochę i ostatecznie wyjechaliśmy dopiero po 18. Miał być jeszcze czwarty maruder ale tak nas gonił, że w końcu złapał kapcia i pojechaliśmy we trójkę. W sumie przez to "czekanie" zamiast pracować nad formą to się opierd..... przez godzinę rekreacyjnie machając korbami ;) Od Blankensee już tempo lekko wzrosło i było kilka mocniejszych odcinków. Trochę się w Niemczech pogubiliśmy ale dość szybko znaleźliśmy właściwy szlak. Słońce już zaszło jak skręciliśmy przed Hintersee na Dobieszczyn. Momentalnie zaczęło się robić ciemno :/ Po rowach hasały dziki a nad głowami przelatywały sowy i kanie - niezły klimacik hehe. Cisnęliśmy jednak swoje i w tempie 33-35 km/h zbliżaliśmy się do Tanowa a potem Głębokiego. Jak dojechaliśmy do jeziora było już całkiem ciemno, szybkie pożegnanie i ustawiliśmy się na środę. Zapowiada się fajna jazda w większym gronie więc może być ciekawie.
Ogólnie dobrze się dziś jechało, wiatr niewielki a potem prawie całkiem ucichł. Noga dobrze kręciła i puls w normie :) Trzeba tylko będzie wydłużyć treningi i zacząć kręcić coś od 100km w górę, żeby przygotować się do maratonu w Łobzie i nie wylądować na końcu stawki :D Dzięki Panowie za dzisiaj i do zobaczenia w środę!