Trening #21 Wyrypa z Głębokim

Niedziela, 17 marca 2013 · Komentarze(6)
Dzisiejszy odcinek sponsoruje literka "W" jak... no... kto zgadnie? Tak! WIATR! A raczej wichura.
Tradycyjnie o 10:00 spotkałem się na Głębokim ze szczecińskimi Mastersami, po chwili pojawił się także Mateo i Piotrek. Jedziemy. Ruszyliśmy na Dobrą. Jechało się obrzydliwie lekko... Czyli zimny wiatr dmie ostro w plecy a powrót będzie rzezią niewiniątek. Ale my uprawiamy KOLARSTWO a nie haratanie w gałę więc trzeba było otrzeć łzy i zmierzyć się z nieuniknionym. W Dobrej skręcamy na hopki do Lubieszyna i dalej na Grambow. Mastersi robią dosyć długie zmiany i lekko mnie (i Mateusza) ta strategia niepokoi. W końcu za Grambow przychodzi ta chwila, ten moment, wychodzimy na czuba. Wiatr na tym odcinku daje w plecy ale trzeba wykorzystać warunki i podkręcić tempo. Lecimy 38-45 a hopki łykamy jak młode rekiny. Jedzie się dobrze i chyba straciliśmy rachubę czasu w rezultacie dając za długą zmianę. Mateo troszkę się przysmażył, schodzimy a w peletonie robi się na końcu jakieś dziwne przetasowanie przez co tracimy kontakt z główną grupą. Jak sytuacja się wyklarowała byliśmy stratni kilkaset metrów, Mateusz wskakuje na koło i gonimy. Lekko nie było ale dochodzimy peleton w Locknitz i dalej lecimy na północ na Rothemklempenow. Wiatr kręci między drzewami ale tempo jest w sam raz, ani za mocno ani za wolno. Mijamy kolejne niemieckie wioseczki i w Hintersee skręcamy na szosę do Ahlbeck. Znowu dmucha w plecy i znowu tempo rośnie. Potem nawrotka w samym Ahlbeck i pod wiatr dajemy do granicy. Tempo spada wprost przeciwnie do obciążenia. Wiatr nie pozwala się rozkręcić powyżej 30km/h. W końcu coś się zaczyna dziać na czubie i grupa rozciąga sie w piękny pociąg. Rowerami rzuca od podmuchów, idzie mocny zaciąg, zmiany szybkie i ogólnie ogień. Droga się wije i co chwila albo gęsiego, albo ranty i do tego trzeba pilnować koła. Przede mną jedzie Piotrek, wychodzi na zmianę, ja za nim, na liczniku 32-33km/h a tętno 174-180! Po chwili schodzi, uderzenie wichury jakbym dostał młotem, utrzymuje i lekko poprawiam, tętno szybuje pod 190. Uda na zapieku, płuca prawie wyplute, odwalam 500 metrów i schodzę wyjechany a oni jeszcze dokręcają. Widzę jak mijają mnie inni, za bardzo zwolniłem, nie podczepię się. Desperacko wstaje z siodła i próbuje kilkoma kopnięciami korby trochę zwiększyć prędkość. Czekam na wolne miejsce, ostatni puszcza koło, za ciasno jeszcze żeby wskoczyć przed niego, a jak luka robi się wystarczająco duża to już tylko podziwiałem odjeżdzający pociąg. Lekcja pokory :) Nie było szans dojść, nie w tym wietrze, nie z tą nogą. Doczłapaliśmy się z Piotrkiem do Hintersee i tam poczekaliśmy na Mateusza, który po chwili też do nas dojechał. Dalej razem trochę po śladach (bo Dobieszczyn nieprzejezdny) na Glasshute i Gunhof. Udaje się utrzymać 31-34 km/h pomimo niekorzystnego wiatru. Tam odbijamy na leśną szosę do Pampow i zonk. Na asfalcie lodowisko. Podejmujemy ryzykowną decyzję aby przebić się te kilka kilometrów do Pampow z nadzieją, że tam będzie już sucho. Koledzy łapią z dwie gleby, mi naszczęście nie udało się przytulić do asfaltu choć nerwówka była. Wlekliśmy się tak wolno, że lepiej było iść z buta :D. Przed Pampow już sucho więc atakujemy hopę i dalej z potwornym wmordewindem mielimy na Blankensee. Przed granicą żegnamy się z Mateuszem i już we dwójkę z Piotrkiem wymęczamy ostatnie kilometry do Szczecina. Wyrypa, że hej!
Przyjechałem tak zmęczony, że prawie z roweru spadłem przed domem. Niezły hardkor ale wartościowy trening.


Mateusz


Peleton przed Ahlbeck


Piotrek vel "Wiggo" :D


Lekka i przyjemna wiosenna przejażdżka ;)


Wiosna... wiosna... wiosna ach to ty!


Dobra mina do złej gry :D

HZ: 22%
FZ: 55%
PZ: 23%

Komentarze (6)

Oj chłopaki chłopaki... Wiem już trochę jak jest na ustawkach z Głębokiego. Bywa szorstko, czasem wręcz agresywnie, nie czekają na "żółtodziobów" (a za takiego się w tym peletonie uważam) i nie mam im tego absolutnie za złe. Zwyczajnie polubiłem ten "klimat". Poza tym jednym z moich prywatnych założeń na ten sezon było pojechanie parę razy z ustawką. Chłopaki są naprawdę mocni i umieją zakręcić korbami a to dużo uczy, pokory także. Poza tym jeżdżę też dla atmosfery peletonu bo co jak co, ale szum rozpędzonej grupy kilkudziesięciu rowerów jest uzależniający. A w grupie jeździć, zwłaszcza w wyścigowym stylu gdzie jest nerwówka, ciągłe tasowania, skoki, akcje, ranty sam się nie nauczę.
Owszem kolarstwo to z jednej strony sport z zasadami i piękną historią ale też bardzo trudny, niebezpieczny, męski i bezlitosny. Uczucie gdy odpadasz od koła przy pulsie 190 i wiesz, że nikt nie poczeka i nie poklepie Cię po ramieniu potrafi nieźle zmotywować i dużo nauczyć :)

maccacus 21:56 niedziela, 17 marca 2013

Gratulacje Adam! Zadziwiasz mnie coraz bardziej w tym roku! Oj rosną nam nowi mastersi! :)
Mnie jak ujechali i zostawili za n-tym razem, przestałem bohaterzyć i zrozumiałem że liczy się jedno - zostać w grupie, a nie najdłuższa zmiana i wyplucie. I wracali wszyscy razem.

Ale i tak uważam jak Bodi że połowa z nich to wolałaby jechać w innym teamie i z własnymi zasadami, tyle że tu jakoś nikt nie może się zorganizować, na stałe systematyczne treningi w innej grupie. Dziwne to w tak dużym mieście...

Danielo 21:05 niedziela, 17 marca 2013

Też uważam,że jazda w peletonie jest dobra,bo się możesz sprawdzić i pojeździć w wyścigowym tempie.Jak jeździliśmy w tamtym roku naszą grupą to nikt nikogo nie zostawiał.Bardziej chodzi mi o to,że lubię się czuć dobrze w przyjaznym towarzystwie.Tak jak w życiu,liczysz na kogoś kto Ci pomoże lub Ty pomożesz komuś.Ta grupa mnie nie inspiruje,ale to tylko moje zdanie i nie wnikam bardziej w ten temat.Dzisiaj na przykład jadąc po ośnieżonej drodze przypomniałem sobie Ciebie jak jechaliśmy po śniegu i lodzie z tą różnicą ,że Ty na szosowym rowerze a my na góralach.To mnie bardziej inspiruje..np.Twoja technika jazdy na śniegu.Ja się bałem.

Bodi-removed 16:40 niedziela, 17 marca 2013

Ja się z tym liczę, po to tam jeżdżę żeby liznąć czasem wyścigowego tempa bo to dobrze robi na progres. A jak zostanę - trudno. Pięć razy mnie urwą a za szóstym dojadę ;)

maccacus 15:18 niedziela, 17 marca 2013

Miałem podobnie.Mówiłem,że Mastersi nie czekają.A jak się wychylasz to zjeba.Też dzisiaj dostałem w kość.Ja własnie jechałem od Pasewalku do Granicy przez Ahlbeck.Cały czas w ryj,a nie miałem się za kogo schować.

Bodi-removed 15:15 niedziela, 17 marca 2013
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa edzaw

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]