Trening #39 Kolarski wpierd....

Niedziela, 19 maja 2013 · Komentarze(8)
Mateo zażyczył sobie dostać w ten weekend wpierd... Czyli z założenia nie miało być lekko. No i nie było. O 9:15 ustawiliśmy się na Głębokim. Pojawiła się mocarna ekipa czyli oprócz wspomnianego wyżej:
Organizator Robert, Grzesiek, Romek, Daniel, Bartek, Michał i Piotr z Calbudu a nawet Krzysiek do nas zawitał przypadkiem.
Także peletonik zacny.

Do Blankensee jeszcze w miarę lekko 32-35km/h. Za granicą się zaczęło... Licznik rzadko pokazywał cyferki poniżej 35km/h a coraz częściej pojawiała się czwórka z przodu. Wiatr nie wiatr - trzeba było mocno pracować, nawet na kole. Grzesiek od początku skakał sobie mimo tempa jak gazela, robił zmiany za trzech, no niesamowita moc... Inna liga. Ja z Mateuszem jechaliśmy racjonalnie, oboje nie narzekamy na zwyżki formy więc aby przejechać cały zaplanowany przez Grześka dystans trzeba było jechać oszczędnie. Mimo to dostałem po nogach aż miło. Po 50-tym kilometrze normalką były już zaciągi z piątką z przodu, grupka tasowała się do wężyka i każdy nerwowo pilnował koła. Zdarzyło się parę razy strzelić, ale niestety nie byłem w stanie wytrzymać morderczego tempa jakie Grzesiek z Robertem narzucali na hopach. Widać, że ostro przepracowana zima i (już!) tysiące kilometrów wyjeżdżonych w tym sezonie przynoszą skutki. Na jednej takiej sztajfie totalnie odbiło mi korby. Jechałem akurat na kole Grzesia, ale nie byłem w stanie za chiny utrzymać. Od Penkun już znośne tempo (czyt. gdzieś w okolicach 40km/h). W między czasie robimy przerwę na jakiejś trawce przed niemieckim gospodarstwem. Bidony mam na wyczerpaniu, Daniel też, ale podeszli my do płota, zatarabanili w dzwonek i starsza Niemka słysząc nasze błagalne "Wasser! Wasser!" przyniosła nam w dzbanku wody i bidony znów pełne :) Uratowało nam to tyłek bo na oparach jakie miałem w moim baku daleko bym nie zajechał, a do granicy było jakieś 40km.
Podsumowując: bardzo mocny trening. Czuje się jak po wyścigu. Z resztą na takim dystansie taki czas to moja życiówka. Nie przepadam za takimi długościami w takiej intensywności, nie mam tak wypracowanej wytrzymałości i po 80-tym kilometrze przychodzi zwykle bomba. Poza tym brakuje siły na hopach, za szybko uda pieką. Trzeba dalej katać Miodową. Puls praktycznie cały czas w strefie mieszanej albo grubo powyżej progu. Mam nadzieję, że ta wyrypa godnie wejdzie z nogi i coś tam ruszy do przodu.

Dzięki Panowie za tą niedzielną masakre! :)

HZ: 5%
FZ: 37%
PZ: 57%


Ekipa na starcie


Sikustop


Kozaki :D


Piknik!

Komentarze (8)

No ja żałuje tej drugiej części bo była bardziej w górę :)
Dzieki Adamie za towarzystwo, szykujmy juz kolejne zebranie :)

wober 15:45 poniedziałek, 20 maja 2013

Fajna ustawka.
Niestety z powodu niedyspozycji moich kompanów z którymi się wcześniej umówiłem musiałem odpuścić wasz zacny peletonik w Buku. Może następnym razem jak będzie okazja to się zabiorę z wami.
POZDRAWIAM

rtut 20:43 niedziela, 19 maja 2013

Zbyszek ja też nie wiem jak dałem radę :D A tak serio to o dziwo totalnego zgona nie złapałem, ale to chyba skutek regularnego odżywiania na trasie czyli 1 batonik zbożowy na godzinę. Brakuje mi dodatkowego tysiąca kaemów w tym sezonie i czuję to po nogach, dodatkowo nieregularny treningowo kwiecień bardzo zastopował progres, który jeszcze na początku sezonu był bardzo wyraźny i czułem się mocny jak na tamtą porę roku.
Daniel nie żałuję! Trasa piękna widokowo i wymagająca mocnej nogi, zwłaszcza ta druga cześć, którą jechaliśmy w szóstkę. Warto było :)

maccacus 19:30 niedziela, 19 maja 2013

Fajna ustawka. Takie większe grupy to jest to. :)

James77 18:42 niedziela, 19 maja 2013

Dzięki Adam za wspólny trening.Do następnego.

Bodi-removed 16:59 niedziela, 19 maja 2013

dzieki Adam, do nastepnego

barblasz 16:51 niedziela, 19 maja 2013

Dzięki Adam, mam nadzieję że nie żałujesz że nie skróciłeś trasy w Brusow.
To tylko nam zaprocentuje!

Danielo 14:58 niedziela, 19 maja 2013
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa odnie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]