Trening #54 Inauguracja sezonu :D
Piątek, 2 sierpnia 2013
· Komentarze(6)
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
No bo jak tu nazwać pierwszy trening od kilku tygodni :)
Przypadkowo trafił mi się dzien urlopu więc wykorzystałem go rowerowo. W samo południe i największą lampę wyruszyłem na trasę. Standardowo kierunek Dobieszczyn a potem nawijka na Glashutte, Grunhof, Mewegen, Blankensee, Bismark, Lubieszyn, Mierzyn, Szczecin.
Lampa konkret. Dobrze, że ubrałem trykot Calbudu bo to jedyny jaki posiadam z całkowicie rozpinanym przodem. Gdyby nie to prawdopodobnie bym się zagotował żywcem. Od Dobieszczyna wiatr niekorzystny już do samej mety. Jeśli dodać do tego puls z kosmosu (przykładowo płaski odcinek, lekki wmordewind i 175bpm przy 30km/h... :D), bombę od czterdziestego kilometra no to zrobiłem sobie niezłą wyrypę. Na rzęsach dojechałem jakoś do McDonalda w Lubieszynie gdzie ratowałem się truskawkowym szejkiem.
Po tej przerwie dokręciłem ostatkiem sił na Mierzyn i dalej na Szczecin do domu. Uff... gorąco.
HZ: 3%
FZ: 41%
PZ: 55%
Przypadkowo trafił mi się dzien urlopu więc wykorzystałem go rowerowo. W samo południe i największą lampę wyruszyłem na trasę. Standardowo kierunek Dobieszczyn a potem nawijka na Glashutte, Grunhof, Mewegen, Blankensee, Bismark, Lubieszyn, Mierzyn, Szczecin.
Lampa konkret. Dobrze, że ubrałem trykot Calbudu bo to jedyny jaki posiadam z całkowicie rozpinanym przodem. Gdyby nie to prawdopodobnie bym się zagotował żywcem. Od Dobieszczyna wiatr niekorzystny już do samej mety. Jeśli dodać do tego puls z kosmosu (przykładowo płaski odcinek, lekki wmordewind i 175bpm przy 30km/h... :D), bombę od czterdziestego kilometra no to zrobiłem sobie niezłą wyrypę. Na rzęsach dojechałem jakoś do McDonalda w Lubieszynie gdzie ratowałem się truskawkowym szejkiem.
Po tej przerwie dokręciłem ostatkiem sił na Mierzyn i dalej na Szczecin do domu. Uff... gorąco.
HZ: 3%
FZ: 41%
PZ: 55%