Nowa kiera jupi!!!

Piątek, 12 czerwca 2015 · Komentarze(6)
Doszło już do tego, że mi się nawet wpisów nie chce robić. Gwoli ścisłości byłem od ostatniego wyjazdu parę razy na rowerze ale a to licznik od Gianta mi zdechł upadając na posadzkę, a to nie zdążyłem wpisać kaemów z Cateya od Cube'a i tak mi pouciekały te dane a pamięci dobrej nie mam. No cóż. Czasy ściganckie się skończyły, córa w drodze więc ino rekreacja się ostała hahaha.
Pomysł zmiany kiery chodził za mną już dawno, powodów było aż dwa:
- chęć przejścia z oldscholowego szosowego standardu fi26 na nowoczesny oversize 31,8
- chęć skrócenia mostka bo obecny był odrobinę dłuższy niż bym sobie tego życzył (110mm)

Niestety jak to zwykle bywa pierdyliard innych rzeczy było non stop ważniejszych, a to urodziny, a to coś w samochodzie do naprawy, a to to a to tamto no i temat mi sie przesuwał i przesuwał... Zwłaszcza, że od razu musiałbym kupić i mostek i kiere bo chciałem zmienić standard. I tu z pomocą przyszedł Piotrek bo sam kupił jakąś karbonową niunię i został mu się podstawowy kokpit z jego Gianta TCR której chciał się pozbyć. Mostek ten sam (110mm) ale kiera w gięciu kompaktowym więc i krótsza to wziąłem na spróbowanie i próbny montaż. No i dziś się przejechałem - jestem w szoku ile kierownice może zmienić! Rower jak pode mnie, w końcu przestały doskwierać bóle krzyża, tyłek mniej boli, dolny chwyt wygodniejszy a i za klamki jakos tak mi lepiej. Jestem mega zadowolony i za parę groszy mocno podniosłem sobie komfort :) Dzięki Piter!

Co do jazdy: bez historii. Zjazd z Miodowej z jakimiś łebkami na twentyninerach. Rozpoczęli go chwile przede mną więc szybko ich doszedłem na szosie. Jak mnie zobaczyli na ogonie to się zaczęło "ściganie". Jechali jednak bardzo niebezpiecznie. Bez zasad, bez pomysłu, to do lewej to do prawej a prędkość ponad 50km/h to nie przelewki i kraksa by bolała. Dopiero na ostatniej prostej zapięłem blat oś i bez większego trudu im odjechałem ucierając trochę nosa. A co, jeszcze mogę hahahaha. Potem paru kolarzy mnie wzięło na prostej od Wołczkowa  a ja sobie spokojnie kręciłem do Dobrej i na rondzie nawrotka. Widać jednak, że większość to nowy narybek, ani cześć ani pocałuj mnie w dupę. Kiedyś to były czasy... jak się na trasie szosowca spotkało to człowiek przeżywał, zastanawiał kto to, zagdał i poznał nowego kumpla do jazdy (pozdro Daniel :D), a dziś? Jak psów ich wszędzie pełno :P 


Kubek z nowym kokpitem i nową żelową owijką

Komentarze (6)

:)

pietrobike 17:44 niedziela, 14 czerwca 2015

Adam, chyba nie widziałem, gratulacje! Witaj w gronie :)

Danielo 20:26 sobota, 13 czerwca 2015

Ja dzisiaj spotkałem dwóch...nikt nie odpowiedział. Coś w tym jest. Pozdro. :)

James77 18:18 sobota, 13 czerwca 2015

Adaś masz racje, kto jeździ dłużej na szosie zna te zasadę. Wymiera ale to kwestia podtrzymania kultury jaka znamy my. Szosowe chłopaki :)

wober 20:07 piątek, 12 czerwca 2015

Roberto weź wyluzuj :) Po pierwsze nie pisałem o wszystkich rowerzystach a o szosowcach. W szosie bardzo cenię ten cały kolarski savoir vivre, szkoda by było aby wzrost popularności szosy spowodował powolne wymieranie tych tradycji. Tyle.

maccacus 18:56 piątek, 12 czerwca 2015

Z opisu leje się wiele żółci. I w jakim celu? Osoby jeżdżące na rowerze często robią to dla czystej komunikacji a z racji zawierania znajomości więc pozdrowienie nie jest wymagane. Czy zauważyłeś aby każdy kierowca pozdrawiał każdego napotkanego innego kierowcę?

Roberto 18:30 piątek, 12 czerwca 2015
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa obser

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]