Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Adam aka maccacus z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 37039.83 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 27.27 km/h i ciągle mi mało...
Więcej o mnie.

Follow me on Strava

2017 button stats bikestats.pl



W poprzednich odcinkach:

2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maccacus.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
90.69 km 0.00 km teren
03:22 h 26.94 km/h:
Maks. pr.:51.80 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1833 kcal

Tata-team w natarciu!

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 2

Wyjazd o nieludzkiej godzinie bo o ósmej rano byłem już na Głębokim. Tam krótkie cześć cześć z Romkiem i Mateuszem no i gaz na Dobrą. Ostatni raz w siodle byłem miecha temu ale Romek stwierdził, że dobre rege otwiera organizm i miał racje, skubany. Tempo od razu kozak, chłopaki pokazali, że lekko nie będzie i poszło na wejściu z dwójką z przodu. Noga jednak wytrenowana więc spoko ogarniała. Przed Wołczkowem lecieliśmy już 27km/h - ogień!!! Myślę sobie, ja pierdziu zabraknie mi kasety... Nie wiem jak Mateo dawał radę na kompakcie. Szacun. Dalej na Buk a z Buku Blanensee i falbankami do Locknitz. Hopy na ostro bez taryfy ulgowej ale z małą rezerwą na prawdziwe podjazdy jakie miały pojawić się w drugiej części trasy. Dolny chwyt, blat oś, wiadomo... z leszczami nie jechałem. W Locknitz krótka przerwa na banana i kanapki no i dalej rura na południe. Duchota niesamowita. Po wieczornych burzach rano wszystko parowało, pot nie chciał wysychać a trykoty można było wyrzymać z wody. Cały czas tempo zawrotne chwilami nawet 32 km/h po płaskim!!! PO PŁASKIM!!!! Na zjazdach to w ogóle szliśmy tak grubo, że bałem się czy moje Micheliny mają atesty na takie prędkości ale co tam: NO RISK NO FUN. 
Generalnie Głębokie nas nie mogło dogonić, szliśmy jak w transie, zmiana za zmianą po prostu kuwa KOLARSTWO! Nie tam jakieś pitu pitu turystyka... ptfu. Ostry wpierd.... i non stop na zagięciu. Po wycieńczającym treningu należał nam się szejk więc zajechaliśmy po niego do Maca w Lubieszynie prężąc przy kasie napięte czworogłowe. Tam spotkaliśmy kolejnego z armii fanów Wobera, który poprosił nas wszystkich o autografy a Romka nawet trzy w tym jeden na klacie. No taki fanatyk, że chciał kupić cokolwiek od MISTRZA. Nawet złamane koło. Powrót już lżej ale dalej mocno, nie wymiękamy. 
Świetny trening, już czuje progres. Poszło w kopyto aż miło.



Komentarze
wober
| 16:01 poniedziałek, 17 sierpnia 2015 | linkuj hahahahaha końcówka miszcz !!!! tak było!!!!
saren86
| 22:14 niedziela, 16 sierpnia 2015 | linkuj Hahaha :) Dobre :D
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa accza
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]