We dwoje

Niedziela, 5 czerwca 2011 · Komentarze(1)
Kategoria 50-100km
Po wczorajszej imprezie postanowiliśmy rozjeździć kaca i wybraliśmy się na pętlę Szczecin, Blankensee, Glashutte, Dobieszczyn, Tanowo i z powrotem do domu.
Wycieczka jak wycieczka, fajnie było, na tyle upalnie, że czekolada zamieniła się w sos. Koszmarem okazała się jednak jedna mała skrajnie głupia decyzja pod koniec drogi. Przed Tanowem zaczęliśmy zastanawiać się czy nie skręcić może na Świdwie aby zobaczyć jezioro...
Skręciliśmy...
Najpierw asfalt, jest w porządku. Potem zaczął się szuter. Myślę sobie:"Na Giro też bywają szutrowe odcinki, to ja nie dam rady?!". Szuter zamienił się ostatecznie w grząski piach. Zabudowania się skończyły, za dużo już przejechaliśmy aby zawrócić, więc uderzamy tak jak nas prowadzi ten trakt, czyli w sam środek lasu. Było kilka odcinków, które musiałem przejść pieszo. Po prostu jechać się nie dało. Koła topiły się w piachu po nyple, buksowały, przez bloki kilkakrotnie leżałem... gehenna jednym słowem. A na dokładkę latały tam krwiożercze, gigantyczne chmary komarów. Cięły bezlitośnie... Wściekły byłem niesamowicie, że zdecydowaliśmy się uderzyć w nieznane. Jeziora i tak nie zobaczyliśmy. Wyjechaliśmy dopiero w Grzepnicy.
Ten nieprzyjemny epizod uświadomił mi jedno: nie przesiądę się już z szosy na xc, piaski, komary i inne ustrojstwa to nie dla mnie, nie te lata ;P

Komentarze (1)

A no Swidwie to raczej mtb :)
e tam nie te lata mtb odmladza :)

sargath 06:45 poniedziałek, 6 czerwca 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa hwils

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]