Trening #12: jestem w lesie :D

Sobota, 18 czerwca 2011 · Komentarze(4)
Z formą znaczy się hahaha...
Ale o tym troszkę później, najpierw kilka słów wprowadzenia.

Dzisiaj w końcu udało nam się ustawić z Krzyśkiem na wspólne kręcenie. Miała być jeszcze trójka (Romek, Magda i Eryk, który nie chce założyć konta na BS ;)) ale nie pewna aura sprawiła, że zrezygnowali.
Pogoda z resztą do najprzyjemniejszych dzisiaj nie należała. Mocny wiatr, wirujące wokoło postrzępione, cieżkie, deszczowe chmury nie ułatwiały i tak ciężkiej (z powodu tempa jakie narzucił kolega ;P) jazdy. Pojechaliśmy na przejście w Buku, potem zmarszczkami od Blankensee do Bismark. Następnie zwrot w Linken na Grambow, na południe i znów zmagania w wmordewindem. Prędkość niezbyt duża (29-31km/h) a dawała mi ostro w kość. W Grambow skręciliśmy na Retzin (wmordewind zamienił się w boczny), a potem na szosę do Locknitz (tam już wiało w plecy).
Przed Locknitz na jednym ze wzgórz zrobiliśmy krótki postój na fotki.


Sprawca moich jutrzejszych zakwasów :D



Długo kluczyliśmy pomiędzy takimi chmurami ale w końcu nas dopadły...


Z Locknitz pojechaliśmy do Rothemkempenow gdzie miło zaskoczył mnie świeżo położony nowiuśki asfalt. Pamiętam jeszcze z zeszłego roku, że był tam niezbyt udany kilkukilometrowy odcinek płyt i asfaltu poprzecinanego poprzecznymi bruzdami a teraz... bajka.
Z Rothemkempenow przez Grunhof, Pampow i Blankensee z powrotem do Polski. Dalsza droga już bardziej rozjazdowo.

Muszę przyznać, że Krzysiek nieźle przewartościował mi samoocenę mojej formy :). Z góry przepraszam, że tak mało wychodziłem na zmiany ale puls mi szalał i pewnie jeszcze w poniedziałek i wtorek będe czuł efekty dzisiejszego wypadu, możesz być z siebie dumny haha.
Było kilka momentów, że ledwo utrzymałem koło. Generalnie brakuje mi szybkości i siły na sprintach jak kolega zaciągał do 40stki. Ale małymi kroczkami do celu... :)
Gdy brałem prysznic kilka minut po powrocie czułem się jak po moim osobistym Paris-Rubaix: rower usyfiony, nogi z gumy, błoto spływające po łydkach i obolały tyłek... Ale wypad oceniam megapozytywnie!! Jak to mówią: no pain, no gain!

HZ: 10%
FZ: 25%
PZ: 64% hahahaha

Komentarze (4)

Niestety jutro przed południem mam plany "niedoprzełożenia" wiec z bólem serca muszę odmówić :) Do następnego!

maccacus 21:37 sobota, 18 czerwca 2011

Niestety Trenerze kolega nie dał się namówić na jutrzejszy rozjazd.

rtut 21:20 sobota, 18 czerwca 2011

Nadrobimy jeszcze nie raz. Ładna średnia :)
Liczę, że w przyszłym tygodniu pojeździmy.

ps. jutro rozjazd byłby idealny :)

wober 20:56 sobota, 18 czerwca 2011

Cieszę się, że się podobało jak coś to zapraszam na poniedziałkowe popołudnie. Jakbyś tez jeszcze się zdecydował to jutro o 9 jest zbiórka na Głębokim. Tylko uważaj się nie pomyl z ustawką o 10 bo tam to jest dopiero ostro. Dzięki za wspólną jazdę.

PS. jakiś mało fotogeniczny jestem :P

rtut 20:25 sobota, 18 czerwca 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ylubi

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]