Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Adam aka maccacus z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 37039.83 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 27.27 km/h i ciągle mi mało...
Więcej o mnie.

Follow me on Strava

2017 button stats bikestats.pl



W poprzednich odcinkach:

2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maccacus.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
135.21 km 0.00 km teren
04:01 h 33.66 km/h:
Maks. pr.:59.72 km/h
Temperatura:20.0
HR max:193 ( 97%)
HR avg:163 ( 82%)
Podjazdy:821 m
Kalorie: 3434 kcal
Rower:Cust-tec

VI Łobeski Maraton Rowerowy - mój wyścigowy debiut

Sobota, 24 września 2011 · dodano: 25.09.2011 | Komentarze 15

W tym sezonie miałem generalnie nie startować (w końcu to mój pierwszy) ale odkąd zacząłem jeździć z kilkoma koksami, którzy umieją kręcić korbami moja forma dość szybko poszła w górę. Zachęcony tym progresem zdecydowałem się sprawdzić z innymi na łobeskim wyścigu.

Przed ósmą przyjechałem z Małgosią do Radowa Małego aby odebrać numer startowy, chip i odnaleźć się z Magdą i Romano. Przygotowaliśmy maszyny i pokręciliśmy się trochę rozgrzewkowo po okolicy. Od trenera dostałem garść rad taktycznych, które na trasie baaardzo mi pomogły! Dzięki Romek! Wybadaliśmy przy okazji odcinek na jakim rozgrywać się będzie finisz. Niestety nie było to dobrze przemyślane bo przed kreską jest długa ponad kilometrowa prosta z lekkim spadkiem na której można się konkretnie rozbujać a potem 20 metrów przed metą jest jakaś zatoczka (najpierw 90st w prawo przechodzi w 90stopni w lewo) i tam właśnie miał się kończyć ostatni sprint :/ Zemścił się na mnie ten zakręt ale to na końcu.
Przed startem pojawili się jeszcze moi rodzice, a zwłaszcza tato, który jako były kolarz nie mógł przepuścić debiutu pierworodnego w zawodach :D

9:24, padł strzał i nasza grupa ruszyła. Na początku lekko nie przekraczając 40stki ale po pierwszej hopce poszło już ostro. Pierwsze wrażenia? Kurwa... mocno! Ale dawałem radę, na zmiany wychodziłem i starałem się nie zarżnąć. Romek z Michałem z piły wyraźnie nadawali tempo całej grupie. Na kolejnych kilometrach i kolejnych hopkach zaczęły się pierwsze rwania ale na zjazdach Ci słabsi dojeżdżali i do 40stego kilometra jechaliśmy w 9 albo 10 kolarzy. Na 30stym kilometrze mijamy naszą championkę Magdę. Trzymam się czujnie z przodu uważając na tych co słabszych aby w razie gdyby puścili koło doskoczyć jeszcze do czołówki. Czuję jednak, że Roman zaczyna się rozkręcać, na serii hopek zaczyna jak to okreśił "testować nogę" i coraz częściej urywa się i zostawia grupę w tyle. Po takiej kompilacji sztywnych podjazdów i zjazdów zaciąga mocniej a wymęczona grupa zostaje. Krótko oceniam siły i decyduję pozostać w grupie - dalsza jazda w tempie Romka prawdopodobnie spowodowałaby ugotowanie więc odpuściłem.
W mojej grupie znalazło się czterech gości z Piły z jakiejś ekipy w tym dwóch na carbonowych MTB i dwóch na szoskach oraz jeszcze jeden koleś "wolny strzelec". Chłopaki prezentują podobne tempo do mojego więc współpraca dobrze się układa i tak sobie kręcimy 35-45 km/h. Asfalty raz gorsze raz lepsze, miejscami piach i kamyczki. Po drodze łapie się jeszcze kilku kolarzy ale zaczyna się ściemnianie i maruderzy nie chcą pracować. Całą grupę ciągnę z tymi chłopakami z Piły. W końcu jeden z nich strzela na podjeździe i chwilę na niego czekamy. Na którejś następnej hopce delikwent znów nie wytrzymuje i zostaje. Pada decyzją od ich "lidera" - jedziemy dalej.
Po kolejnych kilkudziesięciu kilometrach kolejny z nich traci pałer i zaczyna się wieźć. Pracujemy we trójkę. Niektórzy puszczają już koło, kilka razy spawam za nich co trochę mnie męczy. Kilometry pękają, co 10-15 km wciągam gryz batona energetycznego. Regularnie piję kilka łyków napojów żeby się nie odwodnić. Na 70tym kilometrze lekko opadam z sił więc wciągam żel i "magiczną fiolkę" i po kilku minutach jest ok. Pęka setka, do mety jeszcze jakaś godzina. Grupa jest już zmęczona, tempo spadło ale kręcić trzeba. Łapię przelotem wodę z PŻ, która pojawiła się w samą porę bo w bidonach już rezerwa. Wypijam od razu pół butelki i bez jaj - to była najpyszniejsza woda w moim życiu! :D
Od 110-115 kilometra już luzuję i staram się oszczędzić jak najwięcej energii. Sumienie czyste, swoje przepracowałem więc trochę się wożę. Niestety dopadają mnie skurcze, najpierw jednej łydki, potem drugiej, potem udo... jedno drugie. KOSZMAR. Biję pięściami po nogach trochę pomaga bo wiem, że jak się teraz urwę to będzie poracha. Łzy w oczach, ból paskudny a nie ma opcji, żeby się teraz zatrzymać i porozciągać. Zaciskam zęby i utrzymuje koło. Na 5 km przed kreską idzie już ostre czarowanie. Za mną jedzie mój konkurent w M2, który siedzi mi na kole. Jadę swoje i czekam na jego atak. W końcu wychodzi i rusza do sprintu. Redukcja, chwytam za barana i rura. On idzie z lewej, z prawej drugi koleś z M2. Po kilkunastu metrach zaczynam przyspieszać i czuję, że go wezmę. Niestety na wspomnianym na początku wirażu nie ma opcji, aby wejść obok siebie w zakręt, jeden kolega zajeżdża mi tor jazdy a ja wyhamowuję prawie do zera, żeby uniknąć kraksy. Szkoda, bo sekundy dzieliły mnie od... 3 miejsca w M2 :) Dokładnie 3 pier%$#@!&$ sekundy hahahaha.
Uff... koniec gehenny.

Wyniki:
M2 Szosa 135km: 4 na 12
OPEN 135km: 21 na 112

Szkoda tych 3 sekund, ale taki jest sport :)

Romek oczywiście bezkonkurencyjne pierwsze miejsce w kategorii - gratulacje Trenerze!
Magda, jak zwykle... puchar i najwyższe miejsce na podium - również gratuluję!

Generalnie było to bardzo pozytywne doświadczenie choć niewątpliwie bardzo ćwiczy charakter. Ciało kilkakrotnie odmawiało współpracy ale brutalną siłą pacyfikowałem te bunty haha. Jednak radość po dojechaniu na metę, gdy człowiek wie, że pojechał na miarę swoich możliwości, jest nie do opisania! No i atmosfera - rewelacja!
Trasa bardzo wyczerpująca, sporo podjazdów, niektóre bardzo sztywne no i dystans też nie mały jak na kategorię mini ale wspólne hopkowanie z chłopakami pod Locknitz dało efekty i na górkach dawałem radę.

Cieszę się bardzo, że pojechałem i zdobyłem cenne doświadczenie. Poza tym, podobno nie ma lepszego treningu od zawodów :)
Niestety założenia taktycznego nie spełniłem i nie wyprowadziłem lidera na ostatniej prostej! Wybacz Trenerze! ;P

HZ: 3%
FZ: 36%
PZ: 61%


Kilka fotek strzelonych przez moją Gosię (dzięki kotek!!! :)):

Magda i Romek szykują się do rozgrzewki


Przed startem - nerwy były hahahaha


Rozgrzewka


I ruszyła Magda na łobeskie hopki...


Start naszej grupy


Na szczycie jednego z podjazdów


Pro sylwetka hahaha... Odjechałem tutaj trochę na zjeździe ale później poczekałem na grupę ;)


Zapiertalać czieba! :D


Na wirażu


Pogoda wymarzona! No wiatr mógłby być troszkę słabszy... :)


Pechowy finisz


Z Romkiem już na mecie


Komentarze
akacja68
| 20:28 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj Nie da się ukryć, impreza była udana:) Pozdrawiam.
Eryczek
| 16:41 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj Ej Adamo ja na prawdę nie pedałowałem z całych sił tego mojego dystansu. Nawet trener wie że Eryk jest jak stary piec kaflowy długo się rozgrzewa ale jak już się rozgrzeje to nie ma zmiłuj :)
Ps. Zapraszam na turystyczne wypady z Erykiem :))
maccacus
| 15:54 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj Eryk weź już nie mydl oczu tą turystyką... sądząc po liczbach w opisie to ostatniej ćwiartki raczej turystycznie nie jechałeś :D
Eryczek
| 15:44 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj Krzyśku na turystykę tylko z Erykiem!!!!!!! :)
Eryczek
| 15:43 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj Spoko spoko masz moc sam dobrze o tym wiesz. Czego Twoja natura nie załatwi to nadrobią dobre lekarstwa... wszystko jest dla ludzi. A po dobrej zimie jak się przyłożysz jak mówiłeś/pisałeś będziesz mocny oj będziesz :)
maccacus
| 15:37 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj Eryk a to jest możliwe aby się z Romkiem zrównać??!! To wbrew prawom fizyki ;]
Romek dzięki wielkie! Bardzo dużo dały mi treningi z Tobą i resztą chłopaków i wiem, że bez tego przygotowania w ostatnich tygodniach byłoby mi o wiele wiele trudniej :)
Paweł, Tomek dziękuję!
Krzysiek weź nie ściemniaj z tą turystyką :D
rtut
| 15:00 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj No gratuluje koksie nieźle pojechane ja już teraz to się w ogóle na turystykę przerzucam.
widmo
| 09:39 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj Super debiut, gratulacje.
sargath
| 07:03 poniedziałek, 26 września 2011 | linkuj gratuluję !!! :)

świetny wynik!
Eryczek
| 21:44 niedziela, 25 września 2011 | linkuj Ja tam trenuje samemu, chowam formę przed ludźmi by wystrzelić HAHAAHAH...... :)
wober
| 20:49 niedziela, 25 września 2011 | linkuj Adam Gratulacje, cieszę się że przyjechałeś z grupą. Trochę obycia zabrakło ale to zdobędziesz. Za rok będzie już tylko lepiej. Ładne miejsce jak na pierwszy maraton choć fakt że obsada była słaba jak ja wygrałem :D

Eryk pamiętaj że Romek zawsze będzie trzymał o krok z przodu bo wyniki wasze dodają mi motywacji do cięższych treningów aby polepszać wyniki ekipy :)
Eryczek
| 16:05 niedziela, 25 września 2011 | linkuj No to debiut udany Adamie, teraz tylko przechomikować zimę i Romanem trzymasz na równo :)
Gratulacje oczywiście!!
maccacus
| 11:31 niedziela, 25 września 2011 | linkuj KaProx Dzięki :)
Robert z tego co widziałem statystyki na innych maratonach to różnie z tym bywa. W tegorocznej Trzebnicy było 56 z M2 a np. w Świnoujściu 12. Nie ma reguły :)
2befree
| 10:53 niedziela, 25 września 2011 | linkuj No to gratulacje !
Już wczoraj studiowałem wyniki ;)
A tak spytam, czy to normalne że tak mało osób startuje w naszej kategorii wiekowej na szosie, czy to jakiś przypadek?
KaProx
| 09:08 niedziela, 25 września 2011 | linkuj Bardzo fajny opis ;) Pozdrawiam z Mysłowic.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa asiep
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]