Spinning #12 z instruktorem
Pierwszy plus: rower. Rower typowo spinningowy to zupełnie inna bajka niż te które zazwyczaj goszczą na siłowniach. Przede wszystkim jest "ostrym kołem", ma potężne koło zamachowe a opór reguluje się płynnie. Geometria a przez to i pozycja jaką się na nim zajmuje jest bardzo zbliżona do pozycji na szosówce, chwyty też są podobne.
Ogólnie super sprawa takie zajęcia choć na początku uderzył mnie nieco wiksiarski klimat - ultrafiolety, oświetlenie jak z dyskoteki i średniej klasy muzyka taneczna :D
Wybrałem poziom BASIC a mimo to spociłem się jak szczur a po 30 minutach średnie tętno oscylowało w okolicach 80-82% HRmax. Strach pomyśleć co będzie na ADVANCED hahaha
Ćwiczenia po rozgrzewce głównie siłowe czyli kilkuminutowe symulacje podjazdów na dużym obciążeniu i niskiej kadencji przeplatane tempówkami. Większość czasu spędza się w pedałach więc uda konkretnie dostają po dupie. W sumie nawet nie da się oszukiwać haha bo instruktor bacznie pilnuje kadencji a bez odpowiedniego obciążenia nie da się płynnie pedałować na stojaka.
Po zajęciach zagadałem z prowadzącym i okazało się, że to były torowiec więc coś o kolarstwie wie.
Jak na razie będzie to moja alternatywa póki śniegi nie stopnieją. Ech byle do wiosny jakoś przetrwać...
HZ: 33% (głównie rozjazd i rozgrzewka)
FZ: 13% (przerwy między interwałami)
PZ: 52% (właściwe ćwiczenia ;))
No i dostali Albercika... Bez sensu w sumie, że tyle zwlekali z decyzją - jedna wielka szopka.