Wczoraj dostałem esemesa od
Romka z propozycją treningowej majówki. No se myślę, że w porzo opcja, od Gosi dostałem zielone światło na urwanie kilku godzin z rana więc potwierdziłem obecność. Był jeszcze
Grześ na swoim ultrazajebistym Moserze UnoUnoUno (rakieta...) no i w Dobrej dojechał do nas
Daniel na równie włoskim Colnago.
Koksiarska ekipa nie zapowiadała lekkiego tempa i pomimo początkowych zapewnień dla mnie było konkret. Pojechaliśmy pierwsze kilometry z Mastersami z Głębokiego a potem odbiliśmy na Buk i Blankensee. Tam po falbankach do Bismark i dalej już prowadził Daniel bo ja bardzo średnio znam tamte rejony NRD. Trasa szybka ale i nie łatwa. Były odcinki bruku, asfalt ciągle wił się zakrętami to w górę to w dół. Potem dłuuuugi podjazd, który przechodził w całkiem imponujący zjazd. Na czubie Grześ z Romkiem ale jechali dość zachowawczo testując pozycję aero. Niewiele myśląc jak ostatni trzepak wyszedłem z koła, depłem ja, zasapałem ja i rozkręciłem ponad 60km/h. Niestety sprint rozpocząłem kilka sekund za wcześnie przez co ugotowałem się tuż przed tablicą. Wykorzystał to Grzesiek, który poszedł za mną w pogoń no i krecha jego. Harcowanie przypłaciłem chwilowym zgonem bo po tym fajnym zjeździe znów zaczął się mniej fajny podjazd. Zostałem z tyłu, ale chłopaki zrobili postój na szczycie więc była chwila na złapanie oddechu. Dalej już bez szaleństw, swoim tempem uderzyliśmy w kierunku Locknitz. Na bodajże 70-tym kilometrze dochodzi nas kilku ścigantów z Głębokiego, którzy w milczeniu, pełni zadumy wyprzedzają nas swoim pociągiem. Jeden z nich jednak już chyba miał dość bo został w naszym pośpiesznym zamiast w ich ekspresie. No ale gdy tylko nas wyprzedzili to dziwnie zwolnili i tak jechaliśmy ze stałą stratą kilkuset metrów. Przegrupowanie, Grześ na czub, wrzuca szóstkę i heja. Odwalił kawał dobrej roboty i mozolnie zespawał naszą grupkę z Mastersami. Tym ostatnim jednak chyba się to nie spodobało i przed Locknitz na płaskim uda zapiekły, peleton rozkręcił się ponad 50km/h, założyli ranty... Kilku strzeliło w tym i ja. Mimo wszystko i tak jestem zadowolony, że w miarę możliwości trzymałem się w grupie.
W Locknitz postój przy kocie, Daniel odbija na północ na Dobieszczyn a my w trójkę prosto na Lubieszyn. Długo z chłopakami nie jechałem bo przyszło to co musiało przyjść po takich szaleństwach czyli konkretny zgon. Pożegnałem się z chłopakami i podziękowałem za holowanie. Dojechałem do granicy i czym prędzej udałem się na Orlen po coś słodkiego. Sewendejs maxi (a co...) postawił mnie na nogi i dał paliwa na ostatnie kilka kilometrów. Ujechałem się...
Dzięki Panowie za fajny i towarzyski wypad. Odbuduję formę to pokręcimy coś mocniejszego.
Przetestowałem też nowe gumy. Padło na Michelin Pro 3 Race. Fajne, dużo "cieńsze" po napompowaniu niż Hypersoniki i ładnie niosą. Ale największą zaletą jest to jak kleją się w zakrętach. Bajka! Na Duro nie mogłem się tak składać. Jak wytrzymają te 5000 kilometrów to będe zadowolony.

Peleton przed Dobrą

Doncz ju noł pampit ap, ju gat tu pampit ap :D

Niuniuś :P
HZ: 12%
FZ: 43%
PZ: 40%