Nie pamiętam kiedy deszcz sprawił mi ostatnio taką radość. Od wtorku pięknie się rozpadało, uśmiech nie schodził mi z gęby. Nie ma nic bardziej zabójczego dla śniegu niż odwilż połączona z deszczem. Kilka godzin i świat znów zaczyna jakoś wyglądać a asfalt znów jest czarny! :D Pare dni, trochę przesuszy i będzie można katać! Aaaaaa :D:D:D
Dzisiaj na zaadaptowanym pod siebie Krossie. Po mieście, dla wyjeżdżenia godzinki. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma ;)
Odzwyczaiłem się od jazdy na platformach, ciągle trzeba poprawiać stope, przy mocniejszym depnięciu nie trudno o poślizg i człowiek wypada z rytmu. Bloki to jest to!
HZ: 27% FZ: 47% PZ: 17%
Trzeba się ostro brać za wytop. Waga: 77 kg. Stoi w miejscu mimo pewnych ograniczeń. Bez mocnych treningów się nie obejdzie. Za bardzo kocham dobrze zjeść, żeby na ograniczaniu jedzenia zrobić deficyt kalorii. :)
...kolarz w Polsce. Pogoda pod psem ale nastawiłem się na trening dzisiaj (urlop) więc wychłodziłem nieco tyłek na rowerze. Trasa: Bezrzecze-Dobra-Lubieszyn-Grambow i po śladach z powrotem do domu. Wiało nieprzyjemnie z północnego wschodu i chwilami kominiarka oraz termoczapka z membraną nie dawały rady - tak czachę mroziło. Asfalty mokre więc rower ujebany ale już się poszedł kąpać do wanny zanim syf zaschnie. Puls nisko, pod kontrolą.
Greipel miażdży konkurencję. Ciekawe jakby to wyglądało gdyby w TDU jechał też Cavendish.
Za Velominati: "Zasada #9 Jeśli jeździsz w złych warunkach atmosferycznych, to znaczy, że jesteś dobry skurwiel. Kropka. Jazda w ładnej pogodzie jest luksusem zarezerwowanym na niedzielne popołudnia i szerokie bulwary. Ci, którzy jeżdżą w okropnej pogodzie, czy to zimnie, deszczu lub skwarze, są członkami specjalnego bractwa kolarzy, którzy w poranek wielkiej przejażdżki/ważnego wyścigu, podnoszą zasłony, by sprawdzić pogodę i, widząc padający z nieba deszcz, pozwalają kąśliwemu uśmiechowi rozciągnąć się na ich twarzy. To jest kolarz, który kocha tę robotę."
W końcu udało się pokręcić! Od razu inne życie! :D Asfalty generalnie przejezdne choć często mokre, czasem lód ale do ogarnięcia. Pierwsze 15 minut nawet w słońcu ale potem lekko pruszyło, trochę wiało i zrobiło się bardziej ponuro. We wtorek urlop wiec jak pogoda dopisze (czyt. nic nowego nie napada) to chętnie się wybiore na lajtowe 2-3 godzinki. Ktoś się pisze?
Pogoda dopisała i po deszczowej końcówce tygodnia w sobotę przywitało mnie... słońce. Nie można było przegapić takiej okazji. Dziś miało być lekko i dłużej. Dwie godzinki na początku wystarczą. Pomimo 5 stopni było dość chłodno zapewne przez sporą wilgotność. Wiatr z północy nie zachęcał do jazdy w tym kierunku więc uderzyłem na Locknitz. Asfalty w sumie w większości mokre więc maszyna się upaćkała ale napęd na dojechaniu a nowe koła już do mnie lecą więc nie szkoda katać. Pojechałem na tostach i kawie ale odcięcia nie było. W bidonie tylko woda z magnezem. Fajna pogoda, dobrze się kręciło. Mam nadzieję, że coś spaliłem bo trochę mi się przez jesień przybrało na wadze - ważę 76-77 kg. W sezonie optymalnie czuje się przy 71-72 kg więc mam nadzieję, że siłą rzeczy zgubię zbędny balast przy kolejnych treningach. Puls nadal wysoko ale widać światełko w tunelu.
Słit focia z rąsi...
Z słynnym kotem w Locknitz
Żeby cała zima taka była to by był cud miód i orzeszki...
Poprawka z wczoraj. Miało być lekko ale wiatr nie pozwolił. Fajna pogoda, sporo słońca i stosunkowo ciepło. Asfalty miejscami mokre ale ogólnie jak na grudzień to super aura. W drodze powrotnej spotkałem Daniela z jego Anią i Milenką - pozdrowienia dla Was :)
HZ: 3% FZ: 35% PZ: 62%
A tu filmik z wczoraj, prawie jak z GoPro hahahaha:
Jeden dzień urlopu więc korzystając ze słonecznej pogody pojechałem na rundę wokół Szczecina. Kurs na Dąbie, dalej Podjuchy, podjazd pod Szmaragdowe plus zmiana gumy i dalej Autostradą Poznańską do domu na Pogodno. Coś ostatnio coraz częściej łapie kapcie. Opona z tyłu dogorywa i po prawie 5 tysiącach kaemów jest już wytarta i nieźle ponacinana. Nawet małe okruszki szkła przy odrobinie pecha przebijają dętkę. Przód trzyma się nieźle, ale tył w sumie już na wymianę... Trochę mały przebieg, ale przynajmniej cena i to jak te oponki niosą utwierdza mnie w decyzji, że kolejne gumy też będą od DURO.
No ale jak się wstaje o 11:30... Po południu pogoda trochę się popsuła ale było ok. Nie padało, nie było specjalnie zimno i wiatr w normie, tylko słońce się pochowało a tak fajnie rano przez okna świeciło. Na trasach prawie nikogo, a już szosowców kompletne zero. Przynajmniej o tej godzinie. Półtorej godzinki odbębnione.
Słonecznie ale rześko. Ubrałem się odrobinkę za lekko w strategicznym miejscu, muszę wyczaić jakąś okazję na ocieplane spodnie i neopren pod kask bo kominiarka to za mało. Decathlona otworzyli to trzeba polować na promo. Początek jakaś masakra, obojętnie czy jechałem 25km/h czy 35km/h puls powyżej 170! Po pół godziny się uspokoił i opadł do normalnych wartości. Noga za to z początku podawała - widać, że siła w mięśniach z sezonu została tylko tzw. aparat tlenowy mocno osłabł po 3 tyg nicnierobienia (tak sobie to przynajmniej jako biolog tłumaczę hahaha...). Jazda dla wyjeżdżenia 2h. Prosto na Dobieszczyn przez Tanowo, na granicy nawrotka i po śladach powrót. Ekscytująca trasa. Sporo rowerzystów na drodze, ale głównie tych bardziej sportowych, dwie osoby na szosie a reszta na MTB. I o dziwo nawet MTB-owcy sami pierwsi pozdrawiali.
Jazda dla frajdy po mieście. Nie mialem zapasowej dętki więc nie zapuszczałem się poza miasto. Zimno dzisiaj bylo ale nie mogłem wytrzymać. Myślałem, że będzie gorzej z formą ale nawet nawet coś tam z sezonu w nogach zostało.