Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Adam aka maccacus z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 37039.83 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 27.27 km/h i ciągle mi mało...
Więcej o mnie.

Follow me on Strava

2017 button stats bikestats.pl



W poprzednich odcinkach:

2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maccacus.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Rundy treningowe

Dystans całkowity:22004.34 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:767:24
Średnia prędkość:28.62 km/h
Maksymalna prędkość:67.90 km/h
Suma podjazdów:62724 m
Maks. tętno maksymalne:199 (101 %)
Maks. tętno średnie:183 (92 %)
Suma kalorii:552552 kcal
Liczba aktywności:392
Średnio na aktywność:56.13 km i 1h 57m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
39.50 km 0.00 km teren
01:24 h 28.21 km/h:
Maks. pr.:56.90 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:243 m
Kalorie: 746 kcal

Słabym

Środa, 2 września 2015 · dodano: 02.09.2015 | Komentarze 0

Piękny etap Vuelty. Majka szacun za czwarte miejsce w generalce, widać że noga kręci bo walka była ostra wśród czołówki. Poljan w ogóle rozwalił system... co on ma za formę to ja nie wiem. Żeby jeszcze po tylu kilometrach ucieczki pomóc Rafie na ostatnim odcinku - kosmos.
No a ja słabo dzisiaj. Noga kompletnie nie chciała współpracować, jakaś zamulona, słaba, szybko sie męczyła. Wiatr chujowy. Na zachód w mordę a na powrocie zamiast w plecy to też jakoś tak kręcił, że oczekiwanej "nieznośnej lekkości bytu" nie było. No nic tam.
Rower woła o kasę: licznik kaput, przerzutka tylna kaput, opona tylna kaput, suport prawie kaput... Jak dobrze, że idzie zima, może się doturlam do końca sezonu.


Dane wyjazdu:
85.78 km 0.00 km teren
03:11 h 26.95 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1989 kcal

Nowe Warpno

Sobota, 29 sierpnia 2015 · dodano: 29.08.2015 | Komentarze 2

Idealny sobotni wypad. Pojechaliśmy z Michałem na Nowe Warpno. Na szczycie Miodowej spotkaliśmy jeszcze Piotrka który dziś męczył ją 10 razy. Trasa minęła szybko bo lecieliśmy po eleganckich zmianach. Tempo lekkie do średniego w granicach 31-35km/h plus kilka skokenów plus kilka mega luźnych odcinków - perfekcyjna mieszanka. W Nowym Warpnie chyba jakiś zjazd mieli studenci ASP albo innych takich bo porozstawiane wszędzie sztalugi - całe miasteczko było uwieczniane na płótnach. Podjechaliśmy na Marinę a potem do kawiarni na espresso. Słońce grzało, wiatru nad zatoką praktycznie nie było także pełen relaks. Po kawce dalej w siodła i nazad po śladach do domu. Jechało się super, trasa dzięki regularnym zmianom w ogóle się niedłużyła i ani się obejrzeliśmy już wspinaliśmy się z powrotem pod Miodową.

Zapijamy espresso w Nowym Warpnie


Na koleeeeee... na kole fajnie jest!




Dane wyjazdu:
42.92 km 0.00 km teren
01:32 h 27.99 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 907 kcal

Standard

Środa, 26 sierpnia 2015 · dodano: 29.08.2015 | Komentarze 0

Standardowa pętla. Mało mi było po wczorajszych przygodach.

Dane wyjazdu:
44.21 km 0.00 km teren
01:51 h 23.90 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Boso przez świat

Wtorek, 25 sierpnia 2015 · dodano: 29.08.2015 | Komentarze 1

No cóż... miała być szybka pętla na Niemcy z Michałem. Pogoda git, nastroje morowe więc kręciło się dobrze. Przekroczyliśmy granicę w Blankensee i dalej słabej jakości asfaltówką na Pampow. Z Pampow szosą do Mewegen i to był kluczowy odcinek. Cała droga wysypana drobnym tłuczniem celem uzupełnienia w niej ubytków - taki klausowy sposób na dziury w drogach. Wszystko fajnie ale kamyczki były świeżo wysypane więc jechałem z duszą na ramienio bo moja opona z tyłu już zbliża się do kresu swoich dni. Na szczęście dojechalismy do Mewegen a koło całe więc odetchnąłem z ulgą gdy nagle tył roweru zaczął mi pływać. Jednak kapeć z opóźnionym zapłonem. Z opony wyciągnąłem spory kawałek ostrego kamyczka który przebił się aż do dętki. No nic, standardowa procedura: rower do góry kołami, zrzutka na ostatnią koronkę w kasecie, luzowania szybkozamykacza, wypięcie koła, spuszczenie powietrza, wyjęcie dziurawej dętki, rozpakowanie nowej dętki... o kurwa... a gdzie zaworek od wentyla? Po odkręceniu plastikowej nakrętki oczom mym ukazał się zawór presta ale bez tego dzyndzla co go zamyka. Część niestety w tych dętkach nie wymienialna. Kolega też bez dętki no to mamy klops. Trzeba dzwonić po wóz serwisowy ale okazuje się, że ani ja ani Michał nie mamy roamingu. Zapada decyzja, że Michał jedzie do Polski łapać zasięg i organizować wóz techniczny a ja postanowiłem, że pójdę z buta w kierunku granicy, w końcu to tylko 5-6 kilometrów. Szedłem jednak boso bo szkoda mi było bloków, które są w niezłym stanie. Pierwsze dwa kilometry były spoko ale gdy doszedłem do Blankensee nie czułem już stóp. Musiałem śmiesznie wyglądać idąc na bosaka jedną ręką prowadząc rower a w drugiej trzymając buty i skarpetki hahahahaa. No debil. Po chwili zjawił się wóz techniczny, szybka wymiana na sprawną dętkę i już w półmroku wracamy z Buku do domów. 

Dane wyjazdu:
39.54 km 0.00 km teren
01:24 h 28.24 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 856 kcal

Instant z Michałem

Niedziela, 23 sierpnia 2015 · dodano: 24.08.2015 | Komentarze 0

Wieczorny wypad z Michałem na spotnanie. No dobra... podjarałem się etapem Vuelty i noga zaswędziała więc szybki tel i się ustawiliśmy na Warszewie. Pojechaliśmy do Blankensee i po śladach powrót. Na powrocie sziliśmy po zmianach ale Michał zdusił mnie  zaciągając pod 37 w lesie tuż przed Głębokim. Końcówke przed brukowym przejazdem jechałem już ze stratą 10 metrów... Ładnie się chłopak poprawił. Miodowa miała być lekko ale jak to między facetami - zawsze jest jakaś rywalizacja. Byłem wyjechany ale charakter nie pozwalał odpuścić więc pojechałem mocno trzymając na podjeździe tempo w okolicach 19-20km/h. Michał cały czas dzielnie trzymał się na kole a w pewnym momencie gdy wyjeżdżaliśmy już z lasu na domki nawet zaczął się zrównywać. Nie dałem się jednak sprowokować i jechałem swoje więc ten znów się schował. Mijamy pętle autobusową i odbijamy na ostatnią ściankę pod Gubałówką. Kolega bez litości zaatakował, wskoczyłem mu na koło ale dałem radę ujechać może 3 metry i widziałem już tylko odjeżdżającą w górę jego karbonową Stradę. Nie byłem w stanie odpowiedzieć na ten atak hehehe. Doczłapałem się jakoś do szczytu gdzie zaliczyłem chyba z 5 sekund straty co na tak krótkim odcinku dobrze świadczy o odjeździe Michała. Dalej już razem luźno pokręciliśmy do Duńskiej a potem solo na hacjendę. Fajny wypad, nogi dostały co swoje :)



Dane wyjazdu:
90.69 km 0.00 km teren
03:22 h 26.94 km/h:
Maks. pr.:51.80 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1833 kcal

Tata-team w natarciu!

Niedziela, 16 sierpnia 2015 · dodano: 16.08.2015 | Komentarze 2

Wyjazd o nieludzkiej godzinie bo o ósmej rano byłem już na Głębokim. Tam krótkie cześć cześć z Romkiem i Mateuszem no i gaz na Dobrą. Ostatni raz w siodle byłem miecha temu ale Romek stwierdził, że dobre rege otwiera organizm i miał racje, skubany. Tempo od razu kozak, chłopaki pokazali, że lekko nie będzie i poszło na wejściu z dwójką z przodu. Noga jednak wytrenowana więc spoko ogarniała. Przed Wołczkowem lecieliśmy już 27km/h - ogień!!! Myślę sobie, ja pierdziu zabraknie mi kasety... Nie wiem jak Mateo dawał radę na kompakcie. Szacun. Dalej na Buk a z Buku Blanensee i falbankami do Locknitz. Hopy na ostro bez taryfy ulgowej ale z małą rezerwą na prawdziwe podjazdy jakie miały pojawić się w drugiej części trasy. Dolny chwyt, blat oś, wiadomo... z leszczami nie jechałem. W Locknitz krótka przerwa na banana i kanapki no i dalej rura na południe. Duchota niesamowita. Po wieczornych burzach rano wszystko parowało, pot nie chciał wysychać a trykoty można było wyrzymać z wody. Cały czas tempo zawrotne chwilami nawet 32 km/h po płaskim!!! PO PŁASKIM!!!! Na zjazdach to w ogóle szliśmy tak grubo, że bałem się czy moje Micheliny mają atesty na takie prędkości ale co tam: NO RISK NO FUN. 
Generalnie Głębokie nas nie mogło dogonić, szliśmy jak w transie, zmiana za zmianą po prostu kuwa KOLARSTWO! Nie tam jakieś pitu pitu turystyka... ptfu. Ostry wpierd.... i non stop na zagięciu. Po wycieńczającym treningu należał nam się szejk więc zajechaliśmy po niego do Maca w Lubieszynie prężąc przy kasie napięte czworogłowe. Tam spotkaliśmy kolejnego z armii fanów Wobera, który poprosił nas wszystkich o autografy a Romka nawet trzy w tym jeden na klacie. No taki fanatyk, że chciał kupić cokolwiek od MISTRZA. Nawet złamane koło. Powrót już lżej ale dalej mocno, nie wymiękamy. 
Świetny trening, już czuje progres. Poszło w kopyto aż miło.


Dane wyjazdu:
102.20 km 0.00 km teren
03:34 h 28.65 km/h:
Maks. pr.:51.10 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:480 m
Kalorie: 2116 kcal

Idealnie!

Sobota, 11 lipca 2015 · dodano: 11.07.2015 | Komentarze 1

Dokładnie tak się dzisiaj jechało. Przede wszystkim trzy raz przed jazdą powiedziałem sobie, że "masz ku*wa jechać lekko i kropka!" No i tak pojechałem.

Wcześniej nikt się nie zgłosił do wspólnej jazdy więc olałem godzinę 9-tą i wyjechałem o 10:00. Zjechałem sobie do Głębokiego i dalej przez Pilchowo i Tanowo aż do Dobieszczyna gdzie odbiłem na północ na Nowe Warpno. Trasa płaska jak stół ale nawet mi to pasowało. W słuchawkach przygrywały chilloutowe kawałki Chicane'a, które były doskonałym podkładem muzycznym pod iście pocztówkowe krajobrazy bliskie sercu każdego kolarza: gładka nitka asfaltu, soczysta zieleń lasów i łąk i lazurowe niebo. Dawno nie czułem się tak szczęśliwy jak dziś na siodełku nawijając spokojnie kolejne kilometry. Noga w dodatku suto zregenerowana po wtorkowych przepałach naprawdę dobrze kręciła i mogłem sobie jechać lekko i przyjemnie. W N. Warpnie podjechałem na przystań i zrobiłem którką przerwę na foto i batona no i telefon do bazy żem dojechał, nie zdycham i mam się dobrze. Potem nawrotka i po śladach z powrotem do Dobieszczyna. Na rozjeździe, jako, że czułem się wciąż świeżo, wybrałem wariant dłuższy i pojechałem na Glashutte. Noga za Glashutte zaczęła już trochę zamulać ale daleko mi było do zgonów jakie łapałem jeszcze niedawno typu gaśnie światło i 20km/h... Spokojnie delikatnie zluzowałem i kręciłem sobie dalej. W Grunhof odbijam w kierunku Pampow a potem w bok na Mewegen. Stamtąd już rzut beretem do Blankensee i już przekraczam granicę zbliżając się do Buku. Powrót trochę już zaczynał boleć, zwłaszcza tyłek, ale wszystko pod kontrolą i dojechałem zmęczony ale nie zaorany. Przed Miodową jeszcze chwila na puszkę z colą i wymęczyłem ten ostatni podjazd.

Jestem mega zadowolony z dzisiejszego wyjazdu. W sumie dobrze, że nikt się nie zgłosił bo znając życie jadąc z kimś zaraz zaczęłyby się skokeny i inne harce a tak zrobiłem 3,5h idealnego tlenu. Dodatkowo zmuszałem się do jedzenia (pierwszy baton 30km, drugi baton 45km, banan 80km) i chyba dzięki temu uniknąłem bomby. Należę chyba do tego typu kolarzy, którzy muszą dużo jeść i dużo pić w trakcie.


W Nowym Warpnie lans na molo :D


Dane wyjazdu:
51.01 km 0.00 km teren
01:39 h 30.92 km/h:
Maks. pr.:52.10 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:179 m
Kalorie: 1501 kcal

Do odcięcia

Wtorek, 7 lipca 2015 · dodano: 07.07.2015 | Komentarze 3

Dzisiaj z Piotrkiem, drugim Piotrkiem, Michałem i nowym kolarzem, który się do nas wkręcił na zbiórce na Głębokim Michałem T., księdzem :) Także dzisiejszy trening jechaliśmy ze wsparciem aniołów hehe. Miało być lekko mówili, miała być strefa aktywnej regeneracji mówili, miały być gruszki na wierzbie...

Co było?

Gaz od Wołczkowa pod 40km/h bez odpuszczania na hopkach plus mocniejsze zaciągi. Dałem radę utrzymać się na kole do Lubieszyna. Dalej odpuściłem i zostałem z Michałem T. Koksy pokręciły na skrzyżowaniu na światłach na Grambow i widząc, że odpadłem poczekali kilkaset metrów dalej ale podjechałem do Michała i powiedziałem, że jadę z nowym kolegą na Bismark a dalej falbankami do Blankensee bo raz, że nie dam z nimi rady a dwa, że niech jadą swoje i nie męczą się z moimi zwłokami. Tak też uczyniliśmy i pokręciłem z Michałem T. ścieżką na Bismark w dużo spokojniejszym tempie. Nie minęło jednak kilka chwil a już wesoła gromadka napierdalatorów zjawiła się za moimi plecami i z uśmiechem na ustach oznajmili, że mnie nie zostawią i jedziemy razem (czyli czekają mnie dalsze kilometry kolarskiego wpierd.... ahahahahha). No i reszta trasy tak to właśnie wyglądała. 

- Ok... jedziemy luźno - oznajmił Piotrek
- No no... bo ja też miałem odpocząć a już się gotuje! - dodaje drugi Piotrek
"Ehe...kuwa tu mi czołg jedzie" se myślę...
Po czym po kilkuset metrach luźniejszego tempa znów się rozkręca... ja dysze, oni dyszą... w oczach kolarski szał, wszyscy dostają szajby, zaciąg, ogień, smak metalu w ustach, hopa jedna druga... spływam... kilkaset metrów jazdy solo i doganiam Michała oddelegowanego do doholowania mnie do peletonu. Kolega podciąga mnie do grupy i w tym miejscu znów należy wrócić do początku dialogu i tak w kółko, i tak w kółko aż do Szczecina.

Do Głębokiego dojechałem praktycznie zarzygany, ale dojechałem!
Potem zimna cola i nestea, pogaduchy no i powrotny atak na Miodową.

W sumie fajny wpierdol wyszedł huehuehuehue. Nogi bolą ale to dobrze, bolą znaczy weszło :P Za jakiś bliżej nieokreślony czas na pewno będzie progres.

Dzięki Koksy! 



Dane wyjazdu:
39.63 km 0.00 km teren
01:21 h 29.36 km/h:
Maks. pr.:59.60 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 89 kcal

Skwara dzień drugi

Niedziela, 5 lipca 2015 · dodano: 05.07.2015 | Komentarze 3

Pojechałem wieczorem, grubo po finiszu dzisiejszego etapu TDF. Dodatkowo zmotywowany kibicowaniem na szczecińskich zawodach triathlonowych w których startował Michał. Pierwsza część mocniej a po nawrotce jak mi noga podała.
Trasa identyczna jak wczoraj. Upał niewiele mniejszy niż w ciągu dnia.
Kogoś mijałem na powrocie na Miodowej, krzyknął "Siema!" ale nie rozpoznałem kto to... Ktoś w starym niebiesko-biało-czarnym stroju Saxo Banku - przyznawać się! :D

Dane wyjazdu:
39.33 km 0.00 km teren
01:26 h 27.44 km/h:
Maks. pr.:56.90 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 808 kcal
Rower:

Skwara

Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 05.07.2015 | Komentarze 0

Gorąco gorąco gorąco. Jest lato musi być gorąco. Tempo raczej lekkie do średniego żeby się nie przegrzać.
Trasa: Warszewo, Głębokie, Wołczkowo, Dobra, Buk, Blankensee, Buk, Dobra, Wołczkowo, Głębokie, Warszewo.