Wczoraj potrzebowałem dnia restu bo organizm czuł się fatalnie - niedospany i przemęczony. Dziś planowany bardziej rozbudowany pakiet ćwiczeń. Poszły w ruch sztangielki i ławeczka. Ogólnie wyszła mi godzina ćwiczeń w szybkim wyciskającym pot tempie. Nic przyjemnego, zaciskasz zęby i robisz chociaż boli. Całe szczęście, że taki hardkor ma być tylko raz w tygodniu :)
W nocy Mała dała trochę czadu więc średnio się wyspałem. Dzień lekko zabiegany no i ulegliśmy rozleniwieni z Gosią pokusie: zamiast zrobić normalny obiad zamówiliśmy pizzę. To co działo się potem było straszne. Obżarłem się bez opamiętania, zjadłem jej mnóstwo, była taka dobra... Po prostu nie umiałem nad sobą zapanować. W związku z tym dramatem jaki rozegrał się w okolicy godziny szesnastej postanowiłem nic już do końca dnia nie jeść a po 20 wyjechałem na rolki spalić ile się da.
Sam trening: 5 min wprowadzenie kad 85-90 130bpm 70 min stabilnie w tlenie kad 90-95 135-145 5 min przepał na koniec kad 100 165bpm 10 min wyciszenie 80-85 120-125bpm
1: 29% 2: 65% 3: 4% 4: 0% kad 90 waga z rana 78,4 kg (co będzie jutro?!)
Kiedyś zastanawiałem się jaki był najbrzydszy kolarski kit ever. Zebra Supermario? Napaćkane uniformy Mapei? AquaSapone z początku wieku? Chyba znalazłem... Budujesz, remontujesz, urządzasz, ścigasz się? Castorama! Bada bum, tsss......
Znowu jedna seria gratis bo było mi mało (progres?) czyli łącznie 4 superserie. W drugiej połowie tygodnia przyjdzie się zmierzyć z poważniejszymi ćwiczeniami w dużo bardziej rozbudowanej rozpisce więc pójdzie w ruch ławeczka i sztangielki... bleeeeee już mnie skręca na samą myśl.
A tutaj sentymentalna podróż do przeszłości i moich początków z kolarstwem huehueheuhuehue :D
Puls baaaardzo nisko się trzymał i nie chciał wchodzić na wyższe poziomy nawet przy większym obciążeniu (patrz maxa). Trochę kadencja znów świrowała, to się włączała to wyłączała - trzeba poobserwować. Wytop in progress. Po treningu ssało niemiłosiernie (obiadokolacja o 17:00 a rolki skończyłem o 22:00) ale zarzuciłem tylko jabłko i kilka krakersów. Nie mogę się już doczekać poranka i śniadania...
Pierwsza godzina interwały i jazda w blokach wg jutubowego trenera a druga godzina dość stabilnie plus kilka depnięć, żeby za nudno nie było. Po 2 miesiącach regularnego używania rolek moje umiejętności wskoczyły już na całkiem niezły level: umiem jeździć na stojaka w górnym i dolnym chwycie, pisać smsy, dobywać bidon z koszyka, składać się w pozycję aero a nawet jeżdżę bez trzymanki :) No i przez 800km rolkowym kilometrów jedynie raz (nie licząc dwóch początkowych jazd) zdarzyło mi się z nich spaść.
Pierwsza godzina 75% z momentami a potem 65-70% no i złapała mnie bomba. Za mało zjadłem i musiałem się posiłkować ciastkami, żeby się utrzymać na rolkach i dokończyć trening.
1: 42%
2: 57%
3: 0%
4: 0%
cad: 91 80,4 kg
Plusy: sucho i słonecznie Minusy: PIZGA MROŹNYM WIATREM
Trening z gatunku masochistycznych. W sumie chyba każdy kolarz ma coś z masochisty. Bo pomimo faktu, że dzisiejsze 1,5h było sponsorowane przez ból, gile do asfaltu, bolące gardło, odmarzające palce i uszy, ścierpła z zimna twarz od wmordewindu to człowiek jakoś w tym cierpieniu odnajduje perwersyjną przyjemność. Ciężko się kręciło po wczoraj, widać było po pulsie że się nie zregenerowałem więc próbowałem się nie przelać ale różnie to mi wychodziło. Udało się zamknąć 500km w grudniu. Było to moje skromne założenie więc jestem zadowolony. W styczniu plan minimum to 800, optimum 1000km.
Moje ja przed Blankensee
Uchwyt bardzo poprawia ergonomie, warto!
Wypadałoby jakoś podsumować ten rok 2015 ale za bardzo nie ma co podsumowywać ;). Ostatnie dwa lata były obfite w poważne zmiany w moim życiu i ważne decyzje co niewątpliwie wpłynęło na moje podejście do kolarstwa - zwyczajnie pasja zeszła na dalszy tor. Jednak kilka miesięcy temu uczucie na nowo rozkwitło i pomału rosło w siłę. Pod koniec roku zostałem wcielony do nowej kolarskiej ekipy na lokalnym podwórku co przypieczętowało plan odbudowania formy na sezon 2016. Dodatkowo udało mi się ogarnąć w końcu rolki więc jestem w stanie przeprowadzać jako tako regularne treningi zimowo-bazowe które mam nadzieję zaprocentują na wiosne. Najważniejsze, że moje dwie Dziewczyny wykazują dużą wyrozumiałość w stosunku do silnego nawrotu cyklozy u taty - to mnie jeszcze bardziej motywuje. Oby energii i zapału nie zabrakło a będzie dobrze :)
Rozwiązałem problem z kadencją. Poczytałem trochę na forum przeanalizowałem instrukcję montażu no i wychodzi na to, ze znalazłem przyczynę problemu. Kluczem do jego zrozumienia jest ten schemacik: Ludzie na forum piszą, że czasem pomagało podłożenie z jednej strony czujnika jakiejś podkładki żeby podnieść lub opuścić czujnik i tym samym wiązkę aby "trafić" w komputerek. U mnie pomogło zamontowanie uchwytu, który wysuwa komputerek przed kierę. Przetestowałem na rolkach i sygnał był stabilny a przez cały trening ani razu nie zniknęła mi kadencja. Widocznie trafiłem w założone przez producenta kąty.
Trening w strefie 70-75%. Stabilnie, bez szarpnięć. Na kompie leciała kompilacja Raphy i całkiem fajnie mi się do niej kręciło. Krótkie kilkuminutowe filmiki idealnie przyspieszają mozolny trening. Poza tym zaczynamy poważny wytop więc koniec z jedzeniem po 19:00.