Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Adam aka maccacus z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 37039.83 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 27.27 km/h i ciągle mi mało...
Więcej o mnie.

Follow me on Strava

2017 button stats bikestats.pl



W poprzednich odcinkach:

2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maccacus.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
19.06 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca

Środa, 17 kwietnia 2013 · dodano: 17.04.2013 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
41.92 km 0.00 km teren
01:24 h 29.94 km/h:
Maks. pr.:62.70 km/h
Temperatura:17.0
HR max:181 ( 91%)
HR avg:156 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1124 kcal

Trening #26 No to zaczynamy...

Poniedziałek, 15 kwietnia 2013 · dodano: 15.04.2013 | Komentarze 5

Dziwnie to brzmi w połowie kwietnia ale niestety poje....a zimo/wiosna i choroba i ślub w zanadrzu i związane z tym obowiązki spowodowały, że mój plan się lekko zawalił. No cóż. Nie dość, że wystartowałem w tym roku później z treningami, w marcu byłem już do tyłu jakieś 700km to teraz jeszcze przeziębienie i sprawy zawodowo-osobiste rozwaliły mi treningowo ostatnie dwa tygodnie. Jak była pogoda to nie było czasu, jak był czas to nie było pogody. Ale dobra... Koniec narzekania.
Szukajmy pozytywów.

Pozytywy są. Dzisiaj było ciepło i po raz pierwszy tego roku ubrałem się na dole na krótko a buty bez owiewów. Cudowne... absolutnie boskie uczucie :). Od razu jakoś taka noga mocniejsza i w ogóle chce się jechać. Wiatr mocno wiał ale co tam, ważne że w końcu wiosna zawitała. Pojechałem zrobić Miodową. Weszła w nogi w normalnym tempie ale dość mocno ją odczułem więc darowałem sobie jej katanie dzisiaj. Postanowiłem pojechać pętlę przez Pilchowo, Bartoszewo, Dobrą i Wołczkowo sprawdzić kulasa. Było i luźno i mocno. Tragedii nie ma choć trochę płuca zatyka jak polecę w mocnym tempie (jeszcze mi został lekki kaszel po tej solnej zabawie w Ustce. Ale spoko, do ogarnięcia, pod wiatr zapitalałem ponad trzy dychy mieszcząc się w strefie więc nie wszystko stracone. Dojechawszy z powrotem na Głębokie postanowiłem się jeszcze dogrzmocić i drugi raz zrobiłem Miodową. Było już lepiej, organizm rozbudzony, noga rozgrzana więc poszło w miarę gładko. Na zjazdach dokrętka wykończona sprintem na płaskim no i baja do domu.

Rower na dniach musi dostać przeszczep kasety i łańcucha bo jest już tragedia. Nie skacze co prawda na trybach ale jest już tak powyciągane wszystko, że kultura pracy woła o pomstę do nieba. No cóż... zestaw przejechał już jakieś 9k km więc wymiana się należy jak psu buda. Może jutro podskoczę do Synkrosa jak nie będzie padać. Mam nadzieję, że mają 12-25 w 9 rzędach.

Ogólnie jak na sprawdzian zrobiony bo zachlanym weekendzie, zarwanych nocach i wariackim kawalerskim (moim pierwszym i ostatnim...) jest w po rzo.

HZ: 5%
FZ: 62%
PZ: 33%

Dane wyjazdu:
20.70 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Rozjazd z Gosią

Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 · dodano: 08.04.2013 | Komentarze 3

Z Gosią spooookojnie po mieście. Nogi świeże i mocne po wczoraj. Dziwne.
Pogoda ładna, podobno lada dzień ma się popsuć więc trzeba korzystać. Pojechali my przez Błonia na Wały i potem miastem powrót.


Taki tam gniocik z krokusami. Znaczy wiosna.


Nabrzeże


Słit focia też musi być.

Co by się przyjemniej wieczór spędzało, muzyczny deser:
Flight Facilities - Crave You
Chilling out..
Kategoria 0-50km


Dane wyjazdu:
102.40 km 0.00 km teren
03:39 h 28.05 km/h:
Maks. pr.:44.70 km/h
Temperatura:5.0
HR max:189 ( 95%)
HR avg:156 ( 79%)
Podjazdy:706 m
Kalorie: 2813 kcal

Trening #25 Samotna setka i jestem w d....

Niedziela, 7 kwietnia 2013 · dodano: 07.04.2013 | Komentarze 6

Już się wybierałem na spotkanie z kolegami czyli Robertem, Bartkiem i Marcinem, pompuje przednie koło i BUM! Strzelił wentyl. Poszła z rana soczysta wiązanka i zabrałem się za wymianę dętki. Jazdę z chłopakami odpuściłem bo nie chciałem ich opóźniać, poza tym miałem ograniczony limit czasowy.
Po pierwszych kilkuset metrach wiedziałem, że lekko dziś nie będzie. Puls jak na mnie jakiś masakryczny. 27-29km/h i 165-175??? Halo halo coś jest nie tak. Przez pierwszą godzinę chyba ani razu nie zanotowałem wartości poniżej 150 a średni oscylował w okolicach 165 przy przeciętnej prędkości 28,4 km/h. ŻENUA. Wiatr niezbyt silny ale k.... ciągle w mordę. Pojechałem na Dobieszczyn z zamiarem pokręcenia dużej pętli przez Locknitz i górki w Ramin i Grambow. Wiatr pizgał z północy i do granicy na młynku więc sobie myślę, że po nawrotce na południe będzie spoko. Taki uj. Znów kurde w morde. Mniej lub bardziej bocznie ale w mordę. Doczłapałem się do Locknitz po drodzę mijając się (i nie poznając) z chłopakami. Puls pomało pomału zaczął się normować ale nie umiałem się rozkręcić powyżej 30km/h przy zachowaniu strefy. No masakra jakaś. Nie wiem co się działo, czy się przemęczyłem czy co? Albo wychodzi nieregularność treningów. W każdym razie jestem w totalnie słabej dyspozycji porównując do formy z przed dwóch, trzech tygodni. Trochę załamka człowieka ogarnia ale nie wolno się poddawać. W tygodniu mam zamiar z 2-3 razy wyjechać na 1,5-2h i trochę usystematyzować treningi bo dobrze nie jest. W Locknitz przerwa na ciasteczka i dalej na górki na Ramin. Od Ramin wiatr w plecy. Odcinek do Grambow mija szybko i przyjemnie ale bez szału. Potem na Lubieszyn. Oj wielką miałem ochotę skręcić już na Mierzyn i pojechać prosto do domu, byłem przemarznięty, nogi puste, pomimo słońca odczuwalna temperatura jak w środku zimy i ten wiatr. Przełamałem się jednak i pokręciłem Bismark i dalej przez falbanki do Blankensee dokręcając ostatecznie do setki. Plan wykonany. Ujechałem się jak wół.

HZ: 4%
FZ: 63%
PZ: 32%



Dane wyjazdu:
45.87 km 0.00 km teren
01:38 h 28.08 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:5.0
HR max:191 ( 96%)
HR avg:161 ( 81%)
Podjazdy:512 m
Kalorie: 1304 kcal

Trening 24 Miodowa i takie tam

Środa, 3 kwietnia 2013 · dodano: 03.04.2013 | Komentarze 7

W końcu jako taka pogoda. Nawet na plusie było i słonecznie. Pomęczyłem Miodową. Ciężko dziś wchodziło, puls gdzieś w stratosferze momentalnie reagował na każde mocniejsze depnięcie. Noga średnio podawała. Ale trzy razy podjechałem. Potem pojechałem na Dobrą przez Pilchowo i Tanowo. W Pilchowie jakiś palant próbował mnie pouczać gdzie jest ścieżka rowerowa. Uparty był, nawet mi drogę blokował ale olałem go po całości. Ruch był mały, jedno auto na kilka sekund więc pozwoliłem sobie pojechać szosą bo odcinek rowerowej śmieszki w Pilchowie woła o pomstę do nieba. Ale ów jegomość miał z tym olbrzymi problem chociaż w chwili gdy miał mnie wyprzedzać z przeciwka nic nie jechało i cała jezdnia była wolna. Idiota. Poza tym trochę mnie jeszcze wkurzyli goście na MTB. K... żaden nie odmachał. Ze spotkanych kilku szosowców każdy odmachiwał a Ci na traktorach patrzyli na mnie jak na debila. Następnym razem oleje takich bo człowiek leci w dobrym tempie zagina pod wiatr i z trudem ręką machnie w dobrej intencji a tu zonk. No ale oni z lasu, na asfalcie okazyjnie... wybaczam.
Jakiś ostatnio zgryźliwy się zrobiłem. Chyba przez tą aurę i tą niekończącą się zimę.

HZ: 4%
FZ: 38%
PZ: 58%

Dane wyjazdu:
16.89 km 0.00 km teren
00:40 h 25.34 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:0.0
HR max:175 ( 88%)
HR avg:145 ( 73%)
Podjazdy: m
Kalorie: 481 kcal

Trening #23 Trzeba odpuścić...

Poniedziałek, 1 kwietnia 2013 · dodano: 01.04.2013 | Komentarze 3

Koniec kozakowania.
Wczorajszy odjazd Fabiana i dzisiejszy etap Wyścigu wokół Kraju Basków spowodował u mnie niesamowity głód pokręcenia. Pojechałem sobie na godzinkę, w końcu tylko trochę pruszyło, asfalty suchawe lub lekko wilgotne. Co to dla mnie. Postanowiłem pomęczyć Miodową. Nie dojechałem do Głębokiego a rozpętało się kolejne zimowe piekiełko. Miodową przyszło mi podjeżdżać w strugach lodowatej wody, z nieba zacinał drobny ostry śnieg - no ja pierd.... Jak wyjeżdżałem było nawet trochę słońca. Do domu dojechałem cały mokry, brudny i wściekły. Rower znów cały usyfiony (jechałem na szosie bo nie chciało mi się przekręcać pedałów, poza tym miałem ochotę na cienkie opony). Pieprze taki trening. Ostatni sobotni wypad przypłaciłem ostrym kilkudniowym przeziębieniem, nie mówiąc o rowerze któremu usyfienie solą na pewno nie pomaga. Nikt mi za to nie płaci, nie mam sponsorów a zdrowie ma się jedno. Póki nie będzie sucho i słonecznie albo chociaż w miarę pogodnie mam wyjebkę w treningi. I tak cały plan poszedł się kochać. W marcu miałem zamiar nastukać co najmniej 300 km więcej i zacząć już konkretne ćwiczenia a tu dupa blada. Prognozy zapowiadają śnieżyce do połowy kwietnia. Nic tylko się pochlastać. Na przyszły sezon, jeśli finanse pozoolą, bankowo kupuję rolki bo niestety inaczej w naszym cudownym kraju trenować się nie da.


Wiosna k....a... :/


A gdy wróciłem za okienkiem ujrzałem słoneczko :D

HZ: 26%
FZ: 50%
PZ: 18%

Dane wyjazdu:
55.72 km 0.00 km teren
02:05 h 26.75 km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Temperatura:-4.0
HR max:178 ( 90%)
HR avg:147 ( 74%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1656 kcal

Trening #22 Ja pierd....

Sobota, 23 marca 2013 · dodano: 23.03.2013 | Komentarze 5

No ja nie wiem jak opisać to co się dzieje za oknem. Weekend spędziłem w rodzinnym Słupsku ale aby nie rozleniwić się na maksa wrzuciłem na pakę rower z zamiarem pokręcenia. Niby słońce, niby to już końcówka marca a taki ziąb, że ja pierd.... Pojechałem podjazd na Redzikowo, potem zawrotka i główną drogą na Ustkę. Wiatr silny, może nie taka masakra jak tydzień temu ale jednak dawał się we znaki. Puls wysoko. Na asfaltach biało od soli ale na szczęście sucho. Jechało się średnio, bardzo średnio. Mijające mnie tiry wzniecały tumany solnej kurzawki, która paliła w płuca. Pomimo czepka z membraną, czapeczki i kasku było mi zimno w głowę - tak wiało. Jak wróciłem i pojechałem na karchera opłukać delikatnie rower z soli to wystarczyło kilka minut na dworzu i zamarzły mi klamkomanetki od wody z myjki. W dodatku endomondo ostatnio wariuje i dzisiaj pokazało mi średnią prędkość 0,7km/h a ślad gdzieś w Magdeburgii w Niemczech - szajs. K..... zaraz kwiecień, rok temu 17 marca było tak. Padaka jakaś...

Przynajmniej motywator miałem niezły po jednoosobowym show jaki zapodał Fabian w Harelbeke, prawie jak Boonen rok temu w Paris-Roubaix. Widać Szwajcar w gazie skoro kilka kilometrów przed kreską jeszcze zwiększał przewagę nad pięcioosobową grupką pościgową z Saganem i Chavanelem na czele. Będzie ciekawie na tegorocznym Piekle Północy :)

HZ: 19%
FZ: 51%
PZ: 25%


Widok na plażę w Ustce


Kjub się wygrzewa


Panorama

HZ:

Dane wyjazdu:
25.00 km 0.00 km teren
00:50 h 30.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:175 ( 88%)
HR avg:141 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 455 kcal
Rower:

Spinning #8

Wtorek, 19 marca 2013 · dodano: 19.03.2013 | Komentarze 3

Jakiś czas temu zaopatrzyliśmy się z Gosią w potrójne wejściówki na siłkę z groupona. Dobrze, że je kupiliśmy bo piękną mamy zimę tej wiosny...
10 minut wiosła na rozgrzewkę
50 min spinning (4x4min 85%HrMax 400W)
HZ:37%
FZ: 12%
PZ: 30%

A na dobranoc kapitalny secik zdjęć z niedzielnego Milan-San Remo. Już nigdy nie będe narzekał na wiatr i zimno... Obiecuje! :P
Fotki fotki...
Kategoria Spinning


Dane wyjazdu:
110.01 km 0.00 km teren
03:53 h 28.33 km/h:
Maks. pr.:52.50 km/h
Temperatura:2.0
HR max:191 ( 96%)
HR avg:148 ( 75%)
Podjazdy:392 m
Kalorie: 2761 kcal

Trening #21 Wyrypa z Głębokim

Niedziela, 17 marca 2013 · dodano: 17.03.2013 | Komentarze 6

Dzisiejszy odcinek sponsoruje literka "W" jak... no... kto zgadnie? Tak! WIATR! A raczej wichura.
Tradycyjnie o 10:00 spotkałem się na Głębokim ze szczecińskimi Mastersami, po chwili pojawił się także Mateo i Piotrek. Jedziemy. Ruszyliśmy na Dobrą. Jechało się obrzydliwie lekko... Czyli zimny wiatr dmie ostro w plecy a powrót będzie rzezią niewiniątek. Ale my uprawiamy KOLARSTWO a nie haratanie w gałę więc trzeba było otrzeć łzy i zmierzyć się z nieuniknionym. W Dobrej skręcamy na hopki do Lubieszyna i dalej na Grambow. Mastersi robią dosyć długie zmiany i lekko mnie (i Mateusza) ta strategia niepokoi. W końcu za Grambow przychodzi ta chwila, ten moment, wychodzimy na czuba. Wiatr na tym odcinku daje w plecy ale trzeba wykorzystać warunki i podkręcić tempo. Lecimy 38-45 a hopki łykamy jak młode rekiny. Jedzie się dobrze i chyba straciliśmy rachubę czasu w rezultacie dając za długą zmianę. Mateo troszkę się przysmażył, schodzimy a w peletonie robi się na końcu jakieś dziwne przetasowanie przez co tracimy kontakt z główną grupą. Jak sytuacja się wyklarowała byliśmy stratni kilkaset metrów, Mateusz wskakuje na koło i gonimy. Lekko nie było ale dochodzimy peleton w Locknitz i dalej lecimy na północ na Rothemklempenow. Wiatr kręci między drzewami ale tempo jest w sam raz, ani za mocno ani za wolno. Mijamy kolejne niemieckie wioseczki i w Hintersee skręcamy na szosę do Ahlbeck. Znowu dmucha w plecy i znowu tempo rośnie. Potem nawrotka w samym Ahlbeck i pod wiatr dajemy do granicy. Tempo spada wprost przeciwnie do obciążenia. Wiatr nie pozwala się rozkręcić powyżej 30km/h. W końcu coś się zaczyna dziać na czubie i grupa rozciąga sie w piękny pociąg. Rowerami rzuca od podmuchów, idzie mocny zaciąg, zmiany szybkie i ogólnie ogień. Droga się wije i co chwila albo gęsiego, albo ranty i do tego trzeba pilnować koła. Przede mną jedzie Piotrek, wychodzi na zmianę, ja za nim, na liczniku 32-33km/h a tętno 174-180! Po chwili schodzi, uderzenie wichury jakbym dostał młotem, utrzymuje i lekko poprawiam, tętno szybuje pod 190. Uda na zapieku, płuca prawie wyplute, odwalam 500 metrów i schodzę wyjechany a oni jeszcze dokręcają. Widzę jak mijają mnie inni, za bardzo zwolniłem, nie podczepię się. Desperacko wstaje z siodła i próbuje kilkoma kopnięciami korby trochę zwiększyć prędkość. Czekam na wolne miejsce, ostatni puszcza koło, za ciasno jeszcze żeby wskoczyć przed niego, a jak luka robi się wystarczająco duża to już tylko podziwiałem odjeżdzający pociąg. Lekcja pokory :) Nie było szans dojść, nie w tym wietrze, nie z tą nogą. Doczłapaliśmy się z Piotrkiem do Hintersee i tam poczekaliśmy na Mateusza, który po chwili też do nas dojechał. Dalej razem trochę po śladach (bo Dobieszczyn nieprzejezdny) na Glasshute i Gunhof. Udaje się utrzymać 31-34 km/h pomimo niekorzystnego wiatru. Tam odbijamy na leśną szosę do Pampow i zonk. Na asfalcie lodowisko. Podejmujemy ryzykowną decyzję aby przebić się te kilka kilometrów do Pampow z nadzieją, że tam będzie już sucho. Koledzy łapią z dwie gleby, mi naszczęście nie udało się przytulić do asfaltu choć nerwówka była. Wlekliśmy się tak wolno, że lepiej było iść z buta :D. Przed Pampow już sucho więc atakujemy hopę i dalej z potwornym wmordewindem mielimy na Blankensee. Przed granicą żegnamy się z Mateuszem i już we dwójkę z Piotrkiem wymęczamy ostatnie kilometry do Szczecina. Wyrypa, że hej!
Przyjechałem tak zmęczony, że prawie z roweru spadłem przed domem. Niezły hardkor ale wartościowy trening.


Mateusz


Peleton przed Ahlbeck


Piotrek vel "Wiggo" :D


Lekka i przyjemna wiosenna przejażdżka ;)


Wiosna... wiosna... wiosna ach to ty!


Dobra mina do złej gry :D

HZ: 22%
FZ: 55%
PZ: 23%

Dane wyjazdu:
15.28 km 0.00 km teren
00:43 h 21.32 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Praca

Piątek, 15 marca 2013 · dodano: 15.03.2013 | Komentarze 5

Głębokie przekładam na niedziele, bo drogi będą czystsze i ma być odrobinę cieplej. Ktoś się pisze na jazdę w peletonie? :)