Dzisiaj level wyżej niż ostatnio. Krótsze przerwy, krótsza rozgrzewka... Od początku rura, więcej stania, więcej machania, szybsze zmiany pozycji. Ogólnie ostro. Zajęcia prowadziła Kamila która skikała sobie na tym rowerku podczas gdy ja płuca prawie wypluwałem. Choć mam wrażenie, że trudniej było na początku do 20 minuty a potem się rozgrzałem i było zdecydowanie lepiej. Sam nie wiem czy to mi na dobre wyjdzie takie przepalanki bo pot się na takich zajęciach leje strumieniami, uda pieką od kilkuminutowych interwałów w pedałach. Średnie tętno mówi wszystko 166! I to z wliczonym rozjazdem i streczingiem... Jutro rozjazd na śniegołazie Gosi.
Dzisiaj wybrałem się po raz pierwszy na zajęcia spinningowe ale tym razem z instruktorem czyli coś w ten deseń KLIK Pierwszy plus: rower. Rower typowo spinningowy to zupełnie inna bajka niż te które zazwyczaj goszczą na siłowniach. Przede wszystkim jest "ostrym kołem", ma potężne koło zamachowe a opór reguluje się płynnie. Geometria a przez to i pozycja jaką się na nim zajmuje jest bardzo zbliżona do pozycji na szosówce, chwyty też są podobne. Ogólnie super sprawa takie zajęcia choć na początku uderzył mnie nieco wiksiarski klimat - ultrafiolety, oświetlenie jak z dyskoteki i średniej klasy muzyka taneczna :D Wybrałem poziom BASIC a mimo to spociłem się jak szczur a po 30 minutach średnie tętno oscylowało w okolicach 80-82% HRmax. Strach pomyśleć co będzie na ADVANCED hahaha Ćwiczenia po rozgrzewce głównie siłowe czyli kilkuminutowe symulacje podjazdów na dużym obciążeniu i niskiej kadencji przeplatane tempówkami. Większość czasu spędza się w pedałach więc uda konkretnie dostają po dupie. W sumie nawet nie da się oszukiwać haha bo instruktor bacznie pilnuje kadencji a bez odpowiedniego obciążenia nie da się płynnie pedałować na stojaka. Po zajęciach zagadałem z prowadzącym i okazało się, że to były torowiec więc coś o kolarstwie wie.
Jak na razie będzie to moja alternatywa póki śniegi nie stopnieją. Ech byle do wiosny jakoś przetrwać...
HZ: 33% (głównie rozjazd i rozgrzewka) FZ: 13% (przerwy między interwałami) PZ: 52% (właściwe ćwiczenia ;))
No i dostali Albercika... Bez sensu w sumie, że tyle zwlekali z decyzją - jedna wielka szopka.
Dzisiaj znów rowerek stacjonarny. 10 mi rozgrzeka 120W tętno 110-120 65 min tradycyjnie 160W ale okazało się za mało więc po pierwszych minutach podniosłem do 200W tętno 145-155 10 min rozjazd 100W tętno 100-120
średnie 138 kcal 880 HZ: 12% FZ: 70% PZ: 0%
Największe zmiany obserwuje w pulsie. Mimo, że ustawiłem 40W więcej to puls był na tym samym a może nawet niższym poziomie niż jeszcze 2 tyg. temu. Bardzo szybko opada przy zmniejszeniu obciążenia. Niby fajnie, ale kurcze jakoś w sobotę nie czułem tego progresu na rowerze. Mam nadzieję, że przyjdzie z czasem.
No i jutro kończy mi się umowa z siłką. Trzeba będzie szukać innych metod treningowych a najbardziej liczę na poprawę pogody i możliwość trenowania na rowerze.
Znowu obrzydliwa siła. Nienawidzę tych ćwiczeń. Maszyny jeszcze da się przeżyć ale interwały na stacjonarnym to istna gehenna.
Na początek suwnica 4x20. Potem maszyny na klatę, triceps, biceps, grzbiet - ogólnowzmacniające.
45 minut rowerka w tym 4x3min na 300W, kadencji 70 i pulsie 165-175. 175 to z resztą był dzisiejszy max (tydzień temu na tym samym ćwiczeniu wykręcałem 185). Średni puls 140
HZ: 45% FZ: 20% PZ: 24%
Potem na maszynie na dwugłowy. Na koniec znów 4x20 na suwnicy aż piekło. Po schodach schodziłem jak na kołkach :)
Ostro dzisiaj było. Najpierw 4x20 na suwnicy. Potem rowerek. Po rozgrzewce seria 4 x 3 min 300W przy kadencji 70 (hr 175-185). Pot się lał, uda paliły ogniem - dobrze było :) Po serii przepychania rozpoczęłem godzinę tlenu. Tętno szybko się unormowało i trzymało na przyzwoitym poziomie 140-150 (160W). Kadencja po kilku minutach sama się rozkręciła do 100-110. W słuchawkach progresywne dźwięki i szedłem jak w transie. Zero zmęczenia, puls spokojny - normalnie reaktory w nogach :D Czuję, że jest już pierwszy progres. Na zakończenie dobitka na suwnicy 3x20. Oby udało się utrzymać systematyczność. Tylko nadgarstek się od wczoraj odzywa niepokojąco...
50 min kręcenia i 15 minut bieżni. Bez pulsów bo opaskę gdzieś zapodziałem. Ręka już wolna od gipsu więc jak pogoda dopisze to coś pokręce na powietrzu.