Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Adam aka maccacus z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 37039.83 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 27.27 km/h i ciągle mi mało...
Więcej o mnie.

Follow me on Strava

2017 button stats bikestats.pl



W poprzednich odcinkach:

2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maccacus.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
250.18 km 0.00 km teren
09:20 h 26.80 km/h:
Maks. pr.:58.20 km/h
Temperatura:32.0
HR max:182 ( 92%)
HR avg:130 ( 65%)
Podjazdy: m
Kalorie: 5266 kcal

Szczecin-Karpacz: dzień pierwszy

Czwartek, 26 lipca 2012 · dodano: 29.07.2012 | Komentarze 5

No to się zaczęło. Nadszedł dzień aby zrealizować nasze lekko stuknięte plany wyprawy rowerowej na szosach w Karkonosze. Według Google Maps czekało na nas 420 km przeprawy wzdłuż zachodniej granicy na południe. Życie pokazało "odrobinkę" więcej ale o tym później... :)

26 Lipiec. Godzina 7:05. Świeci piękne słońce i zapowiada się prawdziwie upalny, letni dzień. Spotykam się z Danielem na Taczaka.


Startujemy


Oficjalne logo imprezy :)


Autor

Krótka wymiana zdań, nastroje super, aura dopisuje więc wpinamy się w bloki i czas ruszyć na południe. Jedzie się cudownie, wiatr lekko w plecy i ani się obejrzeliśmy a już byliśmy na przejściu granicznym w Rosówku.


Przekraczamy granicę za Rosówkiem

Kilka kilometrów dalej zaczyna mi coś skrzypieć w rowerze... Nie lubię jak mi coś skrzypi. Prawdę mówiąc niesamowicie mnie to irytuje bo mój rower ma chodzić jak igła, skrzypienie mnie rozprasza, demotywuje. Mimo to humor dopisuje i staram się o tym nie myśleć. Jadymy dalej z nadzieją, że się "rozjeździ" i samo przejdzie. Kręcimy sobie w spokojnym tempie, trzymamy jakieś 33-36 km/h. Puls niziutko, jedzie się elegancko. Mijamy Gartz a później po kilkunastu kilometrach dojeżdżamy do Schwedt. Tam krótki postój na śniadanie i dalej na południe wzdłuż szlaku rowerowego Odra-Nysa. Niedługo potem po leśnym odcinku pierwszy "zjaździk" z 10% nachyleniem. Klocki hamulcowe Daniela, wymienione tuż przed wyjazdem (produkcji Accenta, nie polecam), kompletnie nie dają rady i kolega prawie wypada z zakrętu. W górach na zjazdach będzie musiał bardzo uważać. Moje zdały egzamin i dobrze stopują więc jedynym problemem jest jak na razie narastające skrzypienie w okolicach suportu.
Następne kilkanaście kilometrów mija nam w lasach i jest to niesamowicie nudny odcinek. Z resztą jak wyjeżdżamy z lasów to widok zamienia się na niewiele bardziej interesujące łąki z Odrą po lewej stronie. Bo z tym szlakiem jest tak, że przez pierwsze 50 km człowiek cieszy nim oko, potem jednak powtarzające się widoki i płaska jak stół trasa zaczyna niesamowicie nużyć.


Pięknie i... nudno


Fotostop na moście, gdzieś przed Schwedt


Jakaś wioseczka za Schwedt, ze ścianką 10%

Temperatura zaczęła błyskawicznie rosnąć w górę i upał ostro dawał się nam we znaki. Jadąc 30-35 km/h pęd powietrza w ogóle nas nie schładzał! Osobiście miałem wrażenie, jakbym jechał za rozgrzanym autobusem lub wielką suszarką do włosów dmuchającą mi prosto w twarz. Po pierwszej setce dopadł mnie pierwszy mały kryzys... Truskawkowe lody z małej, nadbrzeżnej, niemieckiej lodziarni dodały sił i schłodziły trochę ciało. Dbaliśmy też o odpowiednie nawodnienie aby się nie przegrzać i jakoś walczyliśmy dalej z kilometrami. A było ich dzisiaj nie mało do przejechania bo według szacunków jakieś 220km.
Na wysokości Osinowa Dolnego przekraczamy Odrę zajeżdżając na przygraniczny polski jarmark gdzie uzupełniamy bidony i raczymy się zimną cocacolą. Jest też sklep rowerowy w którym pytam o łożyska do suportów Hollowtech II (bo to w nich upatruję przyczyny trzasków) ale chłopaki bezradnie rozkładają ręce - nie wiedzieli nawet, że istnieje taki standard... :)


Postój na jarmarku w Osinowie Dolnym

Po krótkim postoju wracamy znów na szlak po niemieckiej stronie i "zwiedzamy" dalej. Daniel sporo mi pomaga i trochę wożę się na kole. Nasza wydajność ma zgoła przeciwną charakterystykę - ja mogę od razu ostro jechać ale po 100km zazwyczaj się kończę i zwalniam. On odwrotnie - dopiero po pierwszej setce zaczyna mu noga podawać i może wtedy kręcić i kręcić trzymając dobre tempo. Do Kostrzyna zostało kilkadziesiąt kilometrów więc postanawiamy bez postojów dojechać już do miasta i tam zrobić chwilę przerwy. Decyzja ta okazała się trochę nietrafiona bo dystans się nieco wydłużył o parę kilometrów a woda zaczęła ubywać w zastraszającym tempie. Ostatnie 15 km do Kostrzyna jechałem już na pustych bidonach i spierzchniętych ustach. Czułem, że coraz bardziej się odwadniam a za puszkę coli oddałbym wszystko. W końcu dojeżdżamy i zaraz uderzamy do McDonalda na cheesburgera i mały napój z lodem! PYCHA! Kanapkę zjadłem na cztery gryzy a potem delektowałem się zimną gazowaną ambrozją w kolorze karmelu... Ach... Wcześniej dałem znać Gosi o problemach technicznych z moją maszyną więc zrobiła szybkie rozpoznanie internetowe i dała nam namiary na sklepy rowerowe w Kostrzynie. Znaleźliśmy wszystkie, wszystkie dwa. Z czego w jednym panowie zachowali się podobnie jak koledzy z Osinowa, a w drugim co prawda łożysk nie mieli, ale za to poratowali mnie kluczem do odkręcenia misek i kapką smaru. Nastąpił więc pierwszy serwis korby, pod sklepem :) Zdjąłem szybko mechanizm i odkręciłem miski, wyczyściłem stary smar, nałożyłem nowy, skręciłem i w drogę. Nic to nie dało... dalej skrzypiało.... Demotywator mnie dorwał konkretny, ale nie poddaję się. Ważne, że korba kręci, można jechać. Zastanawialiśmy się oboje co to może być: zajechane łożyska, niedokręcone ramię, strzelające gwinty aż po najgorsze, czyli pęknięcie ramy. Tego ostatniego bałem się najbardziej...
Teren pomału, nieśmiało zaczyna się urozmaicać. Gdzieniegdzie wyrastają pagórki, strome stoki, skarpy. Nurt Odry też przyspieszył, rzeka nie płynie już tak ospale jak w Szczecinie.


Uwaga na spadające skały 150 km od Szczecina ;)

Przejeżdżamy przez malowniczo położoną miejscowość Lebus nad którą na wzgórzu góruje wielki napis z nazwą miasteczka podobny do tego amerykańskiego, z Hollywood. Mają Ci Niemcy fantazję...


Prawie jak California.

Przed 17 dojeżdżamy do Frankfurtu gdzie przeprawiamy się na polskie Słubice. Tam zaraz za mostem granicznym zatrzymujemy się w pizzerii i zamawiamy żarcie. Wywiad donosi, że w Słubicach też jest sklep rowerowy więc jadę po pomoc. I dostaję to czego chcę! Nowe łożyska do mojej korby! Proszę sprzedawców o klucze, że ja kupie, ja sam sobie wymienię tylko klucz użyczcie na 10 min... Kręcą nosami, nie... bo to i tamto. No to używam magicznych słów:
- Koledzy pomóżcie, ze Szczecina jadę do Karpacza...
- Ze Szczecina? Poważnie? Do Karpacza? Ile masz już przejechane??
- 180 na chwilę obecną...
I nagle wszystko staje sie proste:
- To trzymaj klucz, smaru będziesz potrzebował?
Heh...
No i się zabrałem za serwis po raz drugi. Wymieniłem, podziękowałem. Wsiadam na rower i... bez zmian!
Znowu skrzypi. Ku...a!!! Co tam może jeszcze skrzypieć? Na pewno rama... k...a poszła mi rama, a dopiero kupiłem, nie ma dwóch lat jeszcze... FUCK!
Ale nic tam. Jechać trzeba!


Pizza w Słubicach

Jestem już tak wykończony upałem, że nie mam siły się tym przejmować. Skrzypiącym rowerem dojeżdżam do Daniela i zajadamy się pizzą. Zbieramy manatki i ruszamy do Gubina gdzie mamy zabukowany nocleg. Teoretycznie Gubin powinniśmy osiągnąć za 50 km. Teoretycznie...
Na trasie dokleja się do nas sympatyczny niemiec Martin. Też na szosie. Łapie koło jak mijamy go z przelotową 36km/h czyli kręcić umie. To dobrze, będzie trzeci na zmiany. Trochę odżywam i też podkręcam tempo. Chwilami lecimy ponad cztery dyszki. Zagaduje się sąsiadem zza Odry i trochę paplamy o tym kto skąd jak i dlaczego. Martin odbija nam w innym kierunku kilkadziesiąt kilometrów przed Gubinem ale wskazuje drogę i przyznam, że nieco nam pomaga bo sami trochę byśmy pobłądzili. No dobra... to już końcówka. Według licznika do Gubina zostało nam kilkanaście kilometrów. Bidony na wykończeniu ale to już przecież rzut beretem. Dojeżdżamy do zakrętu, widzę jakieś domki... yeeeeeeeeaaaahhh to pewnie Gubin! :D

Taki ch...j! Spoglądam na drogowskaz: GUBEN 24 km

:(

Nie kumam. Trudno. Jakiś podjazd. Podjeżdżamy. Potem parę kilometrów prosto. Znów drogowskaz: GUBEN 28km. WTF??? Przecież jedziemy dobrze! Chyba...


Pierwszy większy podjazd

Zaciskam zęby i spinam się w sobie. Trzeba dojechać, nie ma opcji, czeka na nas klitka w Domu Turysty ale będzie prysznic, będzie łożko i dach nad głową. To mnie motywuje. Daniel odwala kawał dobrej roboty i ciągnie mnie na kole dzięki czemu trzymamy dobre tempo wyraźnie ponad 30km/h. Pęka 240 km a GUBEN nicht widzieć. Znowu jakieś pagórki, potem zjazd... i... w końcu!!! GUBEN!!! Kilka kilometrów niemieckich "przedmieści" i jesteśmy na polskiej stronie, w Gubinie. Szybkie zakupy w Biedrze i Tesco i do "hotelu". Prysznic, piwko, pranie ciuchów i lulu...
Spało mi się zajebiście!


Gubin


Guben

Dzień drugi

HZ: 40%
FZ: 41%
PZ: 3%

Dane wyjazdu:
18.02 km 0.00 km teren
00:50 h 21.62 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca

Środa, 25 lipca 2012 · dodano: 25.07.2012 | Komentarze 0

Kategoria 0-50km


Dane wyjazdu:
16.64 km 0.00 km teren
00:41 h 24.35 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca

Wtorek, 24 lipca 2012 · dodano: 24.07.2012 | Komentarze 8

No i doszły gadżety na wyjazd czyli plecak rowerowy 5 litrowy (mam nadzieję, że zmieszczę tam graty na 3 dni :P) oraz nowe klocki hamulcowe Clarksa (bo jak zobaczyłem w jakim stanie są obecne, to wolę na zjazdach mieć świeże okładziny). Pogoda szykuje się wyśmienita więc jestem pełen optymizmu, choć z drugiej strony takie upały i konkretna lampa przez całe dnie może nas nieźle wykończyć.
Jeszcze tylko jutro 8h w robocie, potem dodom, paciu i w drogę ku przeznaczeniu hehehe.
Kategoria 0-50km


Dane wyjazdu:
41.43 km 0.00 km teren
01:16 h 32.71 km/h:
Maks. pr.:67.30 km/h
Temperatura:23.0
HR max:178 ( 90%)
HR avg:159 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1017 kcal

Trening #67 Przepał

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 23.07.2012 | Komentarze 0

Ostatni mocniejszy trening przed Karpaczem. Kurcze jak sobie przypomnę swoje treningi z kwietnia czy nawet maja to jest postęp. Do Polic bez jakiegoś specjalnie dużego wysiłku wykręciłem przeciętną 33,7 i to po ścieżkach rowerowych (av hr 156). Jakby ktoś mi powiedział, że będe tak kręcił w lipcu to bym kazał mu się w czoło puknąć :) Potem podjazd od strony Polic pod Przesącin. Kurcze... ja nie wiem co ta "góra" w sobie ma, ale czy to wolno czy na ostro zawsze mnie wymęczy. Potem wymordowany regenerowałem siły i dalej rura do Szczecina na lekkich zjazdach. Średni puls mówi wszystko choć czas taki sobie. I wg GPSies wyszło 346m przewyższenia. Jak na 40 kilometrową pętle to całkiem całkiem :)

HZ: 3%
FZ: 48%
PZ: 50% - nie pamiętam już kiedy ostatni raz na treningu miałem więcej czasu w tej strefie niż w FZ

Dane wyjazdu:
19.50 km 0.00 km teren
00:59 h 19.83 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kacora rozjeżdżanie z Gosią

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 22.07.2012 | Komentarze 2

Bez historii wypad byle nogą pokręcić...

No i Wiggins dziś odebrał to na co zapracował. Można dyskutować w jakim stylu to zrobił, ale fakt, że Sky pokazał siłę w tym tourze.
Kategoria 0-50km


Dane wyjazdu:
111.66 km 0.00 km teren
03:35 h 31.16 km/h:
Maks. pr.:45.30 km/h
Temperatura:16.0
HR max:175 ( 88%)
HR avg:144 ( 73%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2478 kcal

Trening #67 Ueckermunde z Pawłem

Sobota, 21 lipca 2012 · dodano: 21.07.2012 | Komentarze 4

Ustawka z Pawłem o 9:30 na Głębokim. Pogoda bardzo rześka ale ładna (nie licząc dość mocnego chwilami wiatru). Dzisiaj miało być lżej, bez ognia ale za to dalej i założenia udało się spełnić. Na spontanie wybrałem trasę na Ueckermunde i tam też ruszyliśmy. Do Pampow towarzysko a potem już troszkę mocniej po zmianach. Wiatr mocno dawał się we znaki ale dobrze nam poszło i trasa szybko minęła. Po drodze mijaliśmi mnóstwo globtroterów rowerowych obładowanych sakwami. Szosowców za to jak na lekarstwo. W Ueckermunde postój wydłużył nam się do 0,5h bo zagadała nas dwójka rowerzystów, jeden z Władysławowa, któremu Paweł objaśniał trasę a ja pogadałem z jakimś starszym Niemcem, który jednak mówił łamaną polszczyzną i przedstawił się jako członek szczecińskiego PTTK. Ciekawe kto to taki?
Trasa powrotna poszła trochę szybciej bo wiatr częściej nam pomagał niż przeszkadzał. Przed Tanowem już mi trochę bateria siadła i włączyło się ssanie ale kompan z ochotą przystał na propozycję krótkiego popasu przed sklepikiem hehehe. Potem już rura do Szczecina i rozjechaliśmy się do domów. Super wypad, fajnie się jechało.

Puls spoookojny, noga zaskakująco świeża, kręciła aż miło. Fajny treningowy tydzień mi wyszedł :)


Rynek w Ueckermunde


Maszyny stygną przed piekarnią


Idzie zaciąg

HZ: 21%
FZ: 66%
PZ: 10%

Dane wyjazdu:
57.85 km 0.00 km teren
01:57 h 29.67 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max:175 ( 88%)
HR avg:134 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1199 kcal

Trening #66 Z Michałem wieczorny rozjazd

Piątek, 20 lipca 2012 · dodano: 20.07.2012 | Komentarze 1

Po pracy z Michałem lekki rozjazd. Miało być krócej ale pogubiłem się lekko w dojczach i dokręciliśmy kilka dodatkowych kilometrów. Pogoda neutralna, trochę pokropiło. Puls spokojnie, noga kręciła. Na trasie zrobiłem dwa sprinty gdzie depnęłem do 53km/h w pierwszym i 54km/h w drugim. Cavendishem to ja nie będe :D

P.S. Kolegom, którzy jutro będą bić swoje rekordy dystansu (360 i 500km) życzę powodzenia i wytrwałości! Oby Wam się udało koxy :D

HZ: 60%
FZ: 32%
PZ: 4%

Dane wyjazdu:
22.00 km 0.00 km teren
00:50 h 26.40 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg:142 ( 72%)
Podjazdy: m
Kalorie: 720 kcal

Trening #65 Kap kap

Środa, 18 lipca 2012 · dodano: 18.07.2012 | Komentarze 7

Padło na podjazdy na Miodowej. Umówiłem się tam z Tomkiem, któremu miałem podrzucić klucz do misek hollowtecha. Przy okazji mieliśmy razem pokatać hopkę. Pojawił się też Daniel. Aura nie rozpieszczała i generalnie robiło się coraz bardziej paskudnie. Przy trzecim podjeździe lało już konkretnie ale coś tam zawsze udało się pokręcić. Z dalszego treningu zrezygnowaliśmy ze względu na obawę złapania przeziębienia, które nie może nam popsuć górskich planów.


Lekko nie było...

HZ: 27%
FZ: 30%
PZ: 33%

Dane wyjazdu:
35.71 km 0.00 km teren
01:03 h 34.01 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max:180 ( 91%)
HR avg:159 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 836 kcal

Trening #64 Gaz

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · dodano: 16.07.2012 | Komentarze 5

Miałbyć rozjazd a wyszedł przepał... Po wczorajszej "ucieczce" miałem zrobić rozjazd ale czułem się jakoś dziwnie świeżo, czasu mało więc jakoś tak samo z siebie wyszło. Od początku gaz. Wiatr kręcił ale nie udało mu się mnie złamać. Trasa: Pogodno, Bezrzecze, Wołczkowo, Dobra, Blankensee, Falbanki, Bismark, Lubieszyn, Dołuje, Mierzyn, Pogodno.
Puls od na początku 160-170, potem trochę opadł i kręcił w okolicy 160. Noga świeża, widać tydzień opieprzania dobrze mi zrobił bo znów wróciła motywacja do szybszej jazdy i regularnych treningów. Czuję, że organizm coraz lepiej toleruje długie i intensywne obciążenia. Mam wrażenie, że "czasówka" w Gorzowie trochę mnie rozkręciła i pokazała mi, że jak chcę to mogę mocniej.
Fajnie.
I nie zmokłem :)



HZ: 1%
FZ: 52%
PZ: 42%

Dane wyjazdu:
114.66 km 0.00 km teren
03:48 h 30.17 km/h:
Maks. pr.:54.90 km/h
Temperatura:23.0
HR max:185 ( 93%)
HR avg:147 ( 74%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2678 kcal

Trening #63 Tleeeenik z mocną końcówką

Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 5

Miałem jechać sam ale w ostatniej chwili, dosłownie jak już stałem ubrany i miałem wychodzić zadzwonił Eriko z propozycją wypadu. Chęć zgłosił również Krzysiek. Spotkaliśmy się na Głębokim i z małą obsuwą (jedyne 20 min :P) ruszyliśmy do Altwarp. Najpierw na Dobrą i Blankensee. Tempo raczej towarzyskie a chwilami totalne bajabongo poza kilkoma szarpnięciami. I tak sobie w miłej piknikowej atmosferze dojechaliśmy do Altwarp. Muszę przyznać, że nigdy tam nie byłem więc dzięki chłopaki za wskazanie drogi. Poza wahadłem i odcinkiem żwiru droga całkiem w porządku i fajnie się jedzie. W Altwarp małe szamanie i pogaduchy. Niebo zasnuło się ciężkimi, szarymi chmurami więc ruszyliśmy czym prędzej z nadzieją, że uciekniemy przed oberwaniem. No i udało się, trochę tylko pokropiło ale reszta drugi na sucho. Za Ahlbeck, na 85 kilometrze żegnam się z chłopakami bo trochę kończy mi się limit czasu, dokładam do pieca i lecę solo na Szczecin. Puls szybko rośnie i z AVG 139 robi się 147 więc nieźle zapitalałem... Ale ładnie się wkręciłem na obroty i trzymam dobre tempo (HR 165-175). Za Dobieszczynem wyprzedzam znajomą kolumnę w składzie Misiaczowa, Misiacz oraz Jarrek. Nie chcę jednak wypadać z rytmu więc pozdrawiam ich tylko krótkim "hej!". Za Tanowem łapie mnie niezły kryzys ale nie daje się i poniżej 30stki nie schodzę. Za Pilchowem na zjazdach jeszcze dokręcam i do domu przyjeżdżam nieźle wyjechany...

Dzięki koledzy za fajny trening i humory na trasie :)
Do następnego!


Krzysiek


Jest git!


Moja gęba też się znalazła, kur... zapomniałem dziubka zrobić :P


Sielankowe widoczki w NRD


Eriko


Na przystani w Altwarp


:P


Ciemne stalowe chmury prawie nas zlały ale wrzuciliśmy 6-tkę i zwialiśmy


Okulary prawdziwego weight weenie, zawsze to kilka gram mniej i potem ogień na podjazdach :D


Wycieczka była no to muszą być fotostopy - chłopaki focą widok na Nowe Warpno

HZ: 23%
FZ: 45%
PZ: 30%