Daniel rzucił propozycję treningu po pracy. Chętnie na to przystałem, bo i tak planowałem dziś jechać. Potem odezwał się jeszcze Piotrek, który chce przejść na słuszną stronę mocy i przekonać się z czym to się je ;) Spotkaliśmy się z Piotrkiem w Wołczkowie a Daniel złapał nas w Dobrej. Ruszyliśmy na Niemcy przez Blankensee i potem znów slalom między wioskami. Tempo lekkie, przegadaliśmy prawie całą trasę. Dobrze się jechało pewnie za sprawą idealnej pogody. Na koniec dla przepalenia rury Miodowa i zjazd z dokrętką gdzie mijamy się z kolegą Michałem. Sorry Piotr, że się nie pożegnaliśmy, ale my wyrwaliśmy na samą górą a zapomniałem, że Ty w Chopina pewnie skręciłeś. Mam nadzieję, że się nie zniechęciłeś i niedługo będziesz ciął asfalty jakimś specem :)
Poniedziałek podjazdy na ostro, środa ogień z Danielem więc czas trochę wyciszyć organizm. Weekend znów nierowerowy więc dzisiaj prosto z pracy ruszyłem w trasę. Założenie proste: lekka jazda do 75% HRmax, stabilna, bez szarpania. Wiało mocno, po równo w mordę i plecy. Poza tym ciepło i przyjemnie. Trasa: centrum, Duńska, Osowo, Głębokie, Dobra, Lubieszyn, Grambow, Retzin, Locknitz, Rothemklempenow, Grunhof, Glashutte, Dobieszczyn, Tanowo, Głębokie. Jestem zadowolony, puls nisko i udało się utrzymać prawie w 100% w strefie. Dużo "palę" cholerka: poszły dwa banany, grzesiek bez czekolady, sevendays i dwa bidony wody :D Ale trzeba wziąść poprawkę, że jechałem w sumie na głodnego prosto z roboty. Jutro niestety muszę odpuścić choć były plany na szybkie ranne conieco z Danielem, ale niestety obowiązki wzywają a i pogoda nie nastraja...
W końcu!! W końcu udało się ustawić z Danielem na jakieś kręcenie korbami. Spotkaliśmy się w Dobrej i przez nową ścieżkę rowerową pojechaliśmy do Blankensee a dalej to już slalomik pomiędzy wioskami i walka z wiatrem. Początkowo tempo towarzyskie, rozmowy itp ale jakoś tak samo wyszło, że w połowie dystansu przeszliśmy w tryb "koxing mode ON" i zaczęła się prawdziwa jazda. Wiatr miotał nami jak szatanami, chmury chciały nas zlać, ale ani jeden ani drugi żywioł sobie nie poradził i zapieprzaliśmy nie schodząc z trójki z przodu. Tempo mocne, chwilami z trudem łapalem oddech a Daniel zadziwiał mnie swoją dyspozycją jak na niecały tysiąc kilometrów jaki w tym sezonie wyjeździł. No ale jak się chłop parę lat temu z Rolandem Listnerem na maratonach katał to wszystko wyjaśnia ;) Do samego Mierzyna idzie ogień i nie ma zmiłuj, przelotowe w przedziale 35-45, wiatr mieliśmy w dupie.
2 x Bezrzecze 5 x Miodowa Dość twardo ale bez przesady. Puls na podjazdach 170-180. Dobrze się jechało, mam nieśmiałe wrażenie, że poprawiła mi się wytrzymałość siłowa. Na zjazdach testy nowej pozycji, i chyba dobrze się w niej czuje choć prowadzenie roweru będąc tak złożonym wymaga wprawy. Trochę kark boli ale chyba jest najefektywniejsza ze wszystkich w jakie się bawiłem, Vmax wyciągnięty właśnie dzięki niej, sama grawitacja bez dokrętki.
Na początku treningu mijam się z Grześkiem ale oboje jesteśmy profi więc nie ma czasu na długie pogadanki bo trza katać założenia treningowe :P hahahaha
Pogoda bardzo fajna, nie za zimno, nie za gorąco, trochę wiatr momentami przeszkadzał ze wschodu ale bez przesady.
Dzisiejszy trening stał pod znakiem zapytania, bo raz, że nie byłem pewny czy będe miał wolne a dwa pogoda mogła spłatać figla. Wstałem więc wcześnie rano i pojechałem tak, aby później mieć jeszcze czas dla dyrektora sportowego ;) Pogoda dopisała, pomimo wczesnej pory było stosunkowo ciepło. Wiatr neutralny, trochę z i trochę pod, ale dość słaby więc specjalnie mnie nie obchodził. Podjechałem sobie Bezrzecze, podem zjazd do Wołczkowa, dalej na Dobrą, Bartoszewo i Tanowo. Następnie na Dobieszczyn, przerwa na tel na granicy i dalej na południe. Puls do 30-tego kilometra jakoś wysoko i nie chciał się, jak ja to określam, zoptymalizować, co zazwyczaj następuje u mnie po 20-tym kilometrze. Mimo "wysokich obrotów" noga była świeża i mocna więc nie przejmując się pulsakiem a jedynie własnymi odczuciami jechałem dalej w przedziale 75-82% Hrmax. Od Glashutte wiaterek zaczął trochę przeszkadzać więc luzujemy tempo żeby się nie zajechać. Dokręcam do Locknitz i tam już główną szosą do Lubieszyna. Lekka pomoc sił natury i w dobrym czasie docieram do Lubieszyna, gdzie z kierunku na Grambow wyjeżdża kolarz i też kieruje się na Szczecin. Trzymam się kontrolnie kilkadziesiąt metrów za nim badając jakie kolega prezentuje tempo, bo nie chce się błaźnić i go kasować, żeby mnie chwilę później poprawił. Kompan jednak jedzie podobnie do mnie więc go lekko wyprzedzam witając się i oferuję koło i już jedziemy w dwójkę. Podjazd pod Dołuje robię solidnie, ale bez spiny. No i na szczyt dojeżdżam sam. W między czasie mijam Bartka który dopiero wyjeżdża w kierunku dojczów - pozdrawiam! :) Potem jeszcze tylko hopka przed Skarbimierzycami i rura do Mierzyna. Uwielbiam ten odcinek, wiatr lekko w plecy i bez problemu kręcę pod piątkę z przodu. Końcówka wykończona mocnym sprintem i uda pięką. Potem już lajtowo do Szczecina. Bardzo fajny, solidny trening mi wyszedł. Puls niby konkretny, ale nie czuję się jakiś wyjechany. Noga dzisiaj mocna, trzeba utrzymać formę do Gorzowa :)
Podjazdy na Miodowej i trochę ścigania z autami po mieście. Chciałem obadać jeden podjazd, który poznałem błądząc niedawno autem. Mignęła mi wtedy tabliczka 12%, ale dzisiaj jak go obczaiłem rowerem to się rozczarowałem. Krótki i z wypłaszczeniem na środku, Sąsiedzka bez porównania lepsza. Buty dobrze się spisują, mają aż za dobrą wentylację! Hahaha, na zjazdach pomimo 16 stopni chwilami było mi zbyt chłodno w stopy :) Tej zimy bez ochraniaczy niestety już nie przetrwam :)
Dzisiaj dłuższy wypad. Tempo solidne ale bez przesady. Tętno dość wysoko, sporo czasu w strefie mieszanej i powyżej. Podjazdy na twardo, siłowo, generalnie dziś trochę niższą kadencją kręciłem i na twardszych biegach. Wiatr obojętny. Trasa: Pogodno, Bezrzecze, Wołczkowo, Dobra, Bartoszewo, Tanowo, Dobieszczyn, Glashutte, Grunhof, Mewegen, Blankensee, Bismark, Lubieszyn, Dołuje, Mierzyn, Pogodno. Trochę puste nogi były po 50-tym kilometrze, ale potem się nieco odbudowały.
Dzisiaj podjazdy na Miodowej. Wykańczałem akurat drugi a tu zjeżdża Michał. Machnęliśmy sobie ale ten poszybował w dół. No to ja za nim. Kolega jednak dobry na zjazdach jest bo pomimo mojego dokręcania nie udało mi się go dojść. Dojechawszy do pętli dopiero go zobaczyłem, jak już ruszał w kierunku dobrej. Spięłem poślady i dogoniłem go w Wołczkowie. Dalej już razem towarzyskim tempem na Dobrą a dalej hopkami do Lubieszyna i przez Dołuje i Mierzyn znów na Głębokie. I znowu znajoma twarz: Mateusz :) Też dziś męczył Miodową to zrobiliśmy sobie jeden podjazd razem. Na końcu sprint i niestety poległem, Mateusz wygrał o długość roweru, koks jeden :D Potem pożegnanie bo czas mnie już gonił i do domu. Fajny trening, dobrze weszło w nogi.
Z kolegą Bartkiem i Erykiem ustawiliśmy się na wieczorne bajabongo. Tempo lekkie, dużo gadania ale kilka zaciągów też mieliśmy. HR max na Eryka kole jak pociągnął na górce przed Skarbimierzycami, ma bohater depnięcie :). Trasa: Głębokie, Dobra, Buk, Blankensee, Bismark, Lubieszyn, Mierzyn, Szczecin. Fajny luźny wypad, choć krótki. Dzięki!
Dzisiaj bez pomysłu jazda jak mi noga podpowiadała. Było i lekko i ostro, ot zabawa rowerem. Pętla na Dobrą przez Bartoszewo na Głębokie i 2x Miodowa z dokrętką na mieście. Na trasie mnóstwo kolarzy, z trójką tasowałem się na Miodowej. Pogoda idealna poza wiatrem, uwielbiam taki upał na rowerze. Nie ma to jak porządnie się wypocić :)
Porcja zdjęć ze Świnoujścia:
Ekipa (częściowa) na podium, od lewej: Romek, Magda, Grzesiek i ja.
Brązowy medal :)
Zdjęcia wykonane przez p. Zdzisława Skórkę Dwuosobowa ucieczka wjeżdża na rondo (ok. 72-75 km)