Wpisy archiwalne w kategorii

Rundy treningowe

Dystans całkowity:22004.34 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:767:24
Średnia prędkość:28.62 km/h
Maksymalna prędkość:67.90 km/h
Suma podjazdów:62724 m
Maks. tętno maksymalne:199 (101 %)
Maks. tętno średnie:183 (92 %)
Suma kalorii:552552 kcal
Liczba aktywności:392
Średnio na aktywność:56.13 km i 1h 57m
Więcej statystyk

XII Ultramaraton Świnoujście 2012

Sobota, 19 maja 2012 · Komentarze(24)
Pobudka o 4:30, zapakowaliśmy auto i ruszyliśmy do Świnoujścia. Na miejscu startu byliśmy sporo przed czasem ale dzięki temu mogłem się spokojnie przygotować, również psychicznie :) Pogoda nie rozpieszczała temperaturą a zimny i silny wiatr nie zapowiadał, że będzie lekko. Jeszcze kilka rozgrzewkowych kilometrów i na start.

8:48 rusza moja grupa. Tempo na początku niezbyt mocne, na Łobzie było ostrzej. Pierwszy odcinek do Międzyzdroi mija błyskawicznie, lecimy 35-45. Puls dość spokojnie, na zmianach wyżej, ale ogarniam temat z rezerwą. Za Międzyzdrojami zaczyna się zestaw górek numero uno. Na podjeździe jednak bez szarpania, bardzo asekuracyjnie. Spodziewałem się szarpnięcia a tu zonk. W drugiej połowie hopy wychodzę na zmianę, jadę swoim treningowym tempem (po co się zarzynać skoro grupa tak się czaruje). Na szczycie odwracam się za siebie... a peleton 20 metrów za mną. Zwalniam i dołączam, na ucieczki za wcześnie. Na kolejnym podjeździe znów to samo. No nic, przynajmniej siły oszczędze. Poznaje w końcu Patryka Windaka (też z M2), którego Romek kazał się trzymać bo jest mocny. Na jednym ze zjazdów tak się profesjonalnie składam, że brodą kasuję sobie dane w liczniku :P
Jak robi się bardziej płasko idzie już ostrzej, rzadko schodzimy poniżej 40stki i idą piękne zmiany. Tak dojeżdżamy do Międzywodzia (avs ponad 38km/h a ja czuję się zaskakująco świeżo a "na kole" się nie woziłem) gdzie odbijamy na południe. Wiatr uderza nas w morde. Lecimy na krótkich kilkusekundowych zmianach aby jakoś doczłapać się do Wolina. Parę osób już zaczyna opuszczać kolejki, widać oznaki zmęczenia a u mnie wszystko w normie. Mój dzień? W Wolinie do checkpointu prowadzi nas jakiś gość, który zna trasę. Śmigamy przez bramkę i dalej na Świnoujście ekspresówką.
Grupa już się trochę miesza, gubi, rwie... zaczyna mnie to denerwować. Na pierwszym podjeździe za Wolinem (czyli zestaw górek numero due) Patryk wyrywa do przodu. Reakcji brak. Myślę sobie... jest szansa. Skaczę za nim i urywamy się reszcie. Tempo wzrasta i zaczyna się ciężka praca. Jechać we dwójkę a jechać w dwunastkę to koooolosalna różnica. Mimo to powiększamy przewagę i łykamy kolejnych zawodników. Współpraca układa się znakomicie i mimo porywistego wiatru szybko dojeżdżamy do ostatniego punktu zwrotnego gdzie w końcu wiatr zaczyna pomagać. Super. Co z tego jak dziura dziurę dziurą pogania. Jakoś przelatujemy przez te wyboje, odwracam się do tyłu... a grupa ma do nas spooorą stratę, majaczą na horyzoncie - nie dogonią, ucieczka się udała :) Przez zjazdem na mete zaczynamy sprint. No i powtórka z Łobza, wlatuję rozpędzony w zakręt, ponad 4 dychy na pace, konkurent ze mną łeb w łeb, a czuję, że mam pod nogą... i przed koło wpada mi jakiś "turysta" z dzieckiem z dystansu rodzinnego machający wszystkim uroczyście, że finiszuje. Zaklnęłem tylko głośno i niestety Patryk mnie objechał. Straciłem jedną sekundę do drugiego miejsca w kategorii. Ale podium jest :D
Dzięki kolego za współpracę!

Wyniki:
M2 szosa 85km - 3/12
OPEN szosa 85km - 12/104

Jutro dekoracja na promenadzie w Świnoujściu :)

Kolegom i koleżance też super poszło:
Magda 1 miejsce M2 MINI
Grześ 1 miejsce w M3 MEGA
Mateusz 3 miejsce M2 MEGA
Tomek 5 miejsce w M3MEGA
no i Trenejro deklasuje konkurencję:
1 miejsce MEGA w M2 i OPEN
GRATULACJE!

A teraz fotorelacja autorstwa mojego ukochanego dyrektora sportowego, dzięki Gosiu! :)


Magda, Romek i Tomek szykują się do startu


Humory dopisywały, morale wysokie :P


Trenejro i Grzesiek ruszają na mega


Tomek i Mateusz na starcie


Autor już przyszykowany i uzbrojony :)


Start mojej grupy


Ujęcie numer 1


Ujęcie numer 2


Liderka Magda


I poszłaaa....


No i felerny finisz... bez komentarza...


Ech...


Ściągawka :)


A o to dyrektor sportowy i fotoreporter - Małgosia.

HZ: 1%
FZ: 25%
PZ: 75%

Trening #45 Lekko po pracy

Środa, 16 maja 2012 · Komentarze(6)
Dziś dłuższa jazda odpoczynkowa. Tętno 60-70% choć trochę odcinków mocniejszych się znalazło.
W końcu przyszły moje nowe opony! :) Duro Hypersonic, zwijane, jedyne 65 zł/szt i... 196 g! 300g oszczędności na samych gumach, super. Jutro naciągam na obręcze i trzeba będzie je trochę rozjechać przed sobotą.

HZ: 57%
FZ: 34%
PZ: 5%

Trening #44 Interwały

Wtorek, 15 maja 2012 · Komentarze(3)
Uff... Najgorszy trening w tym tygodniu za mną. Pojechałem za Tanowo na nudną prostą do Dobieszczyna, która to idealnie nadaje się pod założone ćwiczenie. Trenowałem sobie razem z dwójką hendbajkerów - jeden katał szybkość za autem, a drugi chyba to co ja.
Przepis na dzisiaj wzięłem z treningu wg Carmichaela. Seria 8x3 min przy obciążeniu 85-90% HRmax. Przerwy trzyminutowe z odpoczynkiem do poziomu 60-65% Hrmax. Taką serię zrobiłem sobie dzisiaj jedną, bo wstyd się przyznać, ale to były moje pierwsze świadome i dokładnie zrobione interwały w życiu :)
Weszło w nogi godnie. Średnia po zakończeniu ćwiczeń (łącznie z dojazdem do Tanowa) wyszła ponad 32km/h więc jak na mnie to dużo, opierdalania się zarzucić mi nie można :D Potem lżejszym tempem do Pilchowa.
Chyba mam w sobie coś z masochisty bo podobał mi się dzisiejszy trening.

Może Huzarski mnie tak zmotywował zaliczając dzisiaj drugie miejsce?
Kto nie oglądał niech nadrabia bo rodacy szarpią to Giro oj szarpią, aż miło popatrzeć :)


P.S. Daniel normalnie fatum!!! Dzisiaj byłem przekonany, że w końcu się spotkamy.

HZ: 13%
FZ: 56%
PZ: 31%

Max speed ze skoku za tirem za Tanowem.

Trening #43 Przepalanka

Niedziela, 13 maja 2012 · Komentarze(5)
Deszcz, wiatr (ale zdecydowanie lżejszy niż wczoraj) i zimno. Krótko na Dobrą, dalej na Lubieszyn, Dołuje, Mierzyn i do Ronda Uniwersyteckiego. Miałobyć mocno i było, wystarczy spojrzeć na średni puls. A czas wyszedł średni jak na taki dystans. Ogólnie jestem ostatnio trochę podcięty... Treningi robię dłuższe niż w zeszłym roku średnio o 15 km. To dużo. Staram się jakoś je rozplanowywać. Kilometrów też już sporo nakręciłem (w zeszłym roku miałem tyle na przełomie czerwca i lipca). Za tydzień Świnoujście a ja się czuję bardzo niepewnie. Mam wrażenie, że jakiś regres mnie dopadł. Bez sensu. No nic. Jutro odpoczynek lub jazda regeneracyjna. We wtorek interwały pokatam, w środę dłużej bez szarpania. Czwartek i piątek wg rozpiski przedmaratonowej z MR. A w sobotę dzień próby :)

HZ: 3%
FZ: 47%
PZ: 50%

Trening #42 Wysiedzeniówka

Sobota, 12 maja 2012 · Komentarze(9)
Ustawka z ekipą mi niestety przeszła koło nosa bo impreza się przedłużyła a jako, że robiłem za szofera to w domu byłem o trzeciej nad ranem... Sorry chłopaki!
Jednak jak wstałem postanowiłem coś nie coś pokręcić. Trasę obmyśliłem w ostatniej chwili i postanowiłem wyjechać kolegom na przeciw czyli kierunek Stepnica. Od razu jak tylko wyjechałem wiedziałem, że lekko nie będzie. Wiatr był MASAKRYCZNY! W sumie większość trasy z niekorzystnym, tylko dwa czy trzy odcinki jechałem z pomocnym podmuchem w plecy. Wówczas spokojnie można było sobie kawkę sączyć a na liczniku cztery dyszki. W drugą stronę gorzej. Miałem jednak się dzisiaj wysiedzieć więc nie jechałem mocno. W Goleniowie minąłem się Tomkiem. Dojechałem przed Stepnicę i na przystanku zrobiłem sobie przerwę na batona. Czas gonił, chłopaków nie widać więc zabrałem się w drogę powrotną. Do Szczecina jeszcze jakoś się jechało ale potem w mieście wiatr w mordę i przeciskanie się w korkach. Puls niespecjalnie wysoki ale wyjechałem się mocno, głównie przez wiatr, który co chwila wybijał z rytmu, a boczne podmuchy były naprawdę niebezpieczne.

HZ: 14%
FZ: 72%
PZ: 13%

Trening #41 Krótko i na ostro

Środa, 9 maja 2012 · Komentarze(4)
Dzisiaj miałem się rozjechać po wczorajszym ale kołchoz w pracy spowodował, że musiałem odreagować. Wiatr z resztą skutecznie dzisiaj utrudniał lekką jazdę więc nie patrzyłem na pulsaka i jechałem tak jak mi nogi podpowiadały.
Trasa: Centrum, Lubieszyn, Bismark, Blankensee, Buk, Dobra, Bartoszewo, Głębokie.
Chciałbym również wspomnieć, że spotkałem Eryka i jego wybrankę na romantycznej przejażdżce, który to Eryk jeździ na szosie chyba głównie dla rwania, dziewczyn oczywiście :D:D

HZ: 5%
FZ: 56%
PZ: 40%

Trening #40 Podjazdy

Wtorek, 8 maja 2012 · Komentarze(37)
Zmęczony byłem po pracy niemiłosiernie, jeszcze w domku obiadek i w ogóle nic tylko się na sofę walnąć. Jednak zmobilizowałem się i pokatałem Miodową.
Podjazdy brane mocno jeśli brać pod uwagę puls (ok. 180). Powtórzyłem sobie 5 razy i dokrętka na mieście bo czas gonił.

Wczorajsza kraksa Cavendisha na finiszu to jakaś masakra. Aż mi ciarki przeszły jak to zobaczyłem. Jak widzę takie obrazki to w sumie może i to nie jest głupi pomysł, że na amatorskich maratonach nie puszczają całego peletonu. Kilkaset ludzi nieobytych w jeździe w grupie musiałoby skutkować fatalnymi wypadkami...

HZ: 21%
FZ: 34%
PZ: 44% - całe 42 minuty w dużej intensywności, oby dobrze weszło.

Trening #39 Gorzko

Sobota, 5 maja 2012 · Komentarze(6)
Wczoraj Romek zarzucił temat wspólnego treningu. Trasa początkowo zaplanowana jako 170-kilometrowa pętla na wschód (z Łobzem włącznie) ostatecznie została zmieniona na rajd po Niemcach. O 7:00 spotkaliśmy się na Moście Długim gdzie dołączył jeszcze Tomek. Granicę przekroczyliśmy w okolicach Warnika, nigdy tam nie jechałem więc dokładnej trasy nie znam. Potem skręcamy w Grambow na hopki prowadzące do Loknitz.
Na hopkach Wober trzymał dobre tempo. Na ostatniej próbuję sił i licząc na zmęczonego lidera skaczę do przodu. Reakcji brak więc dokręcam na zjeździe. Pulsak wariującymi liczbami szybko sprowadza mnie na ziemię i wiem, że na ucieczki to ja jeszcze jestem grubo za mały. Wiedziałem też, że za takie harce czeka mnie kara więc kontroluję rozwój sytuacji i patrze jak dojeżdża mnie dwuosobowy składzik. Zjeżdżam na lewo puszczając ich z prawej. Tomek jednak sprytnie bierze mnie z drugiej strony i z powodu zaskoczenia muszę kilka metrów dociągać do koła. Udało się, choć nie powiem, że było lekko (hr max). W Locknitz przerwa na batona i dalej rura do Ahlbeck. Tam już wychodzimy na zmiany w stylu 2 km Tomek, 2 km ja, 6 km Romek :D. Nikomu to jednak nie przeszkadza i tak sobie lecimy pod wiatr 34-39 km/h. Za Ahlbeck kierujemy się jakąś dziwną pętlą z powrotem na Hintersee gdzie zaliczamy OS - kilka kaemów bruku i leśnych ścieżek. Taki tam powiew Paris-Rubaix. Tomek z racji terenowego rodowodu podkręca tempo i trzyma się z przodu. Nikt na szczęście nie złapał gleby ani kapcia choć i o jedno i o drugie nie było trudno. Za Hintersee postanawiam poprowadzić. Czuję jednak, że idzie kryzys. Za Glashutte na czwórkę poprawia Romek a ja wbijam się mu na koło. Puls niebezpiecznie rośnie a w nogach czuję okropne uczucie pustki. Jak mi wywala na pulsaku liczbę 190 czuję, że długo tak nie pociągnę, odwracam się do Tomka i krzyczę, żeby doskoczył bo za chwilę puszczę koło.
No i stało się... :/ Odpadłem i zostałem. Gorzkie uczucie, ale co zrobić jak nie miałem już z czego depnąć. Zwalniam do swoich 30km/h, pomału się regeneruję i wkurzony na siebie gapię się w przednie koło. Jakoś się odbijam od dna, tętno się normuje i wraca trochę siły. Mijam Mewegen, potem Blankensee, przeprawiam się przez falbanki i uderzam na Lubieszyn. Od pół godziny kropi ale nawet mi to nie przeszkadza. Jadę swoje i mijam w końcu rogatki Szczecina.

Z wytrzymałością nawet nie najgorzej bo o dziwo jak już pojechałem swoje to pomimo ponad 100km w nogach czułem się coraz lepiej ale niestety subwyścigowe tempo (że tak je określę), jakieś mocniejsze zaciągi mnie niszczą :/ Czas pokatać jakieś interwały bo zamulanie się na nic nie wnoszących jednostajnych treningach kończy się tym co wyżej.


Postój w Locknitz


Pociąg relacji Locknitz-Ahlbeck


Gdzieś niewiadomo gdzie


Yyy... znaczy to... gdzie my jesteśmy?


Wober w lesie - widok tak rzadki jak pingwiny w Californi

HZ: 10%
FZ: 45%
PZ: 42%

Trening #38 70tka

Wtorek, 1 maja 2012 · Komentarze(4)
Pogoda boska. Samopoczucie też super a i noga podawała. Puls w normie. Lekko mnie odcięło po 60 km ale nie było tragedii (pewnie skutek jeżdżenia dzień w dzień od piątku). Trasa: Szczecin, Dobieszczyn, Glashutte, Mewegen, Blankensee, Bismark, Linken, Dołuje, Mierzyn, Szczecin.
Wiatr raz pomagał raz nie, na powrocie w mordę, jakby wyciągnąć średnią to raczej neutralny.

PROFIL TRASY

HZ: 1%
FZ: 75%
PZ: 24%

Trening #37 Z Michałem testujemy nogę

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · Komentarze(5)
Pomału zaczynam wkręcać się znów w regularne treningi. Kaszel już lekki, czasem tylko mocniej złapie ale to ten pożyteczny, wykrztuśny :) Na wypad podłączył się też mój kolega Michał, który zaczyna dopiero swoją przygodę z szosą. Kolega kręcił sobie na kole a ja sprawdzałem jak z kondycją. Ogólnie nie jest źle. Puls trzymał się nisko, noga po rozkręceniu całkiem całkiem więc koniec biadolenia, trzeba się brać do roboty. Dzisiaj lekkie tempo aby kompana nie zgubić i nie zniechęcić. Pojechaliśmy na Dobieszczyn, potem w dół do Locknitz. Dalej na hopki i powrót przez Grambow, Lubieszyn, Dołuje, Mierzyn. Na koniec jeszcze Miodowa (dobrym tempem) i odprowadziłem kompana na Duńską. Z Duńskiej postanowiłem dokręcić przez centrum do domu. Zjeżdżam ja sobie zjeżdżam z tej Duńskiej. Na wypłaszczeniu lekko ponad 40 km/h jak w mordę strzelił. Widzę, z bocznej uliczki, próbuje się wbić Honda Accord, widzę kierowce, patrzy w prawo, potem w lewo (czyli na mnie), znów prawo, znów na mnie i.... rusza!!!!!!! Kur**a mać! Na szczęście wziąłem ten scenariusz pod uwagę, więc widząc to auto już wcześniej "zdjąłem nogę z gazu" i ręce w pogotowiu na klamki. Koło tylne zblokowane, przednim pompuje klamkę i cudem jakoś omijam samochód i zatrzymuje się tuż przed zderzakiem. Brakowało pół metra i przeleciałbym przez maskę. Patrze na kierowcę... BABA! Kurde nie jestem szowinistą ale stosunkowo sporo kobiet nie ma drygu do kierowania autem. Nie jeżdże rowerem po ulicach od miesiąca i powiem Wam, że na 5 przypadków takich wymuszeń 4 to baby a jeden chłop. Coś jest na rzeczy. Wkurwiony na maksa (bo już widziałem w wyobraźni połamany widelec, skasowane koło i mnie w szlifach) nawrzucałem jej jak jakiś wariat i w amoku zostawiłem pięścią pamiątkę na karoserii. Może się nauczy patrzeć w lewo, a nie tylko spoglądać... Tępa... ech!

Ogólnie nie licząc epizodu z tym imbecylem drogowym wypad bardzo udany.

PROFIL TRASY


Jest pięknie, its bjutiful!

HZ: 40%
FZ: 45%
PZ: 9%