Dzisiaj z rana lekko w tlenie. Pogoda wydawała się idealna, słaby wiatr i słońce. Niestety za Szczecinem na drogach gołoledź. Nawet na prostej wystarczyło troszkę nerwowo kierownicą machnąć i koła zjeżdżały. Na rondzie w Dobrej zwolniłem do 7 km/h a zakręt wzięłem wyjątkowo łagodnie. Mimo to momentalnie złapałem poślizg i stłukłem sobie dość dotkliwie oba nadgarstki i biodro... :/ Jak się podniosłem to ledwo byłem w stanie utrzymać równowagę bo mi się nogi rozjeżdżały - tak było ślisko. Dalej jechałem już wyjątkowo ostrożnie. Dopiero na prostej do Dobieszczyna gdzie wszystko się potopiło mogłem się rozbujać. Samopoczucie świetne, pulsy w sumie w normie. Teraz tylko musze pomyśleć o ochraniaczach na buty bo podwójna skarpetka wystarcza jedynie na godzinę max.
Trochę słońca ale więcej chmur. Wiatr mocny, chwilami prawie z roweru mnie zrzucał jak z boku zawiało. Nawet trochę deszczu było. Generalnie dobrze się jechało, lepiej niż ostatnio choć puls troszke wysoki i przy mocniejszym depnięciu czy hopkach skakał ponad 160. Wczoraj jednak poimprezowałem i popiłem więc kac napewno miał swój wkład w te wyniki.
Trasa: Szczecin=>Tanowo=>Police=>Szczecin
Przetestowałem też nowy gadżet od mikołaja :D czyli kurtałkę na jesień i zimę MIMO Quest. Muszę przyznać, że faktycznie jest ciepła i na dziesiejsze 4 stopnie i porywisty wiatr wystarczyła pod nią kolarska bluza z długim rękawem. Było w sam raz.
Kurtka oczywiście w jedynym słusznym kolorze ;)
HZ: 3% FZ: 46% PZ: 52% - dużo jazdy na granicy stref
Od środy praktycznie na walizkach więc nie było czasu na rower. Wczoraj wieczorem wróciłem do Szczecina więc musiałoby chyba lać jak z cebra, żeby mnie odstraszyć dziś od treningu. A że całkiem ciepło dzisiaj choć wieje jak w kieleckim (ponad 30 km/h) to se pokręciłem. Najpierw po mieście, potem na Dobrą, z Dobrej na Lubieszyn i nawrotka na Szczecin. Tam powiało w plecy więc pocisnęłem mając gdzieś pikający pulsometr. Wiatr i hopki też nie pomagały mi utrzymać odpowiedniego pulsu ale jest lepiej niż poprzednim razem. Samopoczucie dobre.
PS. Czy ktoś wie co się dzieje z forum szosowym (www.forumszosowe.org)??? Od paru dni wisi komunikat o wygaśnięciu domeny... i nie mam co czytać wieczorami ;) HZ: 7% FZ: 54% PZ: 39%
Dzisiaj w czystym tlenie. Najpierw 5 minut na wiośle rozbudzić ciało. Rower: 10 min rozgrzewka 80W, 110-130 HR 55 min 160W, 145-155 HR, kadencja 90-110 10 min 60W, rozjazd 110-120 HR
Pierwszy wypad wchodzący w skład przygotowań do 2012. Miało być lekko z Erykiem, który jako jedyny nie odmówił propozycji sobotniego pokręcenia. O dziwo na Głębokim zjawił się jeszcze Paweł a chwilę później drugi Paweł - oboje wybrali dziś szaleństwa po lesie ale postanowili nas odprowadzić do Dobrej po asfalcie :). Chłopaki robili dziś za konie pociągowe bo ja kompletnie nie miałem formy i jakieś żałosne prędkości wyzwalały we mnie baardzo wysokie tętna... Wiozłem się więc na kole i gawędziłem z Erykiem. Przed dobrą górale odbili w las a my pojechaliśmy w stronę Bartoszewa. Po wjeździe do Sławoszewa czuję, że mi tylne koło zaczyna rytmicznie bić. Myślałem, że jakiś kamyk sie przylepił albo coś... Niestety: kapeć. Ale spoko! Mam dętke! Fajnie. Tylko pompkę zapomniałem przykręcić do nowej ramy :D - Nie ma problemu, mam tu zajebiaszczą pompkę, od trenera dostałem! - pocieszył mnie Eryk. Pompka zajebiaszcza ale albo my nie umiemy pompować albo jakaś trefna bo za cholerę nie chciała dymać przez wejście na Presta :) Telefon do assistance: Sargath z Axisem nie odjechali daleko więc nawrócą i nas uratują. W końcu pojawili się na horyzoncie i wtedy poszło już z górki, rachu ciachu i już koło z nową dętką zapięte na ramie. Pokręciliśmy sobie jeszcze do Bartoszewa i racji straty ponad godziny darowaliśmy sobie plany podjazdów na Sąsiedzkiej i po powrocie na Głębokie rozjechaliśmy się do domów. W domu podpompowałem mocniej koło i zajechałem jeszcze do Synkrosa po dętki. Dzięki koledzy za jazdę i pomoc - uratowaliście mi dzisiaj tyłek :)
A teraz idę przykręcić pompkę co bym jej już nie zapominał ;)
Ogólnie dyspozycja fatalna... Trzeba się wziąść za przygotowania bo niektórzy to widzę, że szykują atak na peleton Pro Tour albo co najmniej Continental ;) Masakrycznie szybko wkręcały mi się tętna powyżej progu. Wystarczyło zbliżyć się do 30 km/h i momentalnie HR skakało powyżej 160... Jak sobie przypomnę kondycję z Łobza to aż się łza w oku kręci :P No ale jakby nie patrzeć ponad miesiąc praktycznie nie siedziałem na rowerze a moja aktywność fizyczna była bliska zeru.
No to pierwsza jazda za mną :) Wczoraj zakupiłem ostatnią część potrzebną do "rozruchu" kubka czyli tylną przerzutkę. Niestety wbrew planowanej 105 musiałem zadowolić się Tiagrą. A to z powodu napędu 9rzędowego... Po konsultacjach z obsługą sklepu a potem "telefonie do przyjaciela" (dzięki Romano ;)) upewniłem się, że 10-rzędowa przerzytka nie obsłuży poprawnie całego zakresu 9-rzędowej kasety. Smutno trochę ale w końcu nie sprzęt a technika czyni zawodnika więc i na Tiagrze z tyłu objade kilku koxów :D
Ogólnie wymiana framesetu odchudziła moją maszynkę o całe 0,7 kg! Sporo, a stara rama też nie należała do najcięższych. Dodatkowo pewnie lżejsza sztyca, carbonowy widelec kilka gramów dołożyły i się uzbierało. Owijkę dałem ostatecznie białą bo zawsze mi się takie podobały. Wymieniłem też mostek bo była promocja na całkiem niezłe Pro LT o średnicy 26mm dopasowanym do mojej kiery. Tak, to rzadki szosowy standard i wcześniej męczyłem się na mostku 25,4 dopasowanym "na styk", przez co przy mocniejszych sprintach kiera trzeszczała... Teraz jest cicho i sztywno. Przez zimę pokatuje jeszcze stary napęd a na wiosne razem z kasetą i łańcuchem postaram się wymienić korbę na coś lepsiejszego.
A co do jazdy... Fajnie, że nie czuję jakbym jeździł na nowym rowerze. Pozycję mam bardzo zbliżoną i wygodną - czyli rozmiar trafiony. Za to prowadzenie jest już zdecydowanie inne. Myślałem, że tylko pro dostrzegają jakieś subtelne różnice w jeździe na różnych geometriach ale nawet taki laik jak ja jest w stanie to odczuć. Nowa rama jest bardziej zwarta, krótsza, ma bardziej sportowe kąty i na początku trochę mi latała kierownica na boki, było troszkę nerwowo, maszyna szybciej reaguje nawet na drobne ruchy kierownicą. Po kilku kilometrach przyzwyczaiłem się i jest BOSKO! Rower jest zwrotny, sztywny i mimo to bardziej komfortowy niż poprzednik. Teraz tylko do weekendu i skręcić trzeba jakieś 40-60 kilometrów nacieszyć się sprzętem :D
I do tego w cholerę zimno. Ale wybrałem się jednak z rana na krótką przejażdżkę. Krótko na miasto a potem trochę mocniejszym tempem pętelka Dobra, Grzepnica, Bartoszewo, Głębokie. Na trasie jednak mijałem sporo rowerzystów w tym co najmniej kilku na szosach i chyba trening jakiejś ekipy bo kilkuosobowy pociąg był eskortowany przez busa. Samopoczucie super ale noga już nie podaje... Dodatkowo istnieje duże prawdopodobieństwo, że to był ostatni wyjazd na cytrynie bo szykuje się mała modernizacja sprzętu i na nowy sezon powinno udać się złożyć coś lepszego :)
HZ: 6% FZ: 61% PZ: 32% - masakra jak szybko wkręcałem się w takie tętna a wcale mocno nie jechałem :/