Info
Ten blog rowerowy prowadzi Adam aka maccacus z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 37039.83 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 27.27 km/h i ciągle mi mało...Więcej o mnie.
Follow me on
2017
W poprzednich odcinkach:
2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień13 - 0
- 2017, Sierpień15 - 0
- 2017, Lipiec11 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 0
- 2017, Maj13 - 0
- 2017, Kwiecień14 - 4
- 2017, Marzec17 - 1
- 2017, Luty15 - 0
- 2017, Styczeń15 - 0
- 2016, Grudzień17 - 0
- 2016, Listopad14 - 2
- 2016, Październik2 - 0
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień1 - 0
- 2016, Lipiec5 - 1
- 2016, Czerwiec16 - 6
- 2016, Maj8 - 19
- 2016, Kwiecień12 - 22
- 2016, Marzec12 - 5
- 2016, Luty15 - 15
- 2016, Styczeń18 - 16
- 2015, Grudzień17 - 10
- 2015, Listopad9 - 13
- 2015, Październik8 - 7
- 2015, Wrzesień7 - 9
- 2015, Sierpień5 - 5
- 2015, Lipiec5 - 8
- 2015, Czerwiec3 - 7
- 2015, Kwiecień7 - 8
- 2015, Marzec4 - 6
- 2015, Luty1 - 7
- 2014, Lipiec3 - 0
- 2014, Czerwiec3 - 6
- 2014, Maj4 - 16
- 2014, Kwiecień4 - 1
- 2014, Marzec12 - 24
- 2014, Luty13 - 19
- 2014, Styczeń11 - 24
- 2013, Listopad2 - 5
- 2013, Październik1 - 3
- 2013, Sierpień5 - 12
- 2013, Lipiec10 - 1
- 2013, Czerwiec22 - 34
- 2013, Maj19 - 50
- 2013, Kwiecień13 - 42
- 2013, Marzec19 - 58
- 2013, Luty18 - 53
- 2013, Styczeń10 - 42
- 2012, Grudzień3 - 13
- 2012, Listopad5 - 14
- 2012, Październik5 - 15
- 2012, Wrzesień7 - 31
- 2012, Sierpień15 - 80
- 2012, Lipiec22 - 82
- 2012, Czerwiec19 - 60
- 2012, Maj21 - 141
- 2012, Kwiecień15 - 52
- 2012, Marzec16 - 48
- 2012, Luty14 - 52
- 2012, Styczeń21 - 51
- 2011, Grudzień6 - 31
- 2011, Listopad7 - 28
- 2011, Październik6 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 48
- 2011, Sierpień12 - 47
- 2011, Lipiec13 - 64
- 2011, Czerwiec15 - 28
- 2011, Maj15 - 22
- 2011, Kwiecień13 - 47
- 2011, Marzec11 - 30
- 2011, Luty6 - 6
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień5 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
50-100km
Dystans całkowity: | 12991.22 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 458:56 |
Średnia prędkość: | 28.31 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.90 km/h |
Suma podjazdów: | 33454 m |
Maks. tętno maksymalne: | 199 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 180 (90 %) |
Suma kalorii: | 307046 kcal |
Liczba aktywności: | 185 |
Średnio na aktywność: | 70.22 km i 2h 28m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
65.92 km
0.00 km teren
03:01 h
21.85 km/h:
Maks. pr.:44.60 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cust-tec
Do Locknitz po flaszkę :)
Wtorek, 6 września 2011 · dodano: 06.09.2011 | Komentarze 2
Dzisiaj pojechałem z dziewczyną do Locknitz aby zaopatrzyć się w tamtejszym Lidlu w buteleczkę mojego ulubionego budżetowego i przepysznego bourbona Western Gold. Z pewnego źródła wiem, że jest tam tańszy o ładnych parę złotych w stosunku do polskich Lidlów. Postanowiłem więc połączyć przyjemne z pożytecznym :).Pogoda średnia, mocno wiało z południa ale szybko dojechaliśmy do celu podróży. Nie wiem jednak czemu ubzdurało nam się, że w Locknitz jest jakiś Lidl! Jest tylko netto także z oszczędności nici. Ale i tak fajnie, że się wyrwaliśmy w tygodniu z domu na małą wycieczkę.
Powrót przez Boock i Blankensee nie był zbyt przyjemny bo Niemcy porozsypywali na asfaltach jakieś szutry, które nie dość, że utrudniają jazdę rowerem to jeszcze niebezpiecznie strzelają spod kół mijających nas aut. Szkoda :/ Sporo moich tras treningowych tak potraktowali i trzeba będzie je przez najbliższe tygodnie omijać póki się to nie wyczyści.
Dzisiejszy wypad potraktowałem sobie jako regenerację po ostatnich ostrych treningach. Niestety wypad nie nastroił mnie optymistycznie jeśli chodzi o formę. Nogi wciąż ociężałe, sztywne... Uda bolą przy siłowym kręceniu. Kiepsko widzę jutrzejszą ustawkę z chłopakami, najwyżej na kole się będe woził ;P
Kategoria 50-100km
Dane wyjazdu:
70.02 km
0.00 km teren
02:12 h
31.83 km/h:
Maks. pr.:49.60 km/h
Temperatura:24.0
HR max:177 ( 89%)
HR avg:158 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1833 kcal
Rower:Cust-tec
Trening #33 Znów odcięcie :(
Sobota, 3 września 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 5
Ogólnie do tego treningu miało nie dojść z powodów technicznych ale serwis spisał się na medal i mogłem dzisiaj trochę pokręcić.Po ostatnim wypadzie z Danielem coś zaczęło mocniej stukać i strzelać niż zwykle. Dopiero jak rower się wysuszył i chciałem wczoraj przejechać się ma myjnie, przekręciłem tylne koło a to wydało z piasty tak okropne strzały, że zaniechałem jazdy. Podejrzewałem pękniętą kulkę w łożyskach.
Dzisiaj z rana punkt dziesiąta byłem pod drzwiami sklepu prowadzonego przez Panów Romana Cieślaka i Jerzego Siarneckiego. Oddałem im koło do przeglądu, którym miał zająć się Pan Jerzy. Nie liczyłem na naprawę tego samego dnia więc byłem mega zdziwiony jak dwie godziny później zadzwonili do mnie ze sklepu z wiadomością, że koło jest do odbioru :D
Diagnoza: wyżarte konusy, zarżnięte kulki, w środku woda i syf, dwie kulki w proszku, bieżnia w piaście od strony kasety ma lekkie wżery. Wymienili mi oś, dali nowe konusy i kulki i koło pomimo niewielkich ubytków w samej piaście ma jeszcze się pokręcić. Za całość zapłaciłem 38 zł! Rewelka. :)
Dodatkowo zamontowałem też nowe hample wyrwane na allegro. Zmieniłem stare Exage 300EX na nowsze, zachowane w świetnym stanie Exage 500EX już w systemie Dual Pivot. Hamują o niebo lepiej! Dobra modulacja siły hamowania i bez problemu w razie potrzeby mogę zblokować koło.
No a co do samego treningu... Pogoda świetna i nastrój super. Noga kręciła dobrze. Jechałem sobie w tlenie a średnia po kilku kilometrach utrzymywała się na poziomie 32km/h. I tak było do 40 kilometra. Potem powtórka ze środy - kto k.... wyłączył prąd?!
Znów to nieprzyjemne uczucie odcięcia. Nie rozumiem dlaczego. Puls nie był szalony, był taki jaki zazwyczaj utrzymuje na jazdach wytrzymałościowych. A noga coraz słabsza... Bez sensu. Fakt, że w tym tygodniu wszystkie moje trzy treningi były dość mocne (pon podjazdy, środa ogień z Danielem, dzisiaj mocny tlen) ale żeby aż tak mnie odłączało? Mam nadzieję, że to chwilowe bo jak mnie tak w Łobzie złapie to masakra jakaś będzie.
Pozostałe 30 km pojechałem już asekuracyjnie bez szarżowania aby utrzymać tempo.
Ech...
Przed falbankami za Blankensee
Nowe hample :)
HZ: 2%
FZ: 60%
PZ: 38%
Kategoria Rundy treningowe, 50-100km
Dane wyjazdu:
78.62 km
0.00 km teren
02:24 h
32.76 km/h:
Maks. pr.:45.80 km/h
Temperatura:13.0
HR max:177 ( 89%)
HR avg:156 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1899 kcal
Rower:Cust-tec
5000km! Gdzie moje nogi?
Środa, 31 sierpnia 2011 · dodano: 31.08.2011 | Komentarze 9
Tak, dzisiaj pękło jubileuszowe 5 tysięcy kilometrów przejechanych w tym sezonie. Dla wielu to pewnie nic wielkiego, ale dawno temu gdy nie miałem jeszcze szosy, czyli łaaaadnych parę lat temu, największy dystans jaki pokonałem w ciągu roku to było niecałe tysiąc kilometrów. Więc różnica spora :)Życzę sobie kolejnych 5 tysięcy bez poważnych kraks ale z konkretnym progresem :D
A teraz odnośnie dzisiejszego treningu. Wysłałem jak zwykle w środę zapytanie do znajomych szosowców ale zgłosił się tylko Daniel. Eryk też dziś jechał ale później niż my i w końcu się nie spotkaliśmy.
Pogoda nie rozpieszczała ale na samym początku nie było najgorzej. Przelotne opady były na tyle przelotne, ze zdecydowaliśmy się pojechać. Okazało się, że później będzie dużo gorzej. Ruszyliśmy w sumie od razu ostro. Tempo nie schodziło poniżej trzech dych. Pojechaliśmy na Blankensee i potem zygzakami aż do Hintersee. Do Hintersee czyli przez jakieś 40 km jechało mi się w porządku choć czułem, że noga dziś nie podaje a tempo idzie konkret. Zmiany pikne i dobrze się z Danielem uzupełnialiśmy. Niestety z każdym kilometrem coraz mocniej odzywały się lędźwie wymęczone ostatnio w pracy i przy mocniejszych zaciągach oprócz betonowatości nóg dochodził intensywny ból w tej części pleców. Okropność. Ale jechać trzeba. Tempo rzadko schodziło poniżej 35km/h częściej wędrując pod 40stkę. Mocno.
Po nawrotce mnie odcina... 31-32 km/h to rozsądne optimum jakie jestem w stanie ciągnąć. Wkurzam się, bo Daniel ma dziś "swój dzień" i niestety moje zmiany go spowalniają. Dodatkowo zaczyna napierd.... deszcz, robi się potwornie zimno a rower skrzypi jak stara ukraina. W końcu odpuszczam i wiozę się na kole bo nie chce koledze średniej psuć :D Chłopak zaciąga sztywne 35 i czy to górka czy nie górka trzyma jak tempomat. Kryzys się pogłębia ale na kole puls się normuje i trochę odpoczywam. Ryj cały w błocie. Potem kilka razy jeszcze wychodzę ale raczej "podtrzymuję" średnią, niż ją buduję. A że Daniel się dziś napalił na AVS 33 więc nie chce mu sprawić zawodu :). Za Bukiem trochę się odbijam od dna i znów jestem w stanie dać zmiany w okolicach 35. Tak dojeżdżamy do Wołczkowa gdzie odbijamy na Bezrzecze. Jest już prawie całkiem ciemno :(. Niedługo potem żegnamy się i rozjeżdżamy do domów.
Jak dobrze, że już w domu... Bardzo mocny i wymagający trening. A Daniel wyrósł już z poziomu koksiątka i stał się pełnoprawnym Koxem. Żałuję, że Roman ostatnim wypadem obudził w nim lwa i straciłem kompana do jazdy :D:D Czułem się z nim dzisiaj jak kiedyś na treningu z Woberem. Doświadczyłem ciemnej strony mocy...
A jak mój kumpel, laik, znów powie, że kolarstwo szosowe to sport dla delikatnych chłopców w obcisłych trykocikach to cytując Kazika: zakur....ię z laczka i poprawię z kopyta!
Dzięki kolego za niezłą szkołę i wybacz moją niedyspozycję :)
Do następnego!
HZ: 7%
FZ: 53%
PZ: 40%
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
83.46 km
0.00 km teren
02:34 h
32.52 km/h:
Maks. pr.:50.80 km/h
Temperatura:25.0
HR max:192 ( 97%)
HR avg:157 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2102 kcal
Rower:Cust-tec
Trening #30 Nie ma opierd...... się!
Środa, 24 sierpnia 2011 · dodano: 24.08.2011 | Komentarze 6
Po pracy migiem do domu, obiad w 5 minut, przebieranko i już byłem w drodzę na Głębokie. Miało być dzisiaj 14 kół w peletonie, ale Krzysiek i jego dwaj kompani się wykruszyli więc ostatecznie pojechaliśmy w czwórkę, tj: Daniel, Romek i Eryk.Wyruszyliśmy tuż po 17 i udaliśmy się na pętle na Niemcy. Zaliczyliśmy Bismark, Grambow, Locknitz, Rothemkempenow, Glashutte, Dobieszczyn, Tanowo, Pilchowo i w końcu Głębokie. Tempo było dobre, chwilami bardzo mocne, nikt się nie opieprzał i wszyscy równo pracowali. Na hopkach mocno, nawet trochę szarpania było. W Glashutte wyszedłem któryś tam raz na zmianę i zamiast 2 kilometry dopingowany przez chłopaków ciągnęłem ponad dwa razy dłużej i to w tempie dużo wyższym niż zakładałem ostatecznie rozkręcając się do blisko 40 km/h (a miałem już kilka mocnych akcji w nogach tego dnia, sporo zafundowanych przez Wobera :P). Uda piekły i puchły ale cisnęłem ile się da, tętno w ostatniej minucie osiągnęło wartość 192 i wtedy pojawiła się na horyzoncie lekka hopka. Odpuściłem już bo do domu jeszcze ponad 30 kilometrów i głupio by było się spalić na amen. Chciałem spokojnie zjechać na koło i odpocząc ale Roman zdopingował Daniela i poszedł mocny zaciąg. Ja wycieńczony, nogi z waty... Oj wiele wysiłku mnie kosztowało dojście tych kilku metrów do koła ostatniego z chłopaków. Ostro było, ale czułem ogromną satysfakcję, że nie dałem się urwać i zmusiłem się do heroicznego dla mnie wysiłku :)
Od Dobieszczyna już równe tempo chwilami mocniej chwilami lżej, generalnie tak, żeby utrzymać dobry rytm.
Trening bardzo udany, czuje w nogach, że było godnie. Współpraca dobrze się układała i jechało się przyjemnie, choć napewno nie lekko :)
Dzięki Panowie, było super, do następnego!
Na hopkach w okolicach Locknitz
Ave Wober ;D
Od lewej: Roman, Eryk i Daniel
Po treningu przy sklepiku na Głębokim
HZ: 7%
FZ: 53%
PZ: 40%
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
74.91 km
0.00 km teren
02:36 h
28.81 km/h:
Maks. pr.:49.60 km/h
Temperatura:23.0
HR max:192 ( 97%)
HR avg:146 ( 74%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1711 kcal
Rower:Cust-tec
Trening #29 Trio
Poniedziałek, 22 sierpnia 2011 · dodano: 22.08.2011 | Komentarze 3
Wczoraj wieczorem Eryk zaproponował wypad w poniedziałkowy wieczór. Dałem znać też pozostałym ale tylko Roman potwierdził obecność. Z powodów zawodowych organizator spóźnił się trochę i ostatecznie wyjechaliśmy dopiero po 18. Miał być jeszcze czwarty maruder ale tak nas gonił, że w końcu złapał kapcia i pojechaliśmy we trójkę. W sumie przez to "czekanie" zamiast pracować nad formą to się opierd..... przez godzinę rekreacyjnie machając korbami ;)Od Blankensee już tempo lekko wzrosło i było kilka mocniejszych odcinków. Trochę się w Niemczech pogubiliśmy ale dość szybko znaleźliśmy właściwy szlak. Słońce już zaszło jak skręciliśmy przed Hintersee na Dobieszczyn. Momentalnie zaczęło się robić ciemno :/ Po rowach hasały dziki a nad głowami przelatywały sowy i kanie - niezły klimacik hehe. Cisnęliśmy jednak swoje i w tempie 33-35 km/h zbliżaliśmy się do Tanowa a potem Głębokiego. Jak dojechaliśmy do jeziora było już całkiem ciemno, szybkie pożegnanie i ustawiliśmy się na środę.
Zapowiada się fajna jazda w większym gronie więc może być ciekawie.
Ogólnie dobrze się dziś jechało, wiatr niewielki a potem prawie całkiem ucichł. Noga dobrze kręciła i puls w normie :)
Trzeba tylko będzie wydłużyć treningi i zacząć kręcić coś od 100km w górę, żeby przygotować się do maratonu w Łobzie i nie wylądować na końcu stawki :D
Dzięki Panowie za dzisiaj i do zobaczenia w środę!
Młode koxiątko uważnie słucha porad doświadczonego koxa...
HZ: 22%
FZ: 47%
PZ: 26%
HRmax na jakimś sprincie za Woberem, zakończonym oczywiście eksplozją ud :D
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
72.21 km
0.00 km teren
02:22 h
30.51 km/h:
Maks. pr.:44.70 km/h
Temperatura:21.0
HR max:179 ( 90%)
HR avg:156 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1919 kcal
Rower:Cust-tec
Trening #28 Nie ma wiatru...
Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 20.08.2011 | Komentarze 6
W końcu pierwszy od kilku tygodni wolny weekend więc wysłałem wczoraj do kolegów od kółka esemesa z propozycją treningu w sobotni poranek. Romana nawet nie informowałem bo w sobotę ma maraton w Kołobrzegu, do którego się ostro przygotowywał (trzymam kciuki!), Krzyśkowi praca nie pozwalała, Daniel nic nie odpowiedział a Eryk, który nadal nie ma konta na Bikestats stwierdził, że tak wczesna pora mu nie leży i woli jeździć później, przeciskając się slalomem pomiędzy niedzielnymi turystami, którzy popołudniu za pewne ochoczo wyjadą na trasy :). Zrezygnowany pomyślałem, że trudno, sam sobie pokręce ale skoro jadę sam to sobie pośpie godzinkę dłużej kapkę...Jednak rano budzi mnie telefon od Daniela, który dopiero przeczytał esa i zgadaliśmy się na 10. W umówionym miejscu kompan od razu podczepił się pod koło więc nie marnowaliśmy cennego czasu na jakieś słodkie gadki przed treningiem. :D Kolega założył nowy/stary strój, którego strasznie mu zazdroszczę - kompletny uniform imienny z przejechanego Imagis Tour, obecnie Bałtyk-Bieszczady Tour - więcej o tym hardkorowym maratonie tutaj.
Daniel - szacuneczek!
Pojechaliśmy na Dołuje a dalej na przejście w Lubieszynie i do Bismark. Wiatr paskudny, ciągle w twarz, wg. new.meteo.pl ponad 22 km/h. Mocno dawał się we znaki, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. W Bismark skręciliśmy na falbanki prowadzące do Blankensee, jednak tej drugiej wioski nie osiągnęliśmy i kluczyliśmy zygzakami aż do Grunhof. Wiatr cały czas raz z lewej, raz z prawej ale generalnie non stop w twarz. Dobra okazja do poćwiczenia rantów. Mimo to tempo chwilami nieźle się podkręcało.
Od Grunhoff poszło już mocniej i liczniki rzadko pokazywały poniżej 30 km/h a coraz częściej pojawiały się stabilne zaciągi pod 35km/h, chwilami więcej.
Dalej przed Hintersee skręcamy na Dobieszczyn. Początkowo myślałem, że pojedziemy sobie regeneracyjnie i z lekką pomocą (tym razem powiało w plecy) pokręcimy lajtowo aby spokojnie dojechać do Szczecina. Jednak na założeniach jak zwykle się skończyło a wszystko przez brak dyscypliny Daniela hahaha. Mi tak jak jemu noga zaczęła dobrze podawać więc Tanowo pojawiło się zaskakująco szybko. Nic dziwnego skoro przecinaliśmy asfalt z przelotową 37-40 km/h :)
W Tanowie średnia wyniosła na moim liczniku 31 a na Daniela 33 km/h, więc podejrzewam, że realna wartość mogła podejść pod 32, biorąc pod uwagę zaniżanie pomiarów przez mój komputerek. Dla mnie rewelacja jak na dzisiejsze warunki.
Tętno wysokie i dużo było jazdy w strefie mieszanej ale średnie całkiem w porządku - było zaniżane przez spokojne tętno podczas odpoczynku na kole. Czyli typowa charakterystyka dla jazdy na zmianach.
Od Tanowa rozjazd i pogaduchy. Na Głębokim jeszcze dostaliśmy nagrodę za solidny trening - hostessy z Nestea wręczyły nam po puszeczce zimnego napoju :)
Dzięki kolego za trening i do zobaczenia mam nadzieję w tygodniu!
HZ: 11%
FZ: 43%
PZ: 46%
Lanserski komplet z Imagisa - może kiedyś też taki zdobęde :)
Zimna, cytrynowa... pycha! Darmowa Nestea na Głębokim :D
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
66.04 km
0.00 km teren
02:07 h
31.20 km/h:
Maks. pr.:46.80 km/h
Temperatura:21.0
HR max:172 ( 87%)
HR avg:156 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1742 kcal
Rower:Cust-tec
Trening #27 coś się rusza...
Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 · dodano: 15.08.2011 | Komentarze 2
...do przodu z moją kondycją. Pomimo całkiem konkretnego, rodzinnego melanżu zeszłej nocy urwałem dziś dla siebie 2 godzinki.Celem była stabilna jazda w strefie aby znów przetestować jak się nogi i reszta mają. Pierwszym miłym zaskoczeniem był normalny puls - wartości były typowe dla moich wcześniejszych treningów. Nogi też dobrze podawały jakby się obudziły wczorajszą wycieczką. Trasa krótka bo z nowego mieszkania mam bliżej na swoją ulubioną pętlę i niestety urwało mi się z tego kółka kilka kilometrów:
Szczecin->Pilchowo->Tanowo->Dobieszczyn->Glashutte->Grunhoff->Mewegen->Blankensee->Buk->Dobra->Wołczkowo->Bezrzecze->Szczecin
Już na Bezrzeczu minął mnie z przeciwka rowerzysta, który okazał się być moją dziewczyną (zamroczony ostrym treningiem byłbym jej nie poznał gdyby mi nie pomachała! :D). Wyjechała mi na spotkanie więc pojechaliśmy jeszcze pokręcić się na mieście a ja zrobiłem sobie rozjazd (nie ujęty w statystykach).
Jestem zadowolony z dzisiejszego wypadu, bardzo dobrze się jechało, samopoczucie też ok no i udało się generalnie uniknąć przepalenia. Szkoda tylko, że po 50tym kilometrze wyraźnie czułem, że zaczyna mi odcinać prąd. Myślę jednak, że wraz z kolejnymi treningami problem zniknie i wszystko wróci do normy.
HZ: 3%
FZ: 73%
PZ: 25%
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
71.39 km
0.00 km teren
03:15 h
21.97 km/h:
Maks. pr.:56.80 km/h
Temperatura:24.0
HR max:172 ( 87%)
HR avg:117 ( 59%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1637 kcal
Rower:Cust-tec
Na kebaba do Trzebieży czyli rwanie bloków :D
Niedziela, 14 sierpnia 2011 · dodano: 14.08.2011 | Komentarze 6
W końcu pogoda dopisała i razem z moją dziewczyną wykorzystaliśmy ten czas na od dawna planowaną wycieczkę do Trzebieży. W sumie w samą miejscowość przejeżdżaliśmy już kilka razy ale zawsze "przelotem". Tym razem chcieliśmy dojechać nad sam brzeg Zalewu Szczecińskiego i zobaczyć plażę. Udaliśmy się w kierunku Głębokiego a potem ścieżką rowerową do Tanowa. Tuż za Tanowem odbiliśmy na Tatynię a potem już prosto na północ. Po ok. 30 kilometrach dojechaliśmy do celu. Do plaży prowadzi niezbyt komfortowy odcinek ośmiokątnych betonowych płyt, które nieźle nami wytrzęsły. Potem krótko asfaltem i byliśmy na plaży i promenadzie. W sumie poczuliśmy się miło zaskoczeni bo spodziewaliśmy się dzikiej plaży a tam znaleźliśmy całkiem nieźle zagospodarowane kąpielisko i małą promenadę. W knajpce przy kąpielisku zamówiliśmy kebaba na tacy z frytkami - bardzo dobry! I w ludzkiej cenie. Posiedzieliśmy sobie trochę przy stoliku podziwiając widok na Zalew. A widoczność była dzisiaj dobra i bez problemu w oddali majaczył drugi brzeg i wzgórza na wyspach Wolin i Uznam. Nawet wodolot przeleciał w kierunku Świnoujścia. Po posiłku zabraliśmy się w drogę powrotną ale spontanicznie wybraliśmy jednak drogę przez Police na wprost do Szczecina. Nie był to zbyt trafny wybór bo nawierzchnia średnia a ruch spory ale przynajmniej nie było nudno (nienawidzę wracać tą samą trasą, którą przyjechałem). Tuż przed Policami wyprzedzał nas autobus. Bardzo chciałem sobie go złapać, przygotowałem się, zarzuciłem blat i tuż po tym jak zaczął mnie omijać poszła rura. Niestety po kilkunastyu metrach wyrwałem bloki z pedałów i cudem uniknąłem wywrotki szorując butami po asfalcie na stojaka i próbując wyhamować. A nie było to łatwe zadanie bo przy 50 km/h jechałem sobie na tych blokach jak na łyżwach :D. Obyło się na szczęście bez wywrotki i szlifów ale sytucja wyglądała bardzo poważnie. Będę musiał dokręcić mocniej sprężyne w pedałach bo coś mi się wydaje, że to zbyt słaba siła zapięcia spowodowała tą usterkę.No i pierwszy raz podjechałem sobie po górkę przesącińską. Nie jest to jakiś mega wyczyn ale podjazd jest dość sztywny i dosyć długi. Jak dobierze się odpowiednie przełożenie to daje w kość. Gosia jechała dzielnie za mną po tych hopkach trzymając moją ucieczkę "na smyczy" aby w odpowiednim momencie mnie skasować ;P
Bardzo fajna wycieczka, dawno sobie tak lajtowo nie jeździłem.
Promenada w Trzebieży
Zakłady chemiczne w Policach
MiG-21 MF w Przesącinie - ech... jedne z piękniejszych maszyn projektu Mikojana i Guriewicza
HZ: 61%
FZ: 8%
PZ: 3%
Kategoria 50-100km
Dane wyjazdu:
73.72 km
0.00 km teren
02:23 h
30.93 km/h:
Maks. pr.:49.70 km/h
Temperatura:23.0
HR max:185 ( 93%)
HR avg:151 ( 76%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2085 kcal
Rower:Cust-tec
Trening #22 A miał być rozjazd... :)
Poniedziałek, 18 lipca 2011 · dodano: 18.07.2011 | Komentarze 3
Tak tak, takie było założenie. Ale skłamałbym, gdybym powiedział, że faktycznie tego rozjazdu potrzebowałem. Po wczorajszej wycieczce w sumie nogi tego mocno nie odczuły. Przejdźmy jednak do meritum...Rano odezwał się Romek z propozycją wypadu wieczorem. Planowałem dziś pokręcić więc odpowiedź była jednoznaczna. Umówiliśmy się na Głębokim o 17. Po pracy szybkie szamanko, przygotowanie maszyny i w drogę. Jadę sobie Wojska Polskiego, startuje spod świateł i równa się ze mną jakiś terenowy pickup... jakiś gość przed otwarte okno pasażera coś się do mnie drze. Myślę sobie, kur...., znowu jakiś pajac ma wąty, że za daleko od krawężnika jadę? Już miałem rozpocząć polemikę ale patrze... a to Krzysiek, który wracał z roboty i niestety nie załapał się na trening, kwestionował tempo w jakim się poruszam :D
Na Głębokiem przywitałem się z Trenerem i ruszyliśmy na Blankensee. Tempo jak to Romek opisał "spokojne" czyli dla mnie puls w okolicach 130-150 :). Potem w Blankensee trochę przepalanki na falbankach. W Bismark odbiliśmy na Linken i dalej na Grambow. Wiatr mocny, w mordę, ale przecież "wiatru nie ma, wiatru nie ma" ;)
Za Grambow zaczynają się powoli górki i Trener instruuje mnie, jak je pokonywać zna stojąco z dolnego chwytu. Próbuję, działa :) Kwestia wyćwiczenia i dostosowania jeszcze tej techniki ale można mocniej, niż klasycznie.
Tak sobie skakaliśmy po tych górkach, chwilami puls wystrzeliwywał powyżej 180 ale szybko się normował - to cieszy.
W Locknitz przerwa na batonika i pogaduch ciąg dalszy. Dalej na Rothemkempenow i na Grunhof. Prosta gładka droga więc tempo wzrosło. Początkowo 34-35 aby na końcówce Romek podbił do 39-40 km/h. Starałem się wychodzić na zmiany ale w tlenie takiej prędkości w tamtych warunkach nie byłem w stanie utrzymać, to też po ok. kilometrze schodziłem odpocząć. Na kole puls się normował i spokojnie szło utrzymać 140-150... Dopiero po 10tym kilometrze i wzrastającym tempie nawet na kole jazda była już na progu.
Za Grunhof zmarszczka. Na zmarszczce jakiś "ucieknier" na szosie. Podjazd zgodnie z instrukcjami trenera na twardo, poszła rura jak dla mnie i nie spadło poniżej 30stu, podczas gdy samemu rzadko kiedy podjeżdżam tam powyżej 27 :) Romek parę metrów z przodu i chęc skasowania na podjeździe uciekniera mocno mnie jednak zdopingowała i nie odpadłem. Od Blankensee w sumie rozjazdowo aż do Głębokiego gdzie zaatakował nas gang trzech MTBowców z Krzyśkiem na czele, który dzisiaj wolał rozkoszować się piaskami i komarami w lesie aniżeli gładkmi jak lico dziewczyny asfaltami w Dojczach :D
Bardzo fajny trening choć jak dla mnie chwilami mocny i mimo silnego wiatru średnia też nie najgorsza. Nierzadko wychodziłem poza próg ale raz na jakiś czas warto się tak mocniej przejechać. Dzięki Romek za garść rad i cennej wiedzy!
Do następnego :)
HZ: 15%
FZ: 51%
PZ: 32%
HRmax na którejś hopce.
W dystansie nie uwzględnione 14 km rozgrzewki i rozjazdu, licznik start i stop na Głębokim
Jeden z najprzyjemniejszych dla kolarza widoków :D
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
70.22 km
0.00 km teren
02:17 h
30.75 km/h:
Maks. pr.:47.10 km/h
Temperatura:24.0
HR max:175 ( 88%)
HR avg:154 ( 78%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1829 kcal
Rower:Cust-tec
Trening #18 Nudny standard
Wtorek, 5 lipca 2011 · dodano: 05.07.2011 | Komentarze 4
Standardowa pętla: Szczecin, Dobieszczyn, Glashutte, Mewegen, Blankensee, Buk, SzczecinDzisiaj zwyczajne kręcenie w mocniejszym tempie. Monitorek mnie pilnował, żebym nie przeginał ale i tak było kilka odcinków gdzie się trochę przypaliłem.
W drodze powrotnej wsiadło mi na koło dwóch "górali", oczywiście na zmiany nie wychodzili :D, tylko cień ich zdradzał i głośno pracujący napęd. Pociągnęłem ich pod Głębokie i zerwałem na sprincie do skrzyżowania.
W bidonie carbo i kolejna próba przyzwyczajenia się do tej mikstury. Smakuje to to jak rozwodniony sok pomarańczowy z domieszką mąki ziemniaczanej... Isostar lepiej mi podchodził.
HZ: 6%
FZ: 73%
PZ: 22% - ach ten mój brak samodyscypliny ;P
Kategoria Rundy treningowe, 50-100km