Info
Ten blog rowerowy prowadzi Adam aka maccacus z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 37039.83 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 27.27 km/h i ciągle mi mało...Więcej o mnie.
Follow me on
2017
W poprzednich odcinkach:
2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień13 - 0
- 2017, Sierpień15 - 0
- 2017, Lipiec11 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 0
- 2017, Maj13 - 0
- 2017, Kwiecień14 - 4
- 2017, Marzec17 - 1
- 2017, Luty15 - 0
- 2017, Styczeń15 - 0
- 2016, Grudzień17 - 0
- 2016, Listopad14 - 2
- 2016, Październik2 - 0
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień1 - 0
- 2016, Lipiec5 - 1
- 2016, Czerwiec16 - 6
- 2016, Maj8 - 19
- 2016, Kwiecień12 - 22
- 2016, Marzec12 - 5
- 2016, Luty15 - 15
- 2016, Styczeń18 - 16
- 2015, Grudzień17 - 10
- 2015, Listopad9 - 13
- 2015, Październik8 - 7
- 2015, Wrzesień7 - 9
- 2015, Sierpień5 - 5
- 2015, Lipiec5 - 8
- 2015, Czerwiec3 - 7
- 2015, Kwiecień7 - 8
- 2015, Marzec4 - 6
- 2015, Luty1 - 7
- 2014, Lipiec3 - 0
- 2014, Czerwiec3 - 6
- 2014, Maj4 - 16
- 2014, Kwiecień4 - 1
- 2014, Marzec12 - 24
- 2014, Luty13 - 19
- 2014, Styczeń11 - 24
- 2013, Listopad2 - 5
- 2013, Październik1 - 3
- 2013, Sierpień5 - 12
- 2013, Lipiec10 - 1
- 2013, Czerwiec22 - 34
- 2013, Maj19 - 50
- 2013, Kwiecień13 - 42
- 2013, Marzec19 - 58
- 2013, Luty18 - 53
- 2013, Styczeń10 - 42
- 2012, Grudzień3 - 13
- 2012, Listopad5 - 14
- 2012, Październik5 - 15
- 2012, Wrzesień7 - 31
- 2012, Sierpień15 - 80
- 2012, Lipiec22 - 82
- 2012, Czerwiec19 - 60
- 2012, Maj21 - 141
- 2012, Kwiecień15 - 52
- 2012, Marzec16 - 48
- 2012, Luty14 - 52
- 2012, Styczeń21 - 51
- 2011, Grudzień6 - 31
- 2011, Listopad7 - 28
- 2011, Październik6 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 48
- 2011, Sierpień12 - 47
- 2011, Lipiec13 - 64
- 2011, Czerwiec15 - 28
- 2011, Maj15 - 22
- 2011, Kwiecień13 - 47
- 2011, Marzec11 - 30
- 2011, Luty6 - 6
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień5 - 0
Dane wyjazdu:
74.91 km
0.00 km teren
02:36 h
28.81 km/h:
Maks. pr.:49.60 km/h
Temperatura:23.0
HR max:192 ( 97%)
HR avg:146 ( 74%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1711 kcal
Rower:Cust-tec
Trening #29 Trio
Poniedziałek, 22 sierpnia 2011 · dodano: 22.08.2011 | Komentarze 3
Wczoraj wieczorem Eryk zaproponował wypad w poniedziałkowy wieczór. Dałem znać też pozostałym ale tylko Roman potwierdził obecność. Z powodów zawodowych organizator spóźnił się trochę i ostatecznie wyjechaliśmy dopiero po 18. Miał być jeszcze czwarty maruder ale tak nas gonił, że w końcu złapał kapcia i pojechaliśmy we trójkę. W sumie przez to "czekanie" zamiast pracować nad formą to się opierd..... przez godzinę rekreacyjnie machając korbami ;)Od Blankensee już tempo lekko wzrosło i było kilka mocniejszych odcinków. Trochę się w Niemczech pogubiliśmy ale dość szybko znaleźliśmy właściwy szlak. Słońce już zaszło jak skręciliśmy przed Hintersee na Dobieszczyn. Momentalnie zaczęło się robić ciemno :/ Po rowach hasały dziki a nad głowami przelatywały sowy i kanie - niezły klimacik hehe. Cisnęliśmy jednak swoje i w tempie 33-35 km/h zbliżaliśmy się do Tanowa a potem Głębokiego. Jak dojechaliśmy do jeziora było już całkiem ciemno, szybkie pożegnanie i ustawiliśmy się na środę.
Zapowiada się fajna jazda w większym gronie więc może być ciekawie.
Ogólnie dobrze się dziś jechało, wiatr niewielki a potem prawie całkiem ucichł. Noga dobrze kręciła i puls w normie :)
Trzeba tylko będzie wydłużyć treningi i zacząć kręcić coś od 100km w górę, żeby przygotować się do maratonu w Łobzie i nie wylądować na końcu stawki :D
Dzięki Panowie za dzisiaj i do zobaczenia w środę!
Młode koxiątko uważnie słucha porad doświadczonego koxa...
HZ: 22%
FZ: 47%
PZ: 26%
HRmax na jakimś sprincie za Woberem, zakończonym oczywiście eksplozją ud :D
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
52.68 km
0.00 km teren
02:23 h
22.10 km/h:
Maks. pr.:48.20 km/h
Temperatura:25.0
HR max:160 ( 81%)
HR avg:108 ( 54%)
Podjazdy: m
Kalorie: 768 kcal
Rower:Cust-tec
Wycieczka rozjazdowa :)
Niedziela, 21 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 1
Po wczorajszym krótkim, ale intensywnym treningu z Danielem dzisiaj pojechałem z dziewczyną w odwiedziny do jej siostry na Osiedle Majowe a potem trochę pokręciliśmy się po mieście. W sumie przejechaliśmy Szczecin wzdłuż i wszerz i nakręciliśmy ponad 50 kilometrów :). Tempo całkiem niezłe choć przez światła i odcinki chodników pospadało, ale muszę powiedzieć, że Gosia dzielnie się trzymała na kole nawet jak zaciągałem do 30 i więcej. Widać u niej wyraźny progres w stosunku do pierwszych wycieczek z marca. A muszę nadmienić, że jej maszyna waży całe 5 kg więcej od mojej.Na trasie zrobiłem sobie kilka mocniejszych akcentów na hopkach itp.
W drodze powrotnej zaczepiliśmy lodziarnie na Błoniach gdzie spotkaliśmy Roberta z jego Izą, niestety bez rowerów, ale z psem :) Wróciliśmy przez Arkonkę. Czuć trochę nogi po wczoraj, ale rozjazd dobrze im zrobił.
HZ: 51%
FZ: 6%
PZ: 0% :)
Dane wyjazdu:
72.21 km
0.00 km teren
02:22 h
30.51 km/h:
Maks. pr.:44.70 km/h
Temperatura:21.0
HR max:179 ( 90%)
HR avg:156 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1919 kcal
Rower:Cust-tec
Trening #28 Nie ma wiatru...
Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 20.08.2011 | Komentarze 6
W końcu pierwszy od kilku tygodni wolny weekend więc wysłałem wczoraj do kolegów od kółka esemesa z propozycją treningu w sobotni poranek. Romana nawet nie informowałem bo w sobotę ma maraton w Kołobrzegu, do którego się ostro przygotowywał (trzymam kciuki!), Krzyśkowi praca nie pozwalała, Daniel nic nie odpowiedział a Eryk, który nadal nie ma konta na Bikestats stwierdził, że tak wczesna pora mu nie leży i woli jeździć później, przeciskając się slalomem pomiędzy niedzielnymi turystami, którzy popołudniu za pewne ochoczo wyjadą na trasy :). Zrezygnowany pomyślałem, że trudno, sam sobie pokręce ale skoro jadę sam to sobie pośpie godzinkę dłużej kapkę...Jednak rano budzi mnie telefon od Daniela, który dopiero przeczytał esa i zgadaliśmy się na 10. W umówionym miejscu kompan od razu podczepił się pod koło więc nie marnowaliśmy cennego czasu na jakieś słodkie gadki przed treningiem. :D Kolega założył nowy/stary strój, którego strasznie mu zazdroszczę - kompletny uniform imienny z przejechanego Imagis Tour, obecnie Bałtyk-Bieszczady Tour - więcej o tym hardkorowym maratonie tutaj.
Daniel - szacuneczek!
Pojechaliśmy na Dołuje a dalej na przejście w Lubieszynie i do Bismark. Wiatr paskudny, ciągle w twarz, wg. new.meteo.pl ponad 22 km/h. Mocno dawał się we znaki, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. W Bismark skręciliśmy na falbanki prowadzące do Blankensee, jednak tej drugiej wioski nie osiągnęliśmy i kluczyliśmy zygzakami aż do Grunhof. Wiatr cały czas raz z lewej, raz z prawej ale generalnie non stop w twarz. Dobra okazja do poćwiczenia rantów. Mimo to tempo chwilami nieźle się podkręcało.
Od Grunhoff poszło już mocniej i liczniki rzadko pokazywały poniżej 30 km/h a coraz częściej pojawiały się stabilne zaciągi pod 35km/h, chwilami więcej.
Dalej przed Hintersee skręcamy na Dobieszczyn. Początkowo myślałem, że pojedziemy sobie regeneracyjnie i z lekką pomocą (tym razem powiało w plecy) pokręcimy lajtowo aby spokojnie dojechać do Szczecina. Jednak na założeniach jak zwykle się skończyło a wszystko przez brak dyscypliny Daniela hahaha. Mi tak jak jemu noga zaczęła dobrze podawać więc Tanowo pojawiło się zaskakująco szybko. Nic dziwnego skoro przecinaliśmy asfalt z przelotową 37-40 km/h :)
W Tanowie średnia wyniosła na moim liczniku 31 a na Daniela 33 km/h, więc podejrzewam, że realna wartość mogła podejść pod 32, biorąc pod uwagę zaniżanie pomiarów przez mój komputerek. Dla mnie rewelacja jak na dzisiejsze warunki.
Tętno wysokie i dużo było jazdy w strefie mieszanej ale średnie całkiem w porządku - było zaniżane przez spokojne tętno podczas odpoczynku na kole. Czyli typowa charakterystyka dla jazdy na zmianach.
Od Tanowa rozjazd i pogaduchy. Na Głębokim jeszcze dostaliśmy nagrodę za solidny trening - hostessy z Nestea wręczyły nam po puszeczce zimnego napoju :)
Dzięki kolego za trening i do zobaczenia mam nadzieję w tygodniu!
HZ: 11%
FZ: 43%
PZ: 46%
Lanserski komplet z Imagisa - może kiedyś też taki zdobęde :)
Zimna, cytrynowa... pycha! Darmowa Nestea na Głębokim :D
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
66.04 km
0.00 km teren
02:07 h
31.20 km/h:
Maks. pr.:46.80 km/h
Temperatura:21.0
HR max:172 ( 87%)
HR avg:156 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1742 kcal
Rower:Cust-tec
Trening #27 coś się rusza...
Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 · dodano: 15.08.2011 | Komentarze 2
...do przodu z moją kondycją. Pomimo całkiem konkretnego, rodzinnego melanżu zeszłej nocy urwałem dziś dla siebie 2 godzinki.Celem była stabilna jazda w strefie aby znów przetestować jak się nogi i reszta mają. Pierwszym miłym zaskoczeniem był normalny puls - wartości były typowe dla moich wcześniejszych treningów. Nogi też dobrze podawały jakby się obudziły wczorajszą wycieczką. Trasa krótka bo z nowego mieszkania mam bliżej na swoją ulubioną pętlę i niestety urwało mi się z tego kółka kilka kilometrów:
Szczecin->Pilchowo->Tanowo->Dobieszczyn->Glashutte->Grunhoff->Mewegen->Blankensee->Buk->Dobra->Wołczkowo->Bezrzecze->Szczecin
Już na Bezrzeczu minął mnie z przeciwka rowerzysta, który okazał się być moją dziewczyną (zamroczony ostrym treningiem byłbym jej nie poznał gdyby mi nie pomachała! :D). Wyjechała mi na spotkanie więc pojechaliśmy jeszcze pokręcić się na mieście a ja zrobiłem sobie rozjazd (nie ujęty w statystykach).
Jestem zadowolony z dzisiejszego wypadu, bardzo dobrze się jechało, samopoczucie też ok no i udało się generalnie uniknąć przepalenia. Szkoda tylko, że po 50tym kilometrze wyraźnie czułem, że zaczyna mi odcinać prąd. Myślę jednak, że wraz z kolejnymi treningami problem zniknie i wszystko wróci do normy.
HZ: 3%
FZ: 73%
PZ: 25%
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
71.39 km
0.00 km teren
03:15 h
21.97 km/h:
Maks. pr.:56.80 km/h
Temperatura:24.0
HR max:172 ( 87%)
HR avg:117 ( 59%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1637 kcal
Rower:Cust-tec
Na kebaba do Trzebieży czyli rwanie bloków :D
Niedziela, 14 sierpnia 2011 · dodano: 14.08.2011 | Komentarze 6
W końcu pogoda dopisała i razem z moją dziewczyną wykorzystaliśmy ten czas na od dawna planowaną wycieczkę do Trzebieży. W sumie w samą miejscowość przejeżdżaliśmy już kilka razy ale zawsze "przelotem". Tym razem chcieliśmy dojechać nad sam brzeg Zalewu Szczecińskiego i zobaczyć plażę. Udaliśmy się w kierunku Głębokiego a potem ścieżką rowerową do Tanowa. Tuż za Tanowem odbiliśmy na Tatynię a potem już prosto na północ. Po ok. 30 kilometrach dojechaliśmy do celu. Do plaży prowadzi niezbyt komfortowy odcinek ośmiokątnych betonowych płyt, które nieźle nami wytrzęsły. Potem krótko asfaltem i byliśmy na plaży i promenadzie. W sumie poczuliśmy się miło zaskoczeni bo spodziewaliśmy się dzikiej plaży a tam znaleźliśmy całkiem nieźle zagospodarowane kąpielisko i małą promenadę. W knajpce przy kąpielisku zamówiliśmy kebaba na tacy z frytkami - bardzo dobry! I w ludzkiej cenie. Posiedzieliśmy sobie trochę przy stoliku podziwiając widok na Zalew. A widoczność była dzisiaj dobra i bez problemu w oddali majaczył drugi brzeg i wzgórza na wyspach Wolin i Uznam. Nawet wodolot przeleciał w kierunku Świnoujścia. Po posiłku zabraliśmy się w drogę powrotną ale spontanicznie wybraliśmy jednak drogę przez Police na wprost do Szczecina. Nie był to zbyt trafny wybór bo nawierzchnia średnia a ruch spory ale przynajmniej nie było nudno (nienawidzę wracać tą samą trasą, którą przyjechałem). Tuż przed Policami wyprzedzał nas autobus. Bardzo chciałem sobie go złapać, przygotowałem się, zarzuciłem blat i tuż po tym jak zaczął mnie omijać poszła rura. Niestety po kilkunastyu metrach wyrwałem bloki z pedałów i cudem uniknąłem wywrotki szorując butami po asfalcie na stojaka i próbując wyhamować. A nie było to łatwe zadanie bo przy 50 km/h jechałem sobie na tych blokach jak na łyżwach :D. Obyło się na szczęście bez wywrotki i szlifów ale sytucja wyglądała bardzo poważnie. Będę musiał dokręcić mocniej sprężyne w pedałach bo coś mi się wydaje, że to zbyt słaba siła zapięcia spowodowała tą usterkę.No i pierwszy raz podjechałem sobie po górkę przesącińską. Nie jest to jakiś mega wyczyn ale podjazd jest dość sztywny i dosyć długi. Jak dobierze się odpowiednie przełożenie to daje w kość. Gosia jechała dzielnie za mną po tych hopkach trzymając moją ucieczkę "na smyczy" aby w odpowiednim momencie mnie skasować ;P
Bardzo fajna wycieczka, dawno sobie tak lajtowo nie jeździłem.
Promenada w Trzebieży
Zakłady chemiczne w Policach
MiG-21 MF w Przesącinie - ech... jedne z piękniejszych maszyn projektu Mikojana i Guriewicza
HZ: 61%
FZ: 8%
PZ: 3%
Kategoria 50-100km
Dane wyjazdu:
16.11 km
0.00 km teren
00:34 h
28.43 km/h:
Maks. pr.:48.90 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cust-tec
Mydełko fa... sialalalala
Czwartek, 11 sierpnia 2011 · dodano: 11.08.2011 | Komentarze 2
Pogoda nie rozpieszcza ostatnio... Po środowym zmaganiu się z deszczem i wiatrem w drodze do pracy dzisiaj postanowiłem oszczędzić cytrynie męczarni i podwiozłem się autobusem. Po pracy nie zanotowałem poprawy pogody i znów skapitulowałem z treningiem. Szkoda mi sprzęt tyrać w takich warunkach. Wykorzystując dziurę w chmurach pojechałem szybko na myjnię umyć rower po wczorajszym + krótka pętelka po mieście.Ech... gdzie to lato %$@#!$#&^!!!... :/
Ja chce słońca! Ja chce gór!
Kategoria 0-50km
Dane wyjazdu:
35.34 km
0.00 km teren
01:09 h
30.73 km/h:
Maks. pr.:66.10 km/h
Temperatura:25.0
HR max:191 ( 96%)
HR avg:162 ( 82%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1021 kcal
Rower:Cust-tec
Trening #26
Sobota, 6 sierpnia 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 6
Niestety ostatnio nie mam za dużo czasu co mnie niezmiernie wkurza... Były plany co do systematycznego treningu ale plany to jedno, a życie drugie.Nakręcony emocjonującą końcówką 7 etapu TdP postanowiłem trochę pokręcić korbą.
Stery dalej strzelają :/. Ogólnie ostatnio maszyna zrobiła się irytująco głośna.
Krótka runda na Bartoszewo, Dobrą i z powrotem. W drodze powrotnej zaliczony podjazd na Osów (przejechany w tętnie ok 170 przy przelotowej 17-20 km/h). Słabiej niż zazwyczaj ale dzięki temu zdecydowanie stabilniej i po osiągnięciu szczytu mogłem od razu w miarę świeży ruszyć w dół.
Mimo to na trasie tętno wciąż wysokie. Stabilniejsze niż ostatnio ale cały czas monitor wskazywał jazdę w strefie mieszanej i lekko powyżej.
O dziwo noga jednak podawała wyśmienicie i nie czułem specjalnego zmęczenia. Gdyby nie pulsometr to powiedziałbym, że jechało się bardzo świeżo i dobrze.
Po drodzę kilka finiszów i mocniejszych odcinków. Przepaliłem się równo chociaż tego nie czuję. Tętno średnie - 162 hahahaha :D
Trochę zjeżyli mnie rowerowi turyści na ścieżkach - a to się zatrzymują i zajmują całą szerokość, albo jadą ławą we trójkę w tempie jakie osiągam na piechotę. Trochę się nakrzyczałem ostrzegając o swojej obecności...
HZ: 4%
FZ: 39%
PZ: 56%
HRmax na "lotnej premii" ;P
;]
Kategoria 0-50km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
40.51 km
0.00 km teren
01:26 h
28.26 km/h:
Maks. pr.:56.90 km/h
Temperatura:27.0
HR max:191 ( 96%)
HR avg:159 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1285 kcal
Rower:Cust-tec
Trening #25 regres...
Czwartek, 4 sierpnia 2011 · dodano: 04.08.2011 | Komentarze 3
W weekend było wesele, potem poprawiny. Dwa razy całodniowa podróż w jedną i drugą stronę, nie przespane noce, przeprowadzka... Niby urlop a czuję się wykończony.Dzisiaj wyjechałem sobie sprawdzić jak się ma forma.
Ponad tydzień przerwy od roweru zrobił jednak swoje. Niestety na minus, choć miałem cichą nadzieję, że pauza odświeży nogi.
Dzisiaj pokręciłem na Głębokie i dalej na Dobrą, Bartoszewo, Pilchowo, Głębokie, podjazd na Osów, zjazd (i próba wypracowania pozycji zjazdowej) i powrót do domu.
Wyszło prawie równe 40 km.
Tempo słabe choć puls szalał. Momentalnie wychodził ponad strefę gdy tylko zbliżałem się do prędkości przelotowych sprzed przerwy. Bardzo łatwo osiągałem wartości 180 i powyżej (np. na sprintach, twardszych hopkach), które wcześniej rejestrowałem tylko przy naprawdę mocnym wysiłku. Z resztą srednie tętno mówi wszystko (159 a przed rozjazdem do domu na trasie osiągnęło 160!). Lipa :/
Po 20stym kilometrze nogi się rozkręciły i jechało się normalnie ale niestety pulsometr alarmował, że organizm odzwyczaił się od wysiłku.
Trzeba będzie się pomału odbudować...
Następnym razem na pewno będzie lepiej :)
Przed wyjazdem rozkręciłem jeszcze stery bo po obdukcji to prawdopodobnie one tak strasznie strzelały - pewnie po tej 250tce w deszczu. Powycierałem bieżnie, wyczyściłem wianki (a było z czego czyścić...) i nałożyłem świeży smar. Początkowo nie pomogło i nieźle się wkurzyłem, że pół godziny grzebania było na marne ale po kilku kilometrach wszystko się ułożyło i jest w miarę cicho. Tak czy inaczej na przyszły sezon pewnie trzeba będzie wymienić bo bieżnie już troszku zajechane i jest parę małych wżerów.
P.S. Zważyłem też cytrynę i po wyliczeniu średniej z kilku pomiarów wychodzi coś koło 10,4 kg. Ani mnie to cieszy ani wkurza - spodziewałem się takiej wagi.
HZ: 9%
FZ: 43%
PZ: 49%
Kategoria 0-50km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
37.63 km
0.00 km teren
01:14 h
30.51 km/h:
Maks. pr.:59.60 km/h
Temperatura:21.0
HR max:185 ( 93%)
HR avg:155 ( 78%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1020 kcal
Rower:Cust-tec
Trening #24 Ciężka noga
Wtorek, 26 lipca 2011 · dodano: 26.07.2011 | Komentarze 1
Nic specjalnego. Pierwszy raz w siodle od sobotniego survivalu. Nogi ciężkie choć wydawało mi się, że się już zregenerowały. Niestety trudno dziś było wejść na obroty, bardzo słabo szły podjazdy, słabo jakoś generalnie :/Jutro, jeśli czas pozwoli, zrobię lekki rozjazdowy trening. W weekend wyjeżdżam na drugi koniec Polski, niestety bez roweru, ale może wyjdzie mi na dobre taka kilkudniowa przerwa żeby się porządnie "odbudować".
Zauważyłem jednak, że od kilku tygodni nieco obniżyła mi się kadencja. Kiedyś bardziej młynkowałem a ostatnio polubiłem odrobinę twardsze przełożenia. Ciekawe co to oznacza.
Trasa: podjazd Duńską (jakieś dziwne skurcze mnie łapały od wewnętrznej strony ud), potem w kierunku Miodowej do Głębokiego, Tanowo, Bartoszewo, Dobra, Wołczkowo, Bezrzecze, Pogodno i przez Mickiewicza powrót do centrum.
Rower skrzypi tu i tam po kilkugodzinnym moknięciu... :/
HZ: 4%
FZ: 64%
PZ: 31%
HRmax 185 - podjazd na Duńskiej
Na klasykę mnie wzięło:
Kategoria 0-50km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
256.21 km
0.00 km teren
10:34 h
24.25 km/h:
Maks. pr.:44.10 km/h
Temperatura:14.0
HR max:175 ( 88%)
HR avg:123 ( 62%)
Podjazdy: m
Kalorie: 6125 kcal
Rower:Cust-tec
Insel Usedom - piekło północy
Sobota, 23 lipca 2011 · dodano: 23.07.2011 | Komentarze 15
Godzina 5:00 - dzwoni budzik. Otwieram jedno oko... włączam "drzemkę" i czuwam sobie z zamkniętymi oczami jeszcze kilka minutek. Sobotni wczesny poranek, cisza... Słychać tylko jeden dźwięk: charakterystyczny łoskot kropel deszczu o parapet. Podnoszę się do góry, spoglądam za okno i widzę koszmar. Prognozy jednak się sprawdziwły a za oknem porywisty wiatr, 10 stopni i rzęsisty deszcz...Nie mam jednak wyboru, pozostała dwójka uczestników czyli Robert i Przemek już są pewnie w drodze na miejsce spotkania. Zbieram graty, pakuje żarcie i po chwili słyszę telefon od Przemka. Czeka pod blokiem. Żegnam się z ukochaną i wychodzę.
Otwieram drzwi od klatki schodowej i wychodzę na zewnątrz. Momentalnie za szyję wpadają pierwsze lodowate krople. Wzdrygam się, wsiadam na rower, zapinam bloki i ruszam kilkadziesiąt metrów dalej do Przemka. Ten, hardcorowiec jeden, postanowił pojechać w krótkich spodenkach. Patrzę na niego i zastanawiam się jak się ta jego taktyka sprawdzi po kilku godzinach jazdy (że wychłodzenie i takie tam) ale w końcu dochodzę do wniosku, że to "duży chłopiec" więc wie co dla niego dobre :)
Po krótkiej wymianie zachwytów nad fantastycznymi okolicznościami przyrody w jakich przyszło nam realizować nasz "wyczyn" ruszyliśmy 15 km za Szczecin, do wioski Tanowo, gdzie mieliśmy spotkać się z trzecim muszkieterem, Robertem.
Po pierwszych kilkudziesięciu metrach po zalanych ulicach byłem już kompletnie mokry, potem jeszcze nadjeżdżające z naprzeciwka auto chlupnęło mi wodą prosto w ja..... ekhm... strategiczne miejsce. Pech. Kurtałka rowerowa deszczodporna okazała się być nieodporna. Dobrze jednak chroniła od wiatru i była lekka więc namoczona nie ciążyła na ciele. Po 30 minutach dojechaliśmy do Tanowa. Przez całą drogą miałem dylemat: być idiotą i wybrać się w taką pogodę na objazd Zalewu czy jednak wykazać się rozsądkiem i wrócić do ciepłych pieleszy i dziewczyny ;] Nie wiem czemu, po namowie rozentuzjazmowanego Roberta zdecydowałem się na to pierwsze.
Autor, godzina 6:45, jeszcze nie dawno leżałem w ciepłym łóżku obok mojej dziewczyny - jestem idiotą :D
Robert i przeurocza aura
Wyprawę czas zacząć :). Kręcimy w spokojnym tempie ku granicy z Niemcami w Dobieszczynie. Tempo w okolicach 25km/h. Wiatr w morde zacina zimnym deszczem. Fontanny błota spod kół ozdabiają nasze twarze "piegami. W butach jezioro pomimo naciągnięcia na nie prymitywnych kondomów z worków jednorazowych. Z resztą ochraniacze PRO, które miał na swoich specach Robert też nie zdały egzaminu... Podsumowując: wszystko... absolutnie wszystko mieliśmy mokre. Patrzę na licznik... dopiero 20 kilometr. Czyli jeszcze 230 następnych kilometrów gehenny przed nami. Mimo wszystko kręcimy dalej.
Po 3 godzinach od wyjazdu spod domu docieramy do Eggesin, małego miasteczka w Niemczech. Zdecydowałem, że nie ma już opcji, i nie możemy odpuścić - za daleko to wszystko poszło haha. Na przystanku spożywamy pierwszy posiłek. Wystarczyło kilka minut postoju aby mocno się wychłodzić. Czym prędzej kończymy popas i wsiadamy na rowery trochę się rozgrzać. Po nabraniu temperatury roboczej całkiem nieźle nam się jedzie. Kręcimy w stronę Ueckermunde jednak objeżdżamy centrum miasta alternatywną drogą i nadrabiami kilka kilometrów. Skręcamy w Anklamer Strasse, która jak sama nazwa wskazuje kieruje nas na następny checkpoint: miasto Anklam. Droga zaczyna się dłużyć przez kilkukilometrowe proste i nudne odcinki. Mijamy jakieś zaspane niemieckie wioseczki i liczymy te trzydzieści parę kilometrów jakie dzieli nas od miasta. Wiatr się wzmaga i chwilami prawie zatrzymuje nas w miejscu ale chłopaki wiedzą o co kaman i po zmianach udaje nam się całkiem sprawnie te porywy pokonać. Dojeżdżamy do Ducherow gdzie skręcamy na północ. Deszcz trochę ustał (czyt. zamienił się z ulewy w kapuśniaczek) i w Neu Kosenow robimy następny postój na doładowanie akumulatorów. Po kilkudziesięciu minutach osiągamy w końcu Anklam. Tam przeprawiamy się przez drewniany mostek, który wyłożony jest deskami. Deski te po kilku godzinach (a może dniach) deszczy stały się tak cholernie śliskie, że miałem problem wpiąć się w bloki, bo po naciśnięciu na pedał koło buksowało a zatrzask nie chciał zaskoczyć :D.
Śniadanie w Eggesin
Postój w Neu Kosenow
Ya talkin' to us?! :D
Potem jeszcze 8 kilometrów walki bocznym wmordewindem i w końcu skręcamy na wschód, na Insel Usedom (czyli po naszemu wyspę Uznam). Wjeżdżamy w końcu na most zwodzony łączący wyspę ze stałym lądem. Szybkie pamiątkowe foto i jedziemy dalej. Nagle Przemek nas alarmuje - złapał gumę. Zatrzymujemy się w wiacie jakiegoś przystanku i przystępujemy do zabiegu. Idzie opornie bo slicki Przemka firmy CST są tak ciasno zapakowane na obręcz, a sama guma tak twarda, że parę razy obawiałem się, czy mi łyżka do opon nie pęknie. W końcu Robert pokazuje co to jest SIŁA i zdejmuje gumę ręcznie :D. Potem idzie już z górki. W międzyczasie zrobił się kilkukilometrowy korek, chyba jakiś statek przepływał i podniesiono most. Helmuty w autach zaczęły się denerwować i trąbić na siebie nawzajem a my skorzystaliśmy z wolnego pasa i pomknęliśmy do wioski/miasteczka Usedom. Zaraz za nim skręciliśmy na szlak rowerowy i dojechaliśmy nim do granicy tuż przed Świnoujściem.
Most zwodzony łączący ląd z wyspą Uznam od strony niemieckiej.
Czyli od Szczecina do wyspy mamy ok 107 kilometrów. Jeszcze 150 i będziemy w domu.
Korek za mostem
W samym Świnoujściu szybko odnaleźliśmy jakąś pizzerię z makaronami i zamówiliśmy penne ze szpinakiem. Porcja mała ale w sumie gdyby była większa bylibyśmy po niej tak ociężali, że nie chciałoby nam się ruszać tyłków. Po posiłku zahaczamy delikatesy gdzie uzupełniamy płyny i kalorie. Gdy pakujemy się przed sklepem zagaduje nas jakiś "miejscowy", przedstawił się jako Fiedja. Trochę mu opowiadamy skąd, jak i dlaczego. Mamy go zresztą na pamiątkowym zdjęciu, które pozwoliłem sobie zapożyczyć z bloga Roberta :) Parę minut później jesteśmy już na promie. Próbujemy się wbić na połowę promu przeznaczoną dla pieszych bo tam jest zejście pod pokład, moglibyśmy się trochę rozgrzać. Niestety obsługa to zauważa i każe nam się przetransportować na otwarty pokład, tam gdzie regulaminowe nasze miejsce. Czyli ze złapania kilku stopni ciepła nici. Dobijamy do brzegu i ruszamy w drugą połowę wyprawy. Deszcz znów się trochę wzmaga, ale to już nie to samo co z rana. Kręcimy sobie spokojnie główną szosą, mijamy zjazd na Międzyzdroje, potem trochę małych podjazdów i w końcu zjeżdżamy do Wolina. Mniej więcej od tej chwili przestało padać. Porywisty wiatr i kilka godzin deszczu wcześniej sprawiły, że mój napęd pracował piekielnie głośno. Czułem, jak mój rower jęczy z bólu przy każdym naciśnięciu korby. Bębenek w tylnej piaście zaczął świergotać jak rasowy słowik :D. Przez Wolin tylko przejeżdżamy (w drugiej połowie trasy ograniczyliśmy postoje do minimum) i kierujemy się zapomnianymi szosami na Stepnicę. Tempo w sumie znacznie nie spadło w porównaniu do poranka, pomimo wiatru centralnie w twarz i ponad 150 kilometrach w nogach. Roberta ciągniemy już na kole, ale nie ma się co dziwić: chłop jedzie na rasowym (czyt. ociężałym) górskim traktorze i w dodatku miał dwa miesiące bez roweru (kontuzja). Także wielki szacunek dla niego, że w ogóle w takich warunkach i w takim tempie dał radę.
Ekipa z Fiejdją i jego kolegą :), Świnoujście ok. 14:30
Na promie, jeszcze kilka minut i będziemy na wyspie Wolin
Most w Wolinie i "suchy" ląd na drugim planie :)
Jakiś szwajcarski wycieczkowiec zacumowany na nabrzeżu w Wolinie
Jakiś postój na trasie, nie pamiętam nawet pomiędzy którymi wioskami, Roberto się trochę zawiesił ;P
Na ostatnich kaemach przed Stepnicą nawet słońce się pokazało! :)
Droga zaczyna się dłużyć. W końcu wychodzi nawet słońce i się wypogadza. Widzicie chłopaki? Mówiłem Wam, że po piętnastej się przełamie i będzie dobrze :D
Docieramy do Stepnicy. Dalej już nudna droga do Goleniowa i następnie na Rurkę, Załom, i w końcu Szczecin. W Załomie dopada mnie kryzys, wymarznięte i przemoknięte kolana zaczynają się odzywać, kilka minut przerwy pomaga. Zostało tylko kilka kilometrów do domu więc ochoczo podkręcamy tempo do 28-30km/h i ciśniemy estakadami na Lewobrzeże. Uff... Koniec. :)
Ostatni postój w Załomie, bardzo go już potrzebowałem bo kolana musiały trochę odpocząć
Podsumowanko:
Przejechałem 256 km
Kręciłem korbami przez 10 godzin i 34 minuty
Spaliłem 6125 kcal
Wypiłem pół litra carbo, pół litra magnezu, litr izotonika i herbatę (mało, bo resztę wody uzupełniałem łykając fontanny wody spod kół kompanów :D)
To był najcięższy i najbardziej wymagający wypad rowerowy w moim życiu. Na początku byłem pełen dylematów czy jechać czy odpuścić ale po 40stym kilometrze zawziętość i ambicja wzięła górę i nie mogłem już odpuścić. Ciężki test dla ciała i sprzętu. Wynik: pozytywny :)
Teraz gdy piszę te słowa za oknem świeci piękne słońce. Aż trudno uwierzyć, jak było wczoraj, o tej samej porze, gdzieś w Niemczech... :)
Dzięki koledzy za wspólną jazdę!
No i gratulacje dla Was za pobicie życiówek :)
HZ: 61%
FZ: 17%
PZ: 3%
A tak wygląda moja maszyna po wczorajszym, z racji szacunku do niej więcej jej zdjęć w tym stanie nie będzie hahaha
Kategoria 200 i więcej