Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Adam aka maccacus z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 37039.83 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 27.27 km/h i ciągle mi mało...
Więcej o mnie.

Follow me on Strava

2017 button stats bikestats.pl



W poprzednich odcinkach:

2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maccacus.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
61.20 km 0.00 km teren
01:54 h 32.21 km/h:
Maks. pr.:57.40 km/h
Temperatura:22.0
HR max:189 ( 95%)
HR avg:154 ( 78%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1429 kcal
Rower:Cust-tec

Trening #36 Interwały

Wtorek, 13 września 2011 · dodano: 13.09.2011 | Komentarze 2

Miałem jechać sam ale w końcu ustawiłem się z Romanem i Pawłem na popołudniowe małe co nieco. W planach były interwały na siłę więc Trener ochoczo wytłumaczył mi jak je dokładnie ćwiczyć. Pojechaliśmy na hopki za Locknitz.
Takich akcentów zrobiłem dziś kilka i czuję w nogach, że było dobrze.
Poza tym sporo pogadanek o maratonie i treningach.
Na końcu przed Głębokim wyszedłem Woberowi z koła bo miałem apetyt na finisz ale niestety brakło 100 metrów i trener mnie objechał ;)
Bardzo udany wypad.
W czwartek planuję jakąś wysiadówkę pod 100 km bez szarpania. Może w końcu uda się łyknąć trochę większy dystans.

Vmax na sprincie przed Głębokim
HRmax na po którymś z interwałów

HZ: 10%
FZ: 56%
PZ: 34%

Dane wyjazdu:
118.79 km 0.00 km teren
05:09 h 23.07 km/h:
Maks. pr.:53.60 km/h
Temperatura:26.0
HR max:182 ( 92%)
HR avg:114 ( 57%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2290 kcal
Rower:Cust-tec

Pasewalk-Torgelow-Egessin

Niedziela, 11 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 3

Pogoda ostatnio dopisuje więc trzeba łapać ostatnie jej przejawy dobrego humoru. Dzisiaj wycieczka z Małgosią. Miały być interwały z rana ale budzik nie był w stanie mnie obudzić i wyjechaliśmy dopiero po południu. Ruszyliśmy do Pasewalk. Początkowo średnio się jechało bo wiatr albo w morde albo w z boku w mordę... Mimo to kilometry dość szybko się nabijały na licznik i po dwóch godzinach byliśmy w Pasewalk. Zatrzymaliśmy się przy stacji benzynowej na wlocie do miasteczka i tam też posililiśmy się pysznym krułasantem w wersji czoko. Naprawde wart tego jednego ojro! Potem pozwiedzaliśmy centrum w trybie ekspresowym i ruszyliśmy na północ w kierunku Torgelow.


Gosia w kukurydzy - przed wjazdem do Mewegen


Ach te baby :D


AGIP - ktoś jeszcze pamięta te stacje benzynowe?


Taki ciekawy zakątek w Pasewalk

Po odbiciu na północ wiatr zaczął nam pomagać więc droga bardzo szybko nam mijała, zwłaszcza, że ścieżka rowerowa jest tam pierwszorzędnej jakości. Po minięciu całkiem sporych koszarów wojskowych dojechaliśmy do Torgelow. Zajechaliśmy do stacji benzynowej z nadzieją na odnalezienie waniliowej cocacoli ale była tylko zwykła :(. Zdecydowaliśmy, że wytrzymamy i sprawdzimy w kolejnym miasteczku, w Eggesin, może tam będzie. Eggesin pojawiło się równie szybko bo kręciliśmy sobie tam z przelotową 25-30 km/h. Tam niestety też nie było mojej ambrozji :(((. Zaspokoiłem więc pragnienie zwykłą wersją ale i tak była boska!
Potem odcinek do Ahlbeck który minął nam w ekspresowym tempie. Kofeina zaczęła działać i było sztywne 30 km/h. Potem troche wolniej od Ahlbeck do Dobieszczyna. W Dobieszczynie kręcimy sobie spokojnie i podczepia się pod nas jakiś maruder na góralu. Góral ów skrzypi niemiłosiernie ale nie przeszkadza to maruderowi wjeźć się na kole. Gosia podjeżdża do mnie i mówi: urwijmy go! No to dalej :D Noga nieco mocniej naciska na pedały i ciągnę naszą trójkę. Tempo 30 km/h i sztywno trzymam z nadzieją, że kolega się urwie choć też z obawą, czy Gosia wytrzyma. Twardo jednak obydwoje siedzą na kole. Tuż przed samym Tanowem niestety liderka daje znak, że się skończyła. W związku z ugotowaniem faworyta pomocnik w mojej skromnej osobie dostał zielone światło na kreskę :D. Chłopak dalej na kole... Wbijam 52/14 i rura! Po kilku sekundach lecę ponad cztery dychy i Tanowo moje. Maruder nawet nie próbował mnie złapać. Wiezie się dalej za dziewczyną...
Zaskoczyła mnie dzisiaj bardzo Małgorzata, że wytrzymała taki zaciąg pod koniec wycieczki, i to przez ponad 10 kaemów, a w nogach miała już 90 przekręcone jak podkręciłem do 30stki. Czapki z głów! Jestem z niej dumny jak paw :)
Potem spokojnie do Pilchowa i do domu.
Bardzo miły wypad :)


Epicki melanż się szykuje :D:D


Achtung, achtung!

HZ: 55%
FZ: 8%
PZ: 2%
Kategoria 100-200km


Dane wyjazdu:
49.75 km 0.00 km teren
01:39 h 30.15 km/h:
Maks. pr.:40.03 km/h
Temperatura:23.0
HR max:177 ( 89%)
HR avg:148 ( 75%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1245 kcal
Rower:Cust-tec

Trening #35 Spokojnie

Sobota, 10 września 2011 · dodano: 10.09.2011 | Komentarze 2

Dzisiaj po wczorajszej konkretnie zakrapianej imprezie i zarwanej nocy w planach było 1,5 h stabilnej jazdy w tlenie. Niestety znów miałem mało czasu. Jutro też nie mam go za dużo i nie mogę cały czas zrealizować założenia wydłużenia treningów powyżej 100km :( Na dystansach do 80-100 km czuje sie pewnie ale nie mam pojęcia co będzie powyżej 100 km mocnego tempa.

Jazda stabilna, bez szaleństw, na średnim lub lekkim obciążeniu. Pogoda świetna! Dużo kolarzy na trasie.

HZ: 10%
FZ: 78%
PZ: 11%

HRmax na hopce.

Dane wyjazdu:
56.11 km 0.00 km teren
01:37 h 34.71 km/h:
Maks. pr.:48.80 km/h
Temperatura:16.0
HR max:187 ( 94%)
HR avg:161 ( 81%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1424 kcal
Rower:Cust-tec

Trening #34 Prawie jak TTT

Środa, 7 września 2011 · dodano: 08.09.2011 | Komentarze 5

Tak tak... Moooocny trening. Miało być nas więcej ale wyszło jak zwykle. Na Głębokim pojawili się Trener oraz ucywilizowany Paweł, który przeszedł na słuszną stronę mocy :D
Ruszyliśmy spokojnie rozgrzewając mieśnie na małym blacie. Chwilę później mały akcent gdzie skoczyliśmy z Romkiem za autobusem aby trochę obudzić ciało. Potem aż do Blankensee równo 30-33km/h a od tej wioseczki poprowadziłem chłopaków przez Mewegen, Grunhof, Glashutte, Dobieszczyn, Tanowo z powrotem do Głębokiego.
Tempo od 10 kilometra ostre i cały czas sztywne 37-42 km/h. Górka nie górka, trener zapowiedział walkę o AVS 35km/h więc nie ma płaczu - trzeba kręcić. Paweł miło zaskoczył bo choć to jego pierwsze próby z szosą to dawał konkretne i mocne zmiany - będzie mocny jak trochę się rozjeździ. Jednak te 10 tysięcy wyjeżdżone na MTB swoje robi i siłę w udach chłopak ma. Ja tutaj trochę odstawałem od kolegów i niestety aż takiej mocy nie generowałem, ale swoje do wyniku dołożyłem. Z resztą całą drogę praktycznie zmiany szły bardzo równe i regularne więc nikt się nie opieprzał. Pod koniec Romek zasugerował krótsze ale mocniejsze wyjścia co bardzo mi podpasowało.
Od Tanowa do Pilchowa za lokomotywę robił już Wober i do Pilchowa dojechaliśmy ze średnią 35,2 km/h! Dla mnie rekord, w życiu takiej średniej nie widziałem na swoim liczniku. Potem rozjazd do Głębokiego. Było ciężko, ale jeszcze w czerwcu mogłem pomarzyć o utrzymaniu się na kole przy takim tempie. A tutaj jednak dodatkowo swoje regularnie pracowałem. Gdybyśmy jechali w większej grupie myślę, że mógłbym tak jeszcze dalej pojechać, ale we trójkę zmiany były stosunkowo częste i przyznam, że chwilami wisiała nade mną groźba urwania.

Trening bardzo motywujący, przekroczyłem swoje kolejne granice. Praktycznie cały dystans na wysokich obrotach, z resztą średni puls mówi wszystko: 161 ud/min. To już raczej tętno wyścigowe :) Dużo się jednak nauczyłem o własnym organizmie, jak reaguje pod takim obciążeniem, starałem się w odpowiedni sposób gospodarować siłami i oddechem. Roman mówi, że to dobrze tak pojechać czasem na max obrotach, przyzwyczaić ciało do takiego długotrwałego wysiłku więc wierze, że mi to wyjdzie na dobre :D
Teraz jednak trzeba zluzować bo ostatnio było mocno lub bardzo mocno a taką jazdą niczego nie zbuduje. Muszę wyjeździć się przez te dwa tygodnie w tlenie i dać zregenerować się nogom aby mieć jakąś formę na wyścig w Łobzie.

Dzięki koledzy za trening, czułem się prawie jak na drużynowej czasówce :D
Do następnego!

HZ: 7%
FZ: 25%
PZ: 65% - matko świnta... :)


Turbodoładowani :D

Dane wyjazdu:
65.92 km 0.00 km teren
03:01 h 21.85 km/h:
Maks. pr.:44.60 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cust-tec

Do Locknitz po flaszkę :)

Wtorek, 6 września 2011 · dodano: 06.09.2011 | Komentarze 2

Dzisiaj pojechałem z dziewczyną do Locknitz aby zaopatrzyć się w tamtejszym Lidlu w buteleczkę mojego ulubionego budżetowego i przepysznego bourbona Western Gold. Z pewnego źródła wiem, że jest tam tańszy o ładnych parę złotych w stosunku do polskich Lidlów. Postanowiłem więc połączyć przyjemne z pożytecznym :).
Pogoda średnia, mocno wiało z południa ale szybko dojechaliśmy do celu podróży. Nie wiem jednak czemu ubzdurało nam się, że w Locknitz jest jakiś Lidl! Jest tylko netto także z oszczędności nici. Ale i tak fajnie, że się wyrwaliśmy w tygodniu z domu na małą wycieczkę.
Powrót przez Boock i Blankensee nie był zbyt przyjemny bo Niemcy porozsypywali na asfaltach jakieś szutry, które nie dość, że utrudniają jazdę rowerem to jeszcze niebezpiecznie strzelają spod kół mijających nas aut. Szkoda :/ Sporo moich tras treningowych tak potraktowali i trzeba będzie je przez najbliższe tygodnie omijać póki się to nie wyczyści.
Dzisiejszy wypad potraktowałem sobie jako regenerację po ostatnich ostrych treningach. Niestety wypad nie nastroił mnie optymistycznie jeśli chodzi o formę. Nogi wciąż ociężałe, sztywne... Uda bolą przy siłowym kręceniu. Kiepsko widzę jutrzejszą ustawkę z chłopakami, najwyżej na kole się będe woził ;P
Kategoria 50-100km


Dane wyjazdu:
70.02 km 0.00 km teren
02:12 h 31.83 km/h:
Maks. pr.:49.60 km/h
Temperatura:24.0
HR max:177 ( 89%)
HR avg:158 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1833 kcal
Rower:Cust-tec

Trening #33 Znów odcięcie :(

Sobota, 3 września 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 5

Ogólnie do tego treningu miało nie dojść z powodów technicznych ale serwis spisał się na medal i mogłem dzisiaj trochę pokręcić.

Po ostatnim wypadzie z Danielem coś zaczęło mocniej stukać i strzelać niż zwykle. Dopiero jak rower się wysuszył i chciałem wczoraj przejechać się ma myjnie, przekręciłem tylne koło a to wydało z piasty tak okropne strzały, że zaniechałem jazdy. Podejrzewałem pękniętą kulkę w łożyskach.
Dzisiaj z rana punkt dziesiąta byłem pod drzwiami sklepu prowadzonego przez Panów Romana Cieślaka i Jerzego Siarneckiego. Oddałem im koło do przeglądu, którym miał zająć się Pan Jerzy. Nie liczyłem na naprawę tego samego dnia więc byłem mega zdziwiony jak dwie godziny później zadzwonili do mnie ze sklepu z wiadomością, że koło jest do odbioru :D
Diagnoza: wyżarte konusy, zarżnięte kulki, w środku woda i syf, dwie kulki w proszku, bieżnia w piaście od strony kasety ma lekkie wżery. Wymienili mi oś, dali nowe konusy i kulki i koło pomimo niewielkich ubytków w samej piaście ma jeszcze się pokręcić. Za całość zapłaciłem 38 zł! Rewelka. :)
Dodatkowo zamontowałem też nowe hample wyrwane na allegro. Zmieniłem stare Exage 300EX na nowsze, zachowane w świetnym stanie Exage 500EX już w systemie Dual Pivot. Hamują o niebo lepiej! Dobra modulacja siły hamowania i bez problemu w razie potrzeby mogę zblokować koło.

No a co do samego treningu... Pogoda świetna i nastrój super. Noga kręciła dobrze. Jechałem sobie w tlenie a średnia po kilku kilometrach utrzymywała się na poziomie 32km/h. I tak było do 40 kilometra. Potem powtórka ze środy - kto k.... wyłączył prąd?!
Znów to nieprzyjemne uczucie odcięcia. Nie rozumiem dlaczego. Puls nie był szalony, był taki jaki zazwyczaj utrzymuje na jazdach wytrzymałościowych. A noga coraz słabsza... Bez sensu. Fakt, że w tym tygodniu wszystkie moje trzy treningi były dość mocne (pon podjazdy, środa ogień z Danielem, dzisiaj mocny tlen) ale żeby aż tak mnie odłączało? Mam nadzieję, że to chwilowe bo jak mnie tak w Łobzie złapie to masakra jakaś będzie.
Pozostałe 30 km pojechałem już asekuracyjnie bez szarżowania aby utrzymać tempo.
Ech...


Przed falbankami za Blankensee


Nowe hample :)

HZ: 2%
FZ: 60%
PZ: 38%

Dane wyjazdu:
78.62 km 0.00 km teren
02:24 h 32.76 km/h:
Maks. pr.:45.80 km/h
Temperatura:13.0
HR max:177 ( 89%)
HR avg:156 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1899 kcal
Rower:Cust-tec

5000km! Gdzie moje nogi?

Środa, 31 sierpnia 2011 · dodano: 31.08.2011 | Komentarze 9

Tak, dzisiaj pękło jubileuszowe 5 tysięcy kilometrów przejechanych w tym sezonie. Dla wielu to pewnie nic wielkiego, ale dawno temu gdy nie miałem jeszcze szosy, czyli łaaaadnych parę lat temu, największy dystans jaki pokonałem w ciągu roku to było niecałe tysiąc kilometrów. Więc różnica spora :)
Życzę sobie kolejnych 5 tysięcy bez poważnych kraks ale z konkretnym progresem :D

A teraz odnośnie dzisiejszego treningu. Wysłałem jak zwykle w środę zapytanie do znajomych szosowców ale zgłosił się tylko Daniel. Eryk też dziś jechał ale później niż my i w końcu się nie spotkaliśmy.
Pogoda nie rozpieszczała ale na samym początku nie było najgorzej. Przelotne opady były na tyle przelotne, ze zdecydowaliśmy się pojechać. Okazało się, że później będzie dużo gorzej. Ruszyliśmy w sumie od razu ostro. Tempo nie schodziło poniżej trzech dych. Pojechaliśmy na Blankensee i potem zygzakami aż do Hintersee. Do Hintersee czyli przez jakieś 40 km jechało mi się w porządku choć czułem, że noga dziś nie podaje a tempo idzie konkret. Zmiany pikne i dobrze się z Danielem uzupełnialiśmy. Niestety z każdym kilometrem coraz mocniej odzywały się lędźwie wymęczone ostatnio w pracy i przy mocniejszych zaciągach oprócz betonowatości nóg dochodził intensywny ból w tej części pleców. Okropność. Ale jechać trzeba. Tempo rzadko schodziło poniżej 35km/h częściej wędrując pod 40stkę. Mocno.
Po nawrotce mnie odcina... 31-32 km/h to rozsądne optimum jakie jestem w stanie ciągnąć. Wkurzam się, bo Daniel ma dziś "swój dzień" i niestety moje zmiany go spowalniają. Dodatkowo zaczyna napierd.... deszcz, robi się potwornie zimno a rower skrzypi jak stara ukraina. W końcu odpuszczam i wiozę się na kole bo nie chce koledze średniej psuć :D Chłopak zaciąga sztywne 35 i czy to górka czy nie górka trzyma jak tempomat. Kryzys się pogłębia ale na kole puls się normuje i trochę odpoczywam. Ryj cały w błocie. Potem kilka razy jeszcze wychodzę ale raczej "podtrzymuję" średnią, niż ją buduję. A że Daniel się dziś napalił na AVS 33 więc nie chce mu sprawić zawodu :). Za Bukiem trochę się odbijam od dna i znów jestem w stanie dać zmiany w okolicach 35. Tak dojeżdżamy do Wołczkowa gdzie odbijamy na Bezrzecze. Jest już prawie całkiem ciemno :(. Niedługo potem żegnamy się i rozjeżdżamy do domów.
Jak dobrze, że już w domu... Bardzo mocny i wymagający trening. A Daniel wyrósł już z poziomu koksiątka i stał się pełnoprawnym Koxem. Żałuję, że Roman ostatnim wypadem obudził w nim lwa i straciłem kompana do jazdy :D:D Czułem się z nim dzisiaj jak kiedyś na treningu z Woberem. Doświadczyłem ciemnej strony mocy...
A jak mój kumpel, laik, znów powie, że kolarstwo szosowe to sport dla delikatnych chłopców w obcisłych trykocikach to cytując Kazika: zakur....ię z laczka i poprawię z kopyta!

Dzięki kolego za niezłą szkołę i wybacz moją niedyspozycję :)
Do następnego!

HZ: 7%
FZ: 53%
PZ: 40%

Dane wyjazdu:
42.16 km 0.00 km teren
01:33 h 27.20 km/h:
Maks. pr.:53.20 km/h
Temperatura:14.0
HR max:190 ( 96%)
HR avg:142 ( 72%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1169 kcal
Rower:Cust-tec

Trening #31 Podjazdy

Poniedziałek, 29 sierpnia 2011 · dodano: 29.08.2011 | Komentarze 2

Mówiłem, że dziś nie pojadę ale wyrósł mi tak wielki wyrzut na sumieniu.... No i już po paru minutach byłem na rowerze. Dzisiaj z racji niezbyt sprzyjającej aury pojechałem poćwiczyć podjazdy.
Najpierw rozgrzewkowa pętla z Głębokiego na Dobrą, Grzepnicę, Bartoszewo i znów Głębokie. Po drodze mijam jakiegoś kolarza, pozdrawiam i wyprzedzam ale niestety kolega się za mną nie łapie. I tak kręce sobie sam w tym zimnym wietrze w tlenie.
Potem dwa razy Osów. Pierwszy lekko na pulsie 165-175, wykończenie sprintem z blatu już na małej ściance na Miodowej.
Zjazd dokręcany ale nie za mocno.
Drugi raz koronkę niżej, mocniej, dynamiczniej 175-185, końcówka znów z blatu i dolnego chwytu dochodząc do 190hr.
Potem lekko dokręcany zjazd i do domciu spokojnym rozjazdowym tempem 110-135.

Samopoczucie średnie ale ciesze sie, ze zmusiłem sie do wyjścia. Dobrze, że wzięłem kurtkę bo bym konkretnie wymarzł. W sumie nogawki też by się dziś przydały.
Czuć jesień w powietrzu :/

HZ: 32%
FZ: 43%
PZ: 20%

TdF 2011 w pigułce, gest Voeckler'a w 58 sekundzie najbardziej mi zapadł w pamięć z całego touru ;)


Dane wyjazdu:
31.94 km 0.00 km teren
01:24 h 22.81 km/h:
Maks. pr.:41.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cust-tec

Torowcy na Wałach

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · dodano: 29.08.2011 | Komentarze 1

Dzisiaj z rana wybrałem się pooglądać Kryterium Szosowe na Wałach Chrobrego połączone z wyścigami torowców.
Szkoda, że trasa taka fatalna (duża część pętli, jeśli nie większość to bruki) bo może bym się skusił dla samego doświadczenia, bo o dobrych wynikach na razię mogę zapomnieć ;) Jednak jak to Trener powiedział: szkoda zdrowia i sprzętu na takie ściganie.
Pooglądałem eliminacje i ćwierćfinały torowców. Muszę powiedzieć, że zrobili na mnie wrażenie. Wielkie chłopy, konkretnie przypakowani, gdybym zobaczył takiego bez roweru w życiu bym nie pomyślał, że to kolarze. No ale jednak charakterystyka kolarstwa torowego różni się diametralnie od typowych wyścigów szosowych... Podobną różnicę w budowie ciała można zaobserwować wśród biegaczy: sprinterów i długodystansowców.
A dzisiaj po pracy zajechałem do Coolbike'a kupić potówkę pod kask. Chłopaki wiedzą jak na ostatnim treningu narzekałem gdy pot zalewał mi okulary, mam nadzieję, że czapeczka pomoże :)

Pogoda fatalna więc dzisiaj znów chyba zmuszony będę siedzieć w domu. Ale za to obejrze sobie czasówkę na Vuelcie.


Tak szybko zapieprzali, ze mi aparat w komórce zakrzywiał czasoprzestrzeń :D


Tomas Babek rozgrzewa się na rolkach
Kategoria 0-50km


Dane wyjazdu:
83.46 km 0.00 km teren
02:34 h 32.52 km/h:
Maks. pr.:50.80 km/h
Temperatura:25.0
HR max:192 ( 97%)
HR avg:157 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2102 kcal
Rower:Cust-tec

Trening #30 Nie ma opierd...... się!

Środa, 24 sierpnia 2011 · dodano: 24.08.2011 | Komentarze 6

Po pracy migiem do domu, obiad w 5 minut, przebieranko i już byłem w drodzę na Głębokie. Miało być dzisiaj 14 kół w peletonie, ale Krzysiek i jego dwaj kompani się wykruszyli więc ostatecznie pojechaliśmy w czwórkę, tj: Daniel, Romek i Eryk.
Wyruszyliśmy tuż po 17 i udaliśmy się na pętle na Niemcy. Zaliczyliśmy Bismark, Grambow, Locknitz, Rothemkempenow, Glashutte, Dobieszczyn, Tanowo, Pilchowo i w końcu Głębokie. Tempo było dobre, chwilami bardzo mocne, nikt się nie opieprzał i wszyscy równo pracowali. Na hopkach mocno, nawet trochę szarpania było. W Glashutte wyszedłem któryś tam raz na zmianę i zamiast 2 kilometry dopingowany przez chłopaków ciągnęłem ponad dwa razy dłużej i to w tempie dużo wyższym niż zakładałem ostatecznie rozkręcając się do blisko 40 km/h (a miałem już kilka mocnych akcji w nogach tego dnia, sporo zafundowanych przez Wobera :P). Uda piekły i puchły ale cisnęłem ile się da, tętno w ostatniej minucie osiągnęło wartość 192 i wtedy pojawiła się na horyzoncie lekka hopka. Odpuściłem już bo do domu jeszcze ponad 30 kilometrów i głupio by było się spalić na amen. Chciałem spokojnie zjechać na koło i odpocząc ale Roman zdopingował Daniela i poszedł mocny zaciąg. Ja wycieńczony, nogi z waty... Oj wiele wysiłku mnie kosztowało dojście tych kilku metrów do koła ostatniego z chłopaków. Ostro było, ale czułem ogromną satysfakcję, że nie dałem się urwać i zmusiłem się do heroicznego dla mnie wysiłku :)
Od Dobieszczyna już równe tempo chwilami mocniej chwilami lżej, generalnie tak, żeby utrzymać dobry rytm.


Trening bardzo udany, czuje w nogach, że było godnie. Współpraca dobrze się układała i jechało się przyjemnie, choć napewno nie lekko :)
Dzięki Panowie, było super, do następnego!


Na hopkach w okolicach Locknitz


Ave Wober ;D


Od lewej: Roman, Eryk i Daniel


Po treningu przy sklepiku na Głębokim

HZ: 7%
FZ: 53%
PZ: 40%