Info
Ten blog rowerowy prowadzi Adam aka maccacus z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 37039.83 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 27.27 km/h i ciągle mi mało...Więcej o mnie.
Follow me on
2017
W poprzednich odcinkach:
2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień13 - 0
- 2017, Sierpień15 - 0
- 2017, Lipiec11 - 0
- 2017, Czerwiec14 - 0
- 2017, Maj13 - 0
- 2017, Kwiecień14 - 4
- 2017, Marzec17 - 1
- 2017, Luty15 - 0
- 2017, Styczeń15 - 0
- 2016, Grudzień17 - 0
- 2016, Listopad14 - 2
- 2016, Październik2 - 0
- 2016, Wrzesień4 - 0
- 2016, Sierpień1 - 0
- 2016, Lipiec5 - 1
- 2016, Czerwiec16 - 6
- 2016, Maj8 - 19
- 2016, Kwiecień12 - 22
- 2016, Marzec12 - 5
- 2016, Luty15 - 15
- 2016, Styczeń18 - 16
- 2015, Grudzień17 - 10
- 2015, Listopad9 - 13
- 2015, Październik8 - 7
- 2015, Wrzesień7 - 9
- 2015, Sierpień5 - 5
- 2015, Lipiec5 - 8
- 2015, Czerwiec3 - 7
- 2015, Kwiecień7 - 8
- 2015, Marzec4 - 6
- 2015, Luty1 - 7
- 2014, Lipiec3 - 0
- 2014, Czerwiec3 - 6
- 2014, Maj4 - 16
- 2014, Kwiecień4 - 1
- 2014, Marzec12 - 24
- 2014, Luty13 - 19
- 2014, Styczeń11 - 24
- 2013, Listopad2 - 5
- 2013, Październik1 - 3
- 2013, Sierpień5 - 12
- 2013, Lipiec10 - 1
- 2013, Czerwiec22 - 34
- 2013, Maj19 - 50
- 2013, Kwiecień13 - 42
- 2013, Marzec19 - 58
- 2013, Luty18 - 53
- 2013, Styczeń10 - 42
- 2012, Grudzień3 - 13
- 2012, Listopad5 - 14
- 2012, Październik5 - 15
- 2012, Wrzesień7 - 31
- 2012, Sierpień15 - 80
- 2012, Lipiec22 - 82
- 2012, Czerwiec19 - 60
- 2012, Maj21 - 141
- 2012, Kwiecień15 - 52
- 2012, Marzec16 - 48
- 2012, Luty14 - 52
- 2012, Styczeń21 - 51
- 2011, Grudzień6 - 31
- 2011, Listopad7 - 28
- 2011, Październik6 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 48
- 2011, Sierpień12 - 47
- 2011, Lipiec13 - 64
- 2011, Czerwiec15 - 28
- 2011, Maj15 - 22
- 2011, Kwiecień13 - 47
- 2011, Marzec11 - 30
- 2011, Luty6 - 6
- 2010, Październik3 - 0
- 2010, Wrzesień5 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
50-100km
Dystans całkowity: | 12991.22 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 458:56 |
Średnia prędkość: | 28.31 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.90 km/h |
Suma podjazdów: | 33454 m |
Maks. tętno maksymalne: | 199 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 180 (90 %) |
Suma kalorii: | 307046 kcal |
Liczba aktywności: | 185 |
Średnio na aktywność: | 70.22 km i 2h 28m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
71.16 km
0.00 km teren
02:30 h
28.46 km/h:
Maks. pr.:52.70 km/h
Temperatura:11.0
HR max:180 ( 91%)
HR avg:151 ( 76%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1842 kcal
Rower:Cube Attempt
Trening #82
Niedziela, 7 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 5
Obudziło mnie słońce w oknach więc decyzja była szybka. Tuż po 10 wyjechałem na trasę. Założeń żadnych więc sobie po prostu jechałem tak jak mi się podobało. Pulsak i licznik wzięty tylko do poźniejszego spisania danych. Fajnie się kręciło, na luzaku. Do Dobieszczyna gramoliłem się 28km/h a czasem i wolniej i miałem to szczerze w dupie :D Za to podziwiałem ładne widoki bo zaczyna się najpiękniejsza pora jesieni. Po drodze wyprzedziłem kolumnę turystów z jakiegoś klubu, może RS? Ale nie jestem pewien. W Dojczach minąłem się z 5 kolarzami, jednym solistą i jedną czwórką - wszyscy się pozdrawiali więc było sympatycznie. Potem przerwa w Locknitz na snikersa. Cisza, spokój, raz na jakiś czas auto przejedzie i nagle, od strony Ramin nadjeżdża kolorowa grupa:- Prosto?? Nooo!!! Ale to nam wiatr zacznie pizgać aż do Hintersee, chodźmy w prawo! Nie kurwa! Prosto jedziemy! Jedziesz kurwa?? A ty? Wolne? Wolneeeeee??? Wolne! Jedziemy... dalej go go go! E... e.... e.......
Ustawka z Głębokiego :P
I Znów zrobiło się cicho.
Skończyłem snikersa, założyłem z powrotem słuchawki i ruszyłem szosą prosto na Lubieszyn. Wiatr w końcu pomagał i jechało się lekko i przyjemnie. Od Lubieszyna niemiła niespodzianka. Cała trasa zfrezowana aż do Mierzyna. Masakra... Liczyłem, że z korzystnym wiatrem śmignę sobie ponad czwórkę a tutaj tak mnie wytrzęsło, że jechać się odechciewało.
Owiewy się sprawdziły. Fajnie trzymają temperature. Jak w okolicach zera też się sprawdzą to będę zadowolony.
HZ: 8%
FZ: 71%
PZ: 21%
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
74.04 km
0.00 km teren
02:21 h
31.51 km/h:
Maks. pr.:44.70 km/h
Temperatura:20.0
HR max:184 ( 93%)
HR avg:147 ( 74%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1653 kcal
Rower:Cube Attempt
Trening #77 No i po szczycie...
Niedziela, 2 września 2012 · dodano: 02.09.2012 | Komentarze 2
Święta, święta i po świętach. Na Łobzie czułem, że jestem w gazie, czułem moc w nogach od mniej więcej trzech tygodni i chyba była to moja najlepsza forma w sezonie. Teraz pomimo prób rozkręcania nogi niestety to już nie to samo :).Upierdliwy wiatr dzisiaj wiał i było dosyć chłodnawo. Chwilami żałowałem, że nie wziąłem rękawków. Poza tym brzuch trochę dokuczał w środku trasy.
Trasa Endo
HZ: 18%
FZ: 69%
PZ: 13%
Chwila relaksu czyli Watts z tegorocznego Tour de France, rakieta Cavendisha w 8:13 wymiata! :D
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
70.65 km
0.00 km teren
02:08 h
33.12 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura:22.0
HR max:177 ( 89%)
HR avg:151 ( 76%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1597 kcal
Rower:Cube Attempt
Trening #73 Test roweru i formy...
Wtorek, 21 sierpnia 2012 · dodano: 21.08.2012 | Komentarze 12
Wyruszyłem dopiero o 18:30. Niestety wcześniejsze obowiązki nie pozwoliły mi na szybsze zebranie się na trening, także powrót był już przy zmierzchu. Dzisiaj wyjechałem pełen obaw głównie o sprzet - czy znowu będzie skrzypiał. Na szczęście było cicho i tak zostało przez cały trening. Tym razem mocno dokręciłem miski, i mam wrażenie, że to pomogło. Nawet biorąc podjazd na stojąco z blatu korba chodzi jak igła - super! Mam nadzieje, że niepotrzebne dźwięki szybko nie wrócą. Ucieszony poprawą postanowiłem sprawdzić nogę. Początek dość mocny bo zaczynam go podjazdem pod Bezrzecze więc idzie się fajnie rozgrzać i sprawdzić nogę. Nie było źle więc dalszą część treningu postanowiłem pojechać wytrzymałościowo starając się trzymać maksymalnie dobre tempo przy optymalnym dla mnie pulsie. Dopiero końcowe 10 km pojechałem już bez "smyczy" tak jak mi noga podawała i na podjazdach się przysmażyłem. W sumie jestem zadowolony, to chyba moja najszybsza pętla odkąd "trenuję" kolarstwo a jechałem dobrym tempem ale z rezerwą (patrz puls). Trening przejechany na samej wodzie i zjedzonym wcześniej rosole więc potwornie bałem się odcięcia ale moc była do samego końca... może nieśmiało forma się zbliża? Jest jakiś progres, to cieszy. Nakręcony dzisiejszym i wczorajszym etapem Veulty zdecydowałem też, że jednak wysupłam jakieś zaskórniaki i wystartuję w Łobzie na mini. Nie wiem jak z dyspozycją, bo to że dziś było ok, nie oznacza, że w sobotę też tak będzie, ale głód ścigania i rywalizacji wygrał - dawno już nie czułem tej adrenaliny :)Mam nadzieję, że pogoda dopisze tak samo jak w zeszłym roku.
HZ: 4%
FZ: 80%
PZ: 14%
Trasa w Endo
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
87.70 km
0.00 km teren
04:08 h
21.22 km/h:
Maks. pr.:54.30 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1272 kcal
Rower:Cube Attempt
Wycieczka do Rieth
Sobota, 18 sierpnia 2012 · dodano: 19.08.2012 | Komentarze 13
Z Gosią do Rieth. Wyjazd dla samego wyjazdu. Obojgu nam się średnio przyjemnie jechało, może to przez pogodę? W drodze do Dobieszczyna za Tanowem mijamy się z rozpędzonym peletonem z Głębokiego. Ładnie chłopaki gazowali, jeden właśnie skoczył do przodu na finisz, na oko lecieli pod piątkę. Fajny widok, ułamek sekundy, szum opon i już ich nie ma.No i pobiłem zeszłoroczny kilometraż. Spoźniłem się tylko dwa tygodnie, bo prognozowałem ten moment na przełom lipca/sierpnia. Jak się zepnę to może dojdę do 8 tysięcy w tym sezonie. :)
P.S. Rower znów skrzypi jak szalony. Do cholery mnie doprowadzi. To co było na szybkiej setce w środę z chłopakami to było dopiero preludium do dzisiaj. Masakra, aż się odechciewa jeździć. Rozkręciłem znów sterówkę, korbę, koła zapięłem na nowo, sztycę przeczyściłem, wykręciłem, nasmarowałem gwinty i ponownie zakręciłem pedały, rozebrałem mosetk, podkładki, kierownicę, przeczyściłem i ponownie skręciłem... Dzisiaj test. Jak znów będzie skrzypieć to się chyba załamie.
Wykręciłem też łożyska korby, wsadziłem tam metalowy drążek od hantli i wyginałem mocno węzeł suportowy w każdą stronę - nie skrzypi, więc to chyba nie rama bo ta skrzypiałaby przy takich naprężeniach symulujących te od pedałowania. Może miski pracują w mufie? Ech....
Kategoria 50-100km
Dane wyjazdu:
96.31 km
0.00 km teren
02:58 h
32.46 km/h:
Maks. pr.:57.80 km/h
Temperatura:17.0
HR max:185 ( 93%)
HR avg:156 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2532 kcal
Rower:Cube Attempt
Trening #72 Towarzyska (prawie) setka
Środa, 15 sierpnia 2012 · dodano: 15.08.2012 | Komentarze 9
Na spontanie wyszedł nam ten wypad bo poustawialiśmy się na Bikestatsowych PW praktycznie kilka godzin przed wyjazdem. Znalazła się czwórka wariatów, którzy zamiast leżeć w łóżkach do 10 i korzystać z wolnego dnia w środku tygodnia wolała wstać wcześnie rano, ubrać krótkie kolarskie gacie i udać się w chłodny poranek o 7:30 na Głębokie w celu zrobienia szybkiej setki.W skład wariatów wchodzili: Ojciec Dyrektor Organizator Roberto i jego wierni kompani czyli Daniel vel atomowe udo, Tomek aka tytanowa łyda i moja skromna osoba. Na miejsce dotarłem z 20 minutowym opóźnieniem bo w ramach porannej gimnastyki zafundowałem sobie kapcia kilometr przed punktem zbornym. Pana z rana jak śmietana ;)
Ruszyliśmy na Dobrą, dalej na Lubieszyn i na południe do Brussow. Trasa malownicza, naprawdę piękne tereny do uprawiania naszego ukochanego sportu. Chwilami teren robił się tak ciekawy, że czułem się prawie jak górach. Na jednym z odcinków specjalnych (słabej jakości bruk) Tomek wyszedł na zmianę. Jako wciąż aktywny kolarz górski nawet na karbonowym Felcie narzucił niezłe tempo i pozostała dwójka została lekko w tyle. Poprawiłem trochę Tomka i spróbowaliśmy szczęścia ale fatalna jakość nawierzchni nie pozwoliła nam rozwinąć skrzydeł :P Tia... No i koksy nasz szybko doszli. Potem nastąpił fajny podjazd a za nim zjazd. Elegancko się nasz peleton rozkręcił i tempo poszło pod 50km/h. Super się jechało. W połowie zjazdu (a był wcale nie krótki) na czoło wychodzi Tomek. Siedze mu na kole, za mną Daniel. Nagle z lewej wystrzeliwuje Robert. Chłopaki bez reakcji więc po chwili odbijam w lewo, wyprzedzam Tomka, depczę mocniej i już siedzę na kole Roberta. Kolega ładnie się rozkręca, lecimy już wyraźnie ponad pięć dyszek. Zjazd się kończy, zaczyna wypłaszczenie a w oddali widać tablicę/drogowskaz. No lotna premia jak w mordę strzelił :D 400 metrów... 300 metrów... czekam, 200 metrów... 150... wychodzę z koła i tablica moja. Uczucie nieziemskie jak wychodzisz do sprintu przy 55 km/h, dla takich chwil warto żyć. Robert kontuzjowany dzisiaj był więc nie podjął specjalnie walki, gdyby go kolano nie bolało pewnie dałby mi popalić hehe. Potem dojeżdżamy do rynku w Brussow, krótki postój i dalej na Locknitz. Współpraca super się układa, Daniel instruuje nas jak się ustawiać do wiatru (ma chłopak wyczucie kurna, ja mam z tym problemy) i po rantach ciśniemy niezłym tempem. W Locknitz Daniel odbija na północ a my z Tomkiem i Robertem najkrótszą drogą na Szczecin bo kurczy nam się czas. Za Lubieszynem skaczę jeszcze za TIRem i chwilę się wiozę ale niestety pusty chyba jechał bo przyspieszał jak szalony i się urwałem. Chwilę później Robert odbija do Maca na żarcie a ja w Tomkiem kręcimy na Szczecin.
Bardzo fajny trening. Średnia średnia jak na cztery osoby, ale były mocne zaciągi i trochę harców więc w nogi weszło. Puls wysoko, nie wiem czemu, chyba za mało spałem. Generalnie świetny wypad w doborowym towarzystwie, oby więcej takich!
Dzięki koledzy!
Mała produkcja z dzisiejszego, enjoy:
HZ: 9%
FZ: 32%
PZ: 54%
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
72.34 km
0.00 km teren
02:12 h
32.88 km/h:
Maks. pr.:49.30 km/h
Temperatura:17.0
HR max:172 ( 87%)
HR avg:151 ( 76%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: 1605 kcal
Rower:Cube Attempt
Trening #70 Co za pogoda do ch&%@$!3!!!!!!
Czwartek, 9 sierpnia 2012 · dodano: 09.08.2012 | Komentarze 4
Kurw.... ja już nie wiem co z tą pogodą ostatnio. O 17 zaczęło się wypogadadzać, na niebie tylko cumulusy więc raz dwa i już kręcę na Dobieszczyn. Wiatr dość mocny trochę mnie spowalniał ale jechało się spoko. Puls w normie. Samopoczucie średnie jakieś, nie wiem czemu, lekki ból w lewym kolanie, potem ustąpił. Od Glashutte zaczyna mnie gonić jakaś ciemna chmura, lekko z niej kropi. Dojeżdżam do Grunhof a ona wciąż nade mną. Jadę dalej na Mewegen i Blankensee i zaczyna już mocniej padać. Nie mogę jej uciec, chyba wiatr niesie ją tam gdzie ja jadę.... Za Bismark asfalty już całkiem mokre. Mijam Lubieszyn i zaczyna się oberwanie! No ja pier..... Dopiero co rower myłem, a jak się rozejrzę dookoła to błękit, tylko nade mną wisi od trzydziestu kilometrów czarna chmura. Fatum jakieś normalnie! Ale mam już wszystko gdzieś. Od Skarbimierzyc podkręcam tempo i w potokach wody tnę asfalt lecąc w okolicach 40stki. W Mierzynie stopuję trening i miłe zaskoczenie na koniec tej męczarni bo całkiem niezły czas urwałem a jechałem w sumie tlenowo.Rower znów skrzypi, puka... aż się jeździć odechciewa. Jak będe miał chwilę rozbiorę chyba znów korbę, sterówkę, wszystko poczyszczę i przesmaruję no i zobaczymy co to da, bo cholera mnie już bierze.
Trasa endo
Pozdrowienia dla Mateusza. Wybacz kolego, że się nie zatrzymałem ale miałem bardzo ciasne okno czasowe i musiałem się wyrobić z "założeniami treningowymi" ;)
Do następnego!
HZ: 4%
FZ: 83%
PZ: 14%
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
68.76 km
0.00 km teren
02:09 h
31.98 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:180 ( 91%)
HR avg:153 ( 77%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1661 kcal
Rower:Cube Attempt
Trening #68 płasko i deszczowo - rozruch po Karpaczu
Niedziela, 5 sierpnia 2012 · dodano: 05.08.2012 | Komentarze 5
Pierwszy trening po ostatniej wycieczce. Puls od pierwszego zakręcenia wystrzelił w kosmos... Po pierwszych 10 km miałem średnie tętno na poziomie 160! A jechałem sobie tak jak zwykle. Tydzień opierd.... i o to efekty. Potem puls stopniowo opadał. Kręciło się raczej ok, choć czuję, że to nie te nogi co sprzed wyjazdu. Do Dobieszczyna tylko lekko pokropiło. Potem się nawet wypogodziło ale na 40-tym kilometrze w okolicach Grunhof rozpadało się na maksa i tak już było do samego końca. Nie chciało się jechać z rana jak była pogoda to mnie zlało za lenistwo. Tuż przed Dobrą tak dla poprawy nastroju łapię gumę. Zmieniam dętkę i jadę przez Bezrzecze do domu.HZ: 7%
FZ: 67%
PZ: 24%
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
84.00 km
0.00 km teren
03:50 h
21.91 km/h:
Maks. pr.:67.30 km/h
Temperatura:31.0
HR max:175 ( 88%)
HR avg:133 ( 67%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2330 kcal
Rower:Cube Attempt
Szczecin-Karpacz: dzień trzeci
Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 29.07.2012 | Komentarze 17
Dzień pierwszyDzień drugi
Dzisiaj to sobie pospaliśmy. Wstaliśmy około ósmej. Przywitał nas piękny, choć wietrzny dzień. Dzisiaj w planach był Orlinek i Okraj czyli dla pasjonatów kolarstwa jazda obowiązkowa. Ruszyliśmy najpierw w dół do Żabki na śniadanie i uzupełnienie bidonów a potem na...
PODJAZD POD ORLINEK
Podjazd jakby nie patrzeć legendarny. To tu rozgrywało się wiele etapów Tour de Pologne. To tu kilkanaście dni temu kolorowy peleton szarpał się z końcową ścianą pod skocznią. Trzeba było się z nim zmierzyć. Na początku dość stromo ale do ogarnięcia. Na oko nachylenie było mniej więcej takie jak w najgorszym momencie Panoramy. Po kilku kilometrach docieramy w końcu do zakrętu pod skocznię gdzie stromizna rośnie do 15%. 39x25 ledwo daje radę, przepycham korby, pewnie przez wyjechane nogi ostatnimi dwoma dniami. Staje na pedały i z wyraźnym grymasem na twarzy pokonuję ostatnią ścianę. Wjeżdżam na szczyt i zdycham na kierownicy. Wjechaliśmy pod Orlinek praktycznie z marszu, bez rozjazdu bo nawet nie ma go gdzie tam zrobić jak wszędzie jest pod górę. Uważam to za swój osobisty sukces, że mając tyle kilometrów w nogach (i to nie łatwych) dałem radę bez zatrzymania. Spotkani turyści pocieszają nas, że ledwo samochodem dali radę tu wjechać a my na rowerach... Miłe :)
Widok z naszego pokoju, choć trochę widać nachylenie głównej ulicy
Potem krótki zjazd i znów podjazd pod Karpacz Górny. W dole widać Hotel Gołębiewski, ten który niedawno gościł kolarzy TdP. Następnie kierujemy się na zjazd do Sosnówki. Leśny odcinek nie jest może rewelacyjnej jakości ale rower ładnie chwyta prędkość. Gdyby nie to, że nie znam trasy i zakrętów to bez problemu można się rozbujać do 80 km/h. Wolałem nie ryzykować bo nikt mi za to nie płaci więc nie zbliżałem się do 70tki a i tak emocji aż za dużo, zwłaszcza na serpentynach pokrytych żwirem i piaskiem przy nadjeżdżającym z naprzeciwka autobusie ;P. Z Sosnówki uderzamy na główną drogę i kierujemy się na Kowary. Oczywiście droga cały czas w górę, w dół, w górę, w dół... do znudzenia :) W Kowarach w Netto uzupełniamy bidony i żarcie i tak obładowani jedziemy zmierzyć się z podjazdem na Przełęcz Okraj.
PODJAZD NA OKRAJ
Maszyny odpoczywają przed Netto w Kowarach
Główny punkt programu. Podjazd od Kowar ma prawie 15km. W Kowarach jest jeszcze znośnie. Za Kowarami stromizna rośnie ale też jeszcze ogarniam. Spotykam tam miejscowego kolarza, który dołącza do mnie i sobie trochę gadamy jadąc swoim tempem. Daniel nieco został z tyłu ale ja wiem, że on mi jeszcze pokaże. On się dopiero rozkręca. I tak było. Gdzieś w okolicach 4 kilometra podjazdu Daniel nas dochodzi. Jadę z nimi jeszcze kilkanaście minut po czym luzuję tempo i pomału patrzę jak stopniowo koledzy odjeżdżają. Nogi zmęczone a do szczytu jeszcze 10 km z coraz większym nachyleniem. Nie ma co kozaczyć. Mierzę siły na zamiary i mielę swoje. Kadencja poniżej 80 i spada. Na całym podjeździe jest max kilka lekkich wypłaszczeń długości od kilku do kilkudziesięciu metrów a poza tym cały czas w górę. W końcu rozjazd na Lubawkę, ale my odbijamy w prawo i lecimy po górskich serpentynach. Nachylenie rośnie, chwilami osiąga ponad 10% i jadąc w blokach na 39x25 modlę się o cud. Ale nie schodzę, pnę się w górę. Na kolejnych serpentynach łykam dwóch gości na MTB kręcących na śmiesznym przełożeniu. Wyprzedzam i słyszę za sobą: "ty, patrz... ze szczecina a nas na Okraju wziął...". Dodało mi to skrzydeł i trochę podkręcam tempo ale organizm mówi hola hola! Kolejna serpentyna, nadzieja, że to może już szczyt. Nie... znów ściana, jeszcze gorsza niż ta poprzednia. Jadę już siłą woli. Ale nie poddaję się, podjadę całość, bez zatrzymania, dam radę! Droga zdaje się nie mieć końca. Do szczytu jeszcze 5 kilometrów. Ale 5 kilometrów w tempie 12-17 km/h to cała wieczność!!! Nie dam rady, dam, nie dam rady dam - biję się ciągle z myślami. Nogi krzyczą "zejdź, odpocznij sobie, po co Ci to?" Ale jak zwykł mawiać Jens Voigt - Shut up legs! :] Na jednym z zakrętów mijam Maćka Walczaka z Piły, z którym ścigałem się w zeszłorocznym Łobzie i tegorocznym Gorzowie. Zjeżdżał szybko i nie było okazji pogadać ale no co za spotkanie. Górą z górą... :) Daniel zatrzymuje się na ostatnim zakręcie z punktem widokowym ale krzyczę do niego, że ja nie staję, bo jak się zatrzymam to z nóg zrobi mi się beton i nie ruszę. Potem potwierdził, że dobrze zrobiłem bo ciężko mu było zrobić końcówkę po tym krótkim postoju. W końcu na asfalcie pojawia się wymalowane "1km". To nie sen?? Metry wleką się na liczniku niemiłosiernie.... 700... 600... 200... widać domki, dachy, niebo... jest! Ostatnia ściana i jestem! 1046 metrów n.p.m. Najwyżej położone w Polsce przejście drogowe. Zdobyłem! :)
Umordowany ja i Daniel lekko zmęczony na Okraju
Tu byłem!
I tu też! :)
Widok z podjazdu, na zakrętach lepiej trochę zwolnić...
Z tego samego miejsca inne ujęcie
Przerwa na szczycie na zasłużone piwo. Daniel jedzie jeszcze na czeską stronę i wjeżdża jeszcze raz. Ja nie chce przeginać, mój pierwszy raz w górach, kolana dają o sobie znać więc ucinam sobie krótką drzemkę na trawie. Potem zjeżdżamy do Kowar na pizzę. Sam zjazd z Okraju średnio mi się podobał. Co chwila zakręty z piaskiem, wąsko, więc nie idzie się specjalnie rozbujać. Dziury też się znajdą. Na ostatniej prostej wyciągnąłem 67km/h (sama grawitacja) i to mi wystarczyło. Całe góry przejechałem bez szlifów i tak też miałem to zakończyć, nie chciałem ryzykować i kusić losu. Jak już skończyliśmy wyżerkę zaczynają zbierać się ciemne chmury. Gdy wyjeżdżamy w stronę Jeleniej Góry nad Okrajem już grubo leje, widać potężne oberwanie chmury. Dobrze, że zrezygnowaliśmy z planu objechania Karkonoszy bo raz, że zajechalibyśmy kolana, a dwa w takich warunkach moglibyśmy się spóźnić na pociąg. W Jeleniej jesteśmy sporo przed czasem i spokojnie czekamy na pociąg.
Przygód z PKP nie chce mi się już opisywać bo szkoda klawiatury. Generalnie porażka... Jedyny plus to taki, że w pociągu Jelenia - Wrocław poznaliśmy Michała, kolarza-triathlonistę, bardzo w porządku gość z którym przegadaliśmy prawie całą drogę. Pozdrawiam!
Na dworcu w Jeleniej Górze
Wrocław
Z tego miejsca chciałem podziękować Danielowi za pomoc, otuchę i przewodnictwo w górach i na trasie. Dzięki kolego za tą przygodę!
I wyprawa dobiegła końca. Było fantastycznie. Chwilami spartańsko, chwilami śmiesznie. Było mnóstwo adrenaliny i jeszcze więcej potu zostawionego na podjazdach i długich palonych słońcem prostych na trasie Odra-Nysa. Wrażeń mnóstwo, mam poczucie jakby te trzy dni trwały co najmniej dwa razy dłużej.
W ciągu trzech dni przejechaliśmy łącznie 566 km z czego 180km po górach, spaliłem prawie 13 tysięcy kalorii.
Ze spraw technicznych:
Generalnie chętnie zapiąłbym na koło kasetę z koronką 27 a nawet 28. Były chwile, gdzie brakowało mi takiego zestawu, bo na 39x25 było dużo przepychania. Może też tak mocno to odczułem przez wcześniejsze dwie dwusetki, ale mimo wszystko... ;)
Daniel całość przejechał na 39x23 bo wyżej już nic nie miał! Bez komentarza :D
Klocki sprawdziły się doskonale, ładnie współpracowały z obręczami.
I nie złapaliśmy ani jednej gumy!!! :) Polecam lacze Hypersonic od Duro!
A czy wy zadbaliście już o swoje tan tanlajnesy?? :P:P
Zapisu pulsu brak bo batka siadła w pasku.
Fajny klip zrealizowany przez Daniela czyli nasz wypad w pigułce:
Kategoria 50-100km, Szczecin-Karpacz 2012
Dane wyjazdu:
57.85 km
0.00 km teren
01:57 h
29.67 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max:175 ( 88%)
HR avg:134 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1199 kcal
Rower:Cube Attempt
Trening #66 Z Michałem wieczorny rozjazd
Piątek, 20 lipca 2012 · dodano: 20.07.2012 | Komentarze 1
Po pracy z Michałem lekki rozjazd. Miało być krócej ale pogubiłem się lekko w dojczach i dokręciliśmy kilka dodatkowych kilometrów. Pogoda neutralna, trochę pokropiło. Puls spokojnie, noga kręciła. Na trasie zrobiłem dwa sprinty gdzie depnęłem do 53km/h w pierwszym i 54km/h w drugim. Cavendishem to ja nie będe :DP.S. Kolegom, którzy jutro będą bić swoje rekordy dystansu (360 i 500km) życzę powodzenia i wytrwałości! Oby Wam się udało koxy :D
HZ: 60%
FZ: 32%
PZ: 4%
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe
Dane wyjazdu:
86.17 km
0.00 km teren
02:34 h
33.57 km/h:
Maks. pr.:50.40 km/h
Temperatura:24.0
HR max:185 ( 93%)
HR avg:159 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1939 kcal
Rower:Cube Attempt
Trening #61 Wyyyyynorrr
Czwartek, 5 lipca 2012 · dodano: 05.07.2012 | Komentarze 7
Wypad z Danielem. Co tu dużo pisać, zapier.... i konkretny gaz od początku. Za Wołczkowem jakoś mi noga podała i zakręciłem 37-40 i tak już nam zostało na kolejne kilkadziesiąt kilometrów. Mocno pracowaliśmy i nierzadko szliśmy kilka kilometrów z czwórką z przodu. Wiatr trochę nam w tym pomagał ale droga łatwa nie była - z górki pod górkę z górki pod górkę. Trasa na Krackow i okolice, nie pamiętam jakie miejscowości przejechaliśmy, generalnie nie wiele pamiętam poza świstem wiatru w uszach i migającymi co chwilę jak sygnał sonaru słupkami kilometrażowymi. Przez pierwsze 50 km lecieliśmy jak w transie, niezły ogień i piękne zmiany, no kolarski cud miód i orzeszki. Średnia ponad 35km/h więc lekko nie było. Ale puls nisko, noga dobrze kręciła. Potem zawrotka i zaczynają się jeszcze gorsze górki i wmordewind całkiem konkretny. Przebijamy się jakoś przez tą ścianę i robimy krótki postój nad autostradą w celu spożycia ciasteczek mocy. Ciasteczka bardzo dobre i mocy mi dodały bo już miałem pusto w żołądku (ot takie skutki wyjazdu od razu po pracy bez obiadu). Tradycyjnie jednak w okolicach 70 kilometra zaczęło mnie odcinać i więcej się woziłem niż pracowałem. Przed 80tym kilometrem kryzys pogłębia się na tyle, że strzelam i zwalniając do 30stki trochę odpoczywam. Potem już Lubieszyn, Dołuje i ostatni ogień do Mierzyna. Chwila rozjazdu i czas się żegnać.Dzięki Danielo za kolejny bardzo wartościowy trening. Czuje się wyjechany na maxa! Szkoda, że mnie odcięło bo myślę, że dowieźlibyśmy do Szczecina grubo lepszy czas.
Na Głębokim
Popas przy autobahnie
HZ: 7%
FZ: 37%
PZ: 55%
Kategoria 50-100km, Rundy treningowe